"Wieści Miechowskie" - kwiecień 2010r
Słuzba w Łagiewnikach

Ostatnie dni miechowskich wędrowników były czasem wytężonej służby. Dnia 11 kwietnia grupa harcerzy i harcerek z miechowskiej Drużyny Wędrowniczej 3DSH działającej przy LO w Miechowie uczestniczyła w organizacji obchodów Święta Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach. Pomimo padającego deszczu służbę swą zaczęli juz przed 7 rano na placu przed bazyliką i pełnili ja do godziny 17. Mimo tego bez większych problemów poradzili sobie z tłumem wiernych, których trzeba było kierować w odpowiednie sektory, udzielać informacji na temat godzin nabożeństw, usytuowania parkingów i rozmieszczeniu wszystkich ważnych dla pielgrzymów miejsc. Także porozumiewanie się z obcokrajowcami choć nie należało do prostych przynosiło dobre rezultaty i uzyskiwali oni potrzebne im informacje. Harcerska służba pomocnicza pomimo niesprzyjającej pogody wywiązała się z zadania o czym mogą świadczyć nie tylko podziękowania służb kościelnych pracujących na stałe w Sanktuarium w Łagiewnikach ale przede wszystkim zaproszenie harcerzy z Miechowa do współpracy na kolejnym świecie miłosierdzia, które odbywa sie co roku w pierwszą niedziele po Wielkiej Nocy. W dniu 12 kwietnia wędrownicy z 3 DSH pomagali zorganizować uroczystą mszę w Bazylice Grobu Bożego w Miechowie za ofiary katastrofy lotniczej na ziemi Smoleńskiej. Zajęli się też ułożeniem krzyża ze zniczy, które wierni przynosili na plac kościelny. We mszy świętej uczestniczył także poczet sztandarowy Szczepu Gryf .

Agnieszka Soczówka.

"Wieści Miechowskie" - marzec 2009r
Droga Krzyżowa i Biwak

W piątek wędrownicy 3 DSH im. Roberta Baden-Powella działającej przy LO w Miechowie wyruszyli wspólnie z mieszkańcami Miechowa na krótka pielgrzymkę. Około 100 osób uczestniczyło w prowadzonej przez księdza Arkadiusza i Michała drodze krzyżowej wiodącej szlakiem gór świętokrzyskich do sanktuarium na Świętym Krzyżu. Ta modlitwa połączona z wędrówką, w nocnej scenerii Puszczy Jodłowej oświetlonej pochodniami niesionymi przez harcerze z LO, z oprawą muzyczną księdza Michała, Siostry Joanny i scholi miała szczególny charakter i była wielkim przeżyciem duchowym dla jej uczestników.
Po powrocie do Miechowa harcerze nie wrócili jednak do domu. Czekał ich nocny biwak na terenie własnej szkoły. Po przygotowaniu kolacji czyli obraniu tony ziemniaków i usmażeniu powstałej w ten sposób góry frytek rozpoczęły się zajęcia. Praca z prawem harcerskim, dyskusja nad własnymi ideami oraz ustalanie planów działania na najbliższe miesiące trwały prawie do 2 w nocy. A potem zaczęły się już rzeczy mniej poważne czyli zabawy w małego białego kotka, jagódki, martomuliery i łapki. Trwało to sobie do godziny piątej rano kiedy to drużynowa ogłosiła alarm (choć nikt nie spał) i wszyscy wyruszyli przez ciemne ulice Miechowa aby w bardzo kameralnym miejscu rozpalić ognisko przy którym Kasia Basa i Ewa Dela złożyły przyrzeczenie harcerskie a Agnieszka Soczówka i Joanna Misiek otrzymały naramienniki wędrowniczy.
Po powrocie był już tylko czas na sprzątanie i przywrócenie szkole pierwotnego wyglądu choć jak twierdzili uczestnicy podczas biwaku szkoła była znacznie bardziej przyjazna niż przez pozostałe dni tygodnia. A plany ustalone w nocnych dyskusjach zaowocują wkrótce nowymi formami aktywności harcerzy z LO.

ArAt

"Wieści Miechowskie" - marzec 2009r
Czarny Szlak

W dniach 27.02-01.03.2009r.odbył się V Zimowy Rajd Wędrowników „Czarny Szlak”. W tym roku po raz drugi wziął w nim udział patrol z drużyny wędrowniczej „3DSH”, działającej przy LO w Miechowie w składzie: Mariola Paterek, Asia Dudek, Justyna Molęda, Agnieszka Soczówka, Wojtek Tkaczewski i Bogdan Cichy.
Pierwszego dnia wędrówka rozpoczynała się w Św. Katarzynie. Na trasie prowadzącej przez zaśnieżony las, czekało na uczestników wiele ciekawych zadań, które wymagały pomysłowości, wysiłku i inteligencji. Ale najwięcej radości przysporzyła wszystkim bitwa na śnieżki toczona podczas marszu. W jej wyniku każda osoba z patrolu co najmniej raz leżała w zaspie.
Punktem do którego wytrwale zmierzały drużyny był Święty Krzyż i Nowa Słupia. Po dotarciu na miejsce zakwaterowania mokrzy, zmęczeni i głodni harcerze mielinadal ochotę aby się bawić, śpiewać i poznawać innych ludzi. Wieczorem odbyło się „Harcexpo”, na którym każdy z patroli przybyłych z całej Polski przedstawiał region, z którego przybył jak również swoją drużynę.
Drugi dzień był wielkim wyzwaniem dla patroli. Pobudka wcześnie rano po zaledwie kilku godzinach snu a następnie 25km marszu, przez sypiący śnieg i porywisty wiatr. Na punktach kontrolnych jakie czekały na patrole po przejściu poszczególnych odcinków trasy, trzeba się było wykazać wiedzą i zdolnościami. Jednym z zadań było ustawienie pionowo kostek domina na desce wisząc na linie kilkadziesiąt centymetrów nad ziemią. Kolejnym zadaniem był krótki slalom rowerowy. Ku zdziwieniu wszystkich uczestników rower przy skręceniu kierownicy w prawo jechał w lewo, a przy skręceniu kierownicy w lewo jechał w prawo. Patrole miały też okazje poznać od kuchni wyposażenie wozu strażackiego co wiązało się z kolejnym zadaniem. Było nim rozpoznanie kilku narzędzi strażackich a następnie połączenie ze sobą węży tak aby mogła płynąc przez nie woda. Już na miejscu noclegu kolejnym zadaniem było uszycie maskotki harcerza-wędrownika. Ekipa z Miechowa swoja maskotkę wymieniła z zaprzyjaźnionym patrolem z Radomia. Wieczorem odbył sie koncert zespołu ”Fok”, było też zorganizowane kino, zabawy z chustą Klanzy tak że każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Do samego świtu trwały zabawy i śpiew przy wtórze gitar.
W niedziele rano odbyła sie Masza polowa. Potem sprzątanie, apel kończący i przyszedł czas się rozstać. Rajd minął szybko, ale ludzi tu poznanych harcerze z Miechowa spotkają zapewne na innych szlakach harcerskich wędrówek.

Joanna Dudek

"Wieści Miechowskie" - grudzień 2008r
Żeby nikt nie był sam

Podobnie jak w roku ubiegłym, odbyło się spotkanie świąteczne w Urzędzie Gminy i Miasta w Miechowie, podczas którego burmistrz wraz z harcerzami spotkali się z najbardziej potrzebującymi mieszkańcami gminy. Za sprawą wystawionych jasełek, prezentów i kolęd atmosfera bożonarodzeniowa udzieliła się wszystkim obecnym. Po przywitaniu gości przez burmistrza Krzysztofa Świerczka, uczniowie ze Szkoły Podstawowej nr 1 wystawili jasełka – o tyle nietypowe, że wystąpiły w nich postaci ze znanych wszystkim dzieciom bajek. Hołd nowonarodzonemu
Dzieciątku składała więc m.in. pszczółka Maja, Pinokio i Czerwony Kapturek – każdy z nich przyniósł własny dar. W inscenizacji nie zabrakło wierszy i piosenek o charakterze bożonarodzeniowym. -„W okresie przedświątecznym i w święta bardzo miłym zwyczajem jest obdarowywać się prezentami i my również w takim duchu zaprosiliśmy państwa, aby podzielić się prezentami” – mówił burmistrz, podkreślając iż wręczane podarunki są zasługą nie tylko Urzędu, lecz także sponsorów. Wśród wymienionych darczyńców znalazły się firmy – Reginy Piasek, Teodozji Kubik, Grażyny Piotrowskiej, Małgorzaty Mielczarek i Stanisława Osmendy. Wiele pracy w przygotowanie akcji włożyli również harcerze, a w szczególności Drużyna Wędrownicza 3DSH, działająca przy Liceum Ogólnokształcącym pod opieką druha Adama Kani.
Serdeczne życzenia świąteczne składał zebranym także ksiądz Arkadiusz Karczyński. –„Czas Bożego Narodzenia to jest czas rodzenia się Pana Boga, czyli tego, który jest Miłością. Są to święta rodzinne, odnawiania relacji, czasami zmiany myślenia. Dobrze, że Pan Bóg pozwolił na to, abyśmy się tu dzisiaj spotkali – żebyśmy już dziś rozpoczęli to świętowanie wielkiego, pięknego czasu, jakim jest tworzenie w domu rodzinnych świąt” - mówił. Zanim rozpoczęto wręczanie prezentów harcerze, wraz z życzeniami, przekazali burmistrzowi i wszystkim rodzinom Betlejemskie Światło Pokoju. Podczas gdy rodziny odbierały z rąk harcerzy podarunki, najmłodsi mogli do woli wybierać maskotki i pluszaki, które umieszczono w wielkim kartonie obok sceny. Spotkanie świąteczne w Urzędzie Gminy i Miasta zakończyło wspólne odśpiewanie kolędy „Przybieżeli do Betlejem”.

D.W.

"Wieści Miechowskie" - grudzień 2008r
Światło z Betlejem

Jak co roku przed Bożym Narodzeniem trafia do Polski Betlejemskie Światło Pokoju. Rozpalane w grocie narodzenie Jezusa w Betlejem, przywożone jest do Wiednia, a stamtąd za pośrednictwem skautów słowackich trafia do harcerskiego schroniska na Głodówce koło Łysej Polany.
Do Miechowa Ogień Betlejemski trafił z Kielc. 14 grudnia w kościele Świętej Jadwigi biskup Kazimierz Ryczan sprawował uroczystą mszę, podczas której harcerze ze Staszowa wręczyli mu lampion ze światłem z Betlejem. Wśród wielu delegacji hufców i środowisk harcerskich, które zjawiły się w Kielcach nie zabrakło przedstawicieli Drużyny Wędrowniczej 3DSH im. Roberta Baden-Powella i delegacji Hufca Miechów. W tym roku w skład ekipy wędrowników z miechowskiego LO weszli: Agata Pasek, Justyna Molęda, Agnieszka Soczówka i Joanna Misiek pod opieką harcmistrza Adama Kani. Z bożonarodzeniowymi życzeniami światło będą roznosić miechowscy harcerze do urzędów, instytucji, szkół i zakładów pracy.

ArAt

"Wieści Miechowskie" - grudzień 2008r
Dziewczyny lubią brąz

W sobotę, 13 grudnia, czteroosobowa grupa: Katarzyna Jeżów, Justyna Nocoń i Justyna Molęda z miechowskiego LO, pod opieką Andrzeja Śliwińskiego wzięła udział w III Memoriale im. Adama Kieresa w Olkuszu. To zawody wspinaczkowe, które odbywają się co roku, aby uczcić pamięć zaginionego członka olkuskiego speleoklubu.
W eliminacjach - w kategorii dziewcząt powyżej 12 roku życia - trzecie miejsce zajęła Katarzyna Jeżów. Do finału zakwalifikowano także pozostałe miechowianki. W kategorii mężczyzn powyżej 17 lat startował Andrzej Śliwiński. Tu wspinaczka przebiegała z dolną asekuracją - trzeba było wspinać się „na expresy”. Największą uwagę przykuwał przewieszony poziomo nad podłogą odcinek trasy, tam właśnie odpadało najwięcej uczestników. Podczas eliminacji, odbywała się jeszcze jedna konkurencja, czyli tzw. „pałowanie”. Uczestnicy wspinali się po linie 50 metrów w górę tylko za pomocą siły rąk i nóg. W tej konkurencji zwyciężyła ciekawość dziewcząt z miechowskiej ekipy. Justyna Nocoń i Katarzyna Jeżów, choć do tej pory nigdy nie trenowały tej specjalności, nie mogły darować sobie próby sił i udało im się wspiąć na samą górę. Finały wspinaczki na sztuczną ścianę były zacięte. Największy sukces odniosła Katarzyna Jeżów zdobywając w finale ponownie 3 miejsce i brązowy medal.

Justyna Molęda

"Gazeta Miechowska" - październik 2008r
Warsztaty dla harcerzy

Korzystając z pomocy finansowej Urzędu Miasta i Gminy w Miechowie oraz własnych funduszy w dniach 8-9 października 2008 roku harcerze z Drużyny Wędrowniczej 3 DSH im. Roberta Baden-Powella działającej przy LO w Miechowie zorganizowali dwudniowe warsztaty w Odporyszowie. Do udziału zaprosili także przedstawicieli samorządów klasowych z klas pierwszych miechowskiego liceum. Akcją koordynował Adam Kania zapraszając do współpracy psychologów z LO i ZS Nr 1: Agnieszkę Zielińska i Annę Czekaj.
Ośrodek zachwycił wszystkich uczestników wyjazdu. Rozległy teren otoczony lasem, plac zabaw, boisko, zagroda dla koni. Także sala noclegowa, jadalnia i świetlica wyposażona w komputery z dostępem do internetu stworzyły uczestnikom komfortowe warunki pracy. Początek pobytu po rozlokowaniu się w ośrodku to zajęcia integracyjne prowadzone przez Panie psycholog. Następnie odbył się dwugodzinny turniej paintballowy prowadzony przez Adma Kanię. Trzyosobowe drużyny wyposażone w markery znakujące farba, maski i ubrania ochronne rywalizowały w pobliskim lesie. Wygrywała ekipa która potrafiła zdobyć proporzec przeciwnika a obronić swój.
Kolejnymi zajęciami były bardzo ciekawe gry oparte na motywie familiady oraz kasyna z ruletką. Sprawdzały wiedzę, umiejętność kojarzenia faktów, logiczne myślenie i szybkość decyzji. Wieczorem po kolacji odbyła się jeszcze wieczornica harcerska. Warto dodać, dwoje spośród opiekunów tego wyjazdu: Agnieszka Zielińska i Adam Kania to członkowie ZHP działający w Kręgu Instruktorskim przy LO w Miechowie. Po obrzędowym początku uczestnicy obejrzeli multimedialną prezentację dotyczącej ostatniego roku działania DW 3DSH autorstwa drużynowej Marioli Paterek. Resztę wieczoru aż do późnych godzin nocnych wypełniły zabawy i gry.
Kolejny dzień to już wytężona praca. Uczestnicy najpierw dyskutowali o prawach i obowiązkach jakie stawia przed nimi statut szkolny. Następnie usłyszeli kilka porad jak rozmawiać z rodzicami, nauczycielami czy dyrekcją szkoły. Mogli wkrótce zaprezentować swoje umiejętności negocjacyjne podczas przygotowanych scenek. Przykładowe rozmowy polegały np. na przekonaniu rodziców aby pozwolili jechać na wycieczkę szkolną lub namówieniu dyrektora na skrócenie lekcji z powodu burzy śnieżnej. Odbyły się też zajęcia dotyczące technik relaksacyjnych. Znalazł się także czas na grę w siatkówkę czy zabawę na placu zabaw a także kontakt z naturą w postaci… kóz, koni, owiec i psów zamieszkujących ośrodek.
Smutno było opuszczać Odporyszów. Wszyscy jednak maja nadzieję że wrócą tu na kolejne warsztaty. A wiedze i umiejętności zdobyte podczas tego wyjazdu zaowocują aktywna działalnością samorządów szkolnych w miechowskim liceum.

Adam Kania

"Wieści Miechowskie" - październik 2008r
Zabawa i odpowiedzialność

18 października, dziesięcioosobowa grupa harcerzy z DW 3 DSH, pod opieką członków Kręgu Instruktorskiego: phm. Edyty Midro i hm. Adama Kani uczestniczyło w wyjeździe do Secemina. Harcerze i instruktorzy z Miechowa zostali tam zaproszeni w związku z uroczystościami wręczenia sztandaru 8 Środowiskowej Secemińskiej Drużynie Harcerskiej „Wertepy”. Znając umiejętności i doświadczenie wędrowników z Miechowa, komendant Hufca Szczekociny Cezary Huć zaproponował im zorganizowanie zajęć na pikniku harcerskim, który odbył się po zakończeniu części oficjalnej uroczystości. Zespół w składzie: Mariola Paterek, Wojtek Tkaczewski, Justyna Nocoń i Justyna Molęda zajął się przygotowaniem wspinaczki na transportery. Aby móc asekurować wspinaczy harcerze musieli wykonać niełatwe zadanie zbudowania stanowiska asekuracyjnego między dwoma wysokimi drzewami. Wymagało to dużych umiejętności wspinaczki (tym razem nie skałkowej, ale na drzewa) oraz technicznej przy wiązaniu węzłów, stosowaniu naciągów i budowaniu stanowisk. Wszystko musiało gwarantować stuprocentowe bezpieczeństwo dla wspinających się dzieci. Druga grupa, czyli Agata Pasek, Bogdan Cichy, Joanna Dudek, Joanna Misiek, Sylwia Kowal i Agnieszka Soczówka zbudowała i obsługiwała strzelnicę paintballową. Ponad dwieście dzieci i dorosłych mogło skorzystać z tej atrakcji. Sprzęt do strzelania i tarcze dostarczyli harcerze z Miechowa, którzy od paru lat chętnie organizują takie turnieje, a kulki sponsorował Hufiec Szczekociny. Każdy kto pierwszy raz miał w ręku marker do paintballa został szybko przeszkolony aby bezpiecznie się nim posługiwać. Z celnością czasami były problemy i mimo, że harcerze uważnie obserwowali czy lufa rzeczywiście skierowana jest w stronę tarczy to na sąsiadującej z tarczami stodole też pojawiło się kilka kolorowych śladów. Szczególnie ważnym efektem tego wyjazdu było potwierdzenie kompetencji i profesjonalizmu wędrowników z drużyny działającej przy LO. Uczestnicząc w kursach wspinaczkowych, warsztatach, zbiórkach i szkoleniach zdobywali wszelkie potrzebne umiejętności. Teraz okazało się, że młodym ludziom w wieku 16 – 19 lat można powierzyć odpowiedzialne zadania, gdzie muszą zadbać nie tylko o wesołą zabawę, ale także o życie, zdrowie i bezpieczeństwo swoje oraz tych, którzy zaufali harcerzom. Wędrownicy z DW 3 DSH dziękują bardzo druhnie Edycie Midro za pomoc w zorganizowaniu wyjazdu do Secemina.

ArAt

"Wieści Miechowskie" - październik 2008r
Uprzedzić nudę i stres

Licealiści w Odporyszowie

W dniach 8-9 października grupa harcerzy z Drużyny Wędrowniczej 3DSH im. R. Baden-Powella, działającej przy miechowskim Liceum Ogólnokształcącym, wraz z członkami samorządów klas pierwszych, uczestniczyła w dwudniowych warsztatach, które odbyły się w Odporyszowie. Pobyt młodzieży był możliwy dzięki pomocy finansowej Urząd Gminy i Miasta w Miechowie oraz DW 3 DSH. Zajęcia prowadzone były przez psycholog Annę Czekaj, psycholog i jednocześnie instruktorkę ZHP Agnieszkę Zielińską oraz instruktora ZHP Adama Kanię. Warsztaty dotyczyły profilaktyki uzależnień, zdolności kierowania grupą, umiejętności prowadzenia rozmów i negocjacji, korzystania z praw uczniowskich gwarantowanych przez statut szkoły oraz doskonalenia umiejętności autoprezentacji. –„Dość często profilaktykę ludzie mylą z terapią. Wystarczy jednak dobrze zrozumieć hasło: lepiej zapobiegać niż leczyć i już trafiamy do sensu działań profilaktycznych. Zapobiegamy przyczynom, czyli między innymi stresowi szkolnemu, nudzie, bylejakości, brakowi wpływu na to, co dzieje się w otaczającym nas świecie” – mówi A. Kania. Główną atrakcją pierwszego dnia był paintball. W grze brało udział 18 osób podzielonych na trzyosobowe grupy, wyposażone w profesjonalny sprzęt. Dwie godziny spędzone w lesie, poświęcone znakowaniu się farbą wystrzeliwaną z markerów dostarczyły wielu emocji. Wieczorem odbyło się ognisko połączone ze śpiewem i pieczeniem kiełbasek, po którym wszyscy zgromadzili się przy kominku na wieczornicy harcerskiej, by podsumować dzień. Dla harcerzy jednak dzień trwał dalej i wraz z bardziej wytrwałymi pierwszoklasistami integrowano się poprzez pląsy i zabawy. Za dnia można było spędzić czas także w towarzystwie zwierząt - koni, psów, kóz lub owiec, czemu sprzyjała piękna pogoda. Przez 24 godziny pobytu uczestnicy wcielili się także w mieszkańców miasteczka Palermo, pośród których grasowała czteroosobowa mafia. Spotkania samorządu miasta i działalność „przestępcza” członków mafii dawała doskonałą możliwość do prezentowania na obradach swoich spostrzeżeń, oskarżeń, obrony, a przede wszystkim doskonałej zabawy. W drugim dniu większość zajęć odbywała się w budynku, a w przerwach był czas na zajęcia sportowe. Podobno godzina śmiechu to dzień życia dłużej, jeżeli to prawda - wszyscy obecni w Odporyszowie mają już życie przedłużone o 48 dni...

Agata Pasek

"Gazeta Miechowska" - wrzesień 2008r
Wędrownicza Watra 2008

Pod koniec sierpnia każdego roku odbywa się impreza harcerska zwana Wędrowniczą Watrą, na którą zjeżdżają się drużyny wędrownicze z całej Polski. W tym roku tradycyjne spotkanie odbyło się w Suchedniowie, koło Kielc. Powiat miechowski reprezentowała Drużyna Wędrownicza 3DSH z LO w Miechowie, w składzie: Karolina Ucka, Kasia Jeżów, Justyna Molęda i Bogdan Cichy. Opiekę nad miechowskimi wędrownikami sprawowali podharcmistrzyni Anna Pardała oraz harcmistrz Adam Kania.
Od pierwszego dnia Watry miechowscy harcerze administrowali dwoma biwakami: zielonym i niebieskim. W związku z powyższym wybudowali bramę, postawili maszty z flagami oraz zajmowali się rozwiązywaniem problemów związanych z codziennym funkcjonowaniem biwaków. W tym roku przypadła im funkcja drużyny sztabowej. Do ich obowiązków należało udzielanie pomocy zbłąkanym wędrownikom, wyznaczanie miejsc do rozbicia namiotów oraz informowanie uczestników o codziennych zajęciach. W czasie kolejnych dni na Watrze można było uczestniczyć m.in. w zajęciach prowadzonych przez Żandarmerię Wojskową, SOK, w koncercie zespołu Fok, zajęciach z ekologii, zajęciach z ratownikami medycznymi, ogniobraniu i wielu innych. Jak to w środowisku harcerskim bywa nieustannie poznaje się nowych znajomych oraz odnawia znajomości z dawnymi. Na tegorocznej Watrze nie zabrakło uśmiechu, humoru oraz dobrego wychowania. Każdy odwiedzający biwak prowadzony przez wędrowników z LO mógł liczyć na przyjazną atmosferę bez względu na to czy był stary, czy młody oraz z jakiej części Polski pochodził.
Warto również wspomnieć, że na najwyższym szczeblu władzy była absolwentka miechowskiego LO , była drużynowa 3DSH phm. Dorota Kurpios, która była odpowiedzialna za program całej imprezy.
Kolejna Watra już.. a może dopiero za rok. Tym razem celem wędrówki polskich harcerzy będzie Wielkopolska. Przed harcerzami kolejny rok wyzwań, nauki i ciężkiej pracy, a za rok znów rozpalą ogień dla spóźnionego wędrowca…

Karolina Ucka

"Wieści Miechowskie" - wrzesień 2008r
Pod zielonym proporcem

Wędrownicy to najstarsza grupa harcerska w wieku 16-25 lat. Co roku, pod koniec sierpnia, zbierają się na tradycyjnej imprezie zwanej Wędrowniczą Watrą. Tym razem miejscem spotkania ponad 500 członków ZHP stał się Suchedniów niedaleko Kielc. Harcerze z Drużyny Wędrowniczej 3DSH, działającej przy LO w Miechowie byli uczestnikami poprzedniej Watry w Kłodzku, a w tym roku znaleźli się na tej imprezie już nie jako uczestnicy, ale w gronie organizatorów, czyli drużyny sztabowej. Komendantami połowy wędrowniczych biwaków byli instruktorzy z miechowskiego kręgu – podharcmistrzyni Anna Pardała (obecnie mieszkająca i pracującą w Łodzi) i harcmistrz Adam Kania. Obsługę tych biwaków stanowili harcerze z 3 DSH – Karolina Ucka, Kasia Jeżów, Justyna Molęda i Bogdan Cichy. Studiująca w Krakowie Joanna Tarko, również instruktor z 3DSH, była członkiem drużyny, działającej przy sztabie organizacyjnym.
Od pierwszego dnia biwaki: niebieski i zielony (zwany „zielonym elephantem”) administrowane przez miechowskich harcerzy stanowiły wzorowo zorganizowaną bazę noclegową. Powstała nie tylko tablica ogłoszeń, brama czy maszt z flagą, ale także biuro koordynujące wszelkie sprawy, począwszy od wyznaczenia miejsca na rozstawienie namiotów, skończywszy na rozdawaniu uczestnikom batoników i gadżetów od sponsorów. A znajomi i przyjaciele z poprzednich imprez, rajdów i biwaków zawsze mogli liczyć na herbatę, ciastka i kiełbasę z grilla.
Kolejne dni na Watrze to zajęcia dla grup i imprezy towarzyszące. Można było uczestniczyć w pokazach organizowanych przez Żandarmerię Wojskową, SOK, w koncercie zespołu Fok, zajęciach z ekologii, zajęciach z ratownikami medycznymi i wielu innych. A na biwakach uczestnicy spotykali starych znajomych i poznawali nowych. Nigdy nie zabrakło uśmiechu i miłych słów zarówno ze strony organizatorów, jaki i uczestników. Na biwakach panowała zawsze przyjacielska i radosna atmosfera. I nikt nie obrażał się za uwagi wykrzykiwane przez tubę, traktując te dowcipne upomnienia, jako miłą formę utrwalania dobrych obyczajów, np. wchodzenia do obozu przez bramę, a nie przez ogrodzenie.
Na tle innych środowisk harcerskich młodzi ludzie z Miechowa wypadli doskonale. Szczególnie przygotowanie logistyczne, ich namioty, wystrój biwaków, umundurowanie, nie wspominając o grillu, megafonie i odblaskowych ubraniach wartowników, które wyróżniały tę ekipę na polu namiotowym. W spontanicznej zabawie w zdobywanie flag obozów również najdłużej, bo aż do ostatniej nocy miechowski biwak zachował swój zielony proporzec. Pogłoski, że to oni zdobyli flagi pozostałych trzech biwaków pozostawić należy jednak bez komentarza...
Warto wspomnieć, że to nie koniec miechowskich akcentów na Watrze. Zastępcą komendanta do spraw programowych całej imprezy była phm. Dorota Kurpios – kiedyś uczennica LO Miechów i drużynowa 3 DSH. W gronie przygotowujących zajęcia „akademików” także znalazła się drużynowa 3 DSH sprzed 2 lat pwd. Barbara Tarko.
Za rok kolejna Watra – tym razem w Wielkopolsce. Choć przed harcerzami z Miechowa jeszcze cały rok pracy, służby i zabawy to już myślą o spotkaniu z poznanymi w tym roku przyjaciółmi.

ArAt

"Wieści Miechowskie" - wrzesień 2008r
Animatorzy Czasu

W dniach od 4 do 17 sierpnia w Międzywodziu, na wyspie Wolin, odbywał się Kurs Drużynowych, organizowany przez Komendę Hufca ZHP w Szczekocinach. Jego uczestnikami byli między innymi harcerze z Miechowa.

Na przyszłych liderów organizacji młodzieżowych kształciły się: Agata Pasek, Justyna Nocoń i Justyna Molęda – harcerki z Drużyny Wędrowniczej 3DSH im. Roberta Baden-Powella, działającej przy LO w Miechowie. /,br> Kurs w formie obozu pod namiotami miał urozmaicony program. Zajęcia prowadzili młodzi i bardziej doświadczeni instruktorzy Kieleckiej Chorągwi ZHP – łącznie, przez 13 dni na zmianę - 6 instruktorów. Program obejmował między innymi wiedzę o statucie i podstawach wychowawczych ZHP, metodykę harcerską, musztrę, mediacje, motywowanie, regulaminy i przepisy organizacyjne, podstawy psychologii, techniki harcerskie. Uczestnicy musieli przygotować także samodzielnie próby na stopnie harcerskie, a na zakończenie poprowadzić według stworzonego przez siebie konspektu zajęcia dla młodszych uczestników obozu. Całość zajęć kończyła rozmowa kwalifikacyjna. Całej trójce z Miechowa udało się uzyskać dyplom ukończenia kursu.
Oprócz nauki kursanci także wypoczywali na swojej Bazie Animatorów Czasu – tak bowiem brzmiała nazwa kursu. Były wyjścia na plażę, podziwianie zachodów słońca, dyskoteki i pokazy iluzjonisty, rozgrywki sportowe i rejs statkiem. Były też codzienne konkursy, polegające na odgadywaniu na podstawie życiorysów, z jaką słynną osobą z historii świata spotkają się harcerze w danym dniu. Wieczorem na podsumowanie dnia mogli usłyszeć więcej o takich sławach jak: Edmund Hillary, Albert Einstein, Albert Schweitzer, Krzysztof Kolumb i inni.
Komendantem kursu drużynowych Baza AC w Międzywodziu był harcmistrz Adam Kania, a w skład kadry instruktorskiej weszła drużynowa 3DSH, przewodnik Mariola Paterek. Także w składzie kadry, odbywającego się w tym samym czasie Kursu Przybocznych i Zastępowych, znalazła się przedstawicielka drużyny im. Roberta Baden-Powella – druhna przewodnik Katarzyna Piechowicz. Uczestnicy kursu składają podziękowanie Komendzie Miechowskiego Hufca ZHP za pomoc, która umożliwiła całej trójce pobyt na dwutygodniowym kursie.

ArAt

"Dziennik Polski" - lipiec 2008r.

Przygoda i odpowiedzialność
Wakacje licealistów

W dniach 26-29 czerwca grupa 12 osób z LO w Miechowie uczestniczyła w wyjeździe zorganizowanym przez Drużynę Wędrowniczą 3DSH. Opiekunami wycieczki a zarazem instruktorami wspinaczki byli Andrzej Śliwiński i Adam Kania. Wśród uczestników były także Mariola Paterek i Martyna Nowak które dysponują umiejętnościami zdobytymi na profesjonalnym kursie wspinaczki PZA. Grupa obozowała pod namiotami w miejscowości Kostkowice na bazie Hufca Zawiercie.
Codziennie do miejsca wspinaczki należało przejść szlakami turystycznymi od 7 do 9 kilometrów i tyle samo w drodze powrotnej. Wspinaczka odbywał się na skały w okolicach Rzędkowic i Mirowa.
Uczestnicy najpierw musieli się zapoznać z teoretycznymi zasadami bezpiecznej wspinaczki, następnie ćwiczyli już praktycznie wiązanie węzłów oraz prawidłowe zakładanie sprzętu.
Pierwsze podejścia były dosyć proste ale wkrótce zaczęły się trudniejsze drogi których pokonanie wymagało już większego wysiłku. Aby oswoić się z wysokością przygotowane zostały także zjazdy z przewieszonej nad urwiskiem skały oraz przejścia nad zapadliskami gdzie wspinacz idzie po jednej linie trzymając się drugiej. Uczestnicy także uczyli się asekurować swoich kolegów podczas wspinaczki. Ta umiejętność pozwoli im w przyszłości samodzielnie uprawiać tez sport.
Ciekawe były także wspinaczki wąskimi kominami skalnymi oraz ćwiczenia z używania drabinki linowej. Oprócz wspinaczki był także dzień przeznaczony na zwiedzanie. Uczestnicy odwiedzili zamki w Mirowie i Bobolicach. Mieli także czas na zbierani jagód i poziomek których pełne były okoliczne lasy.
Wieczorami był czas na grilla, frytki, zupę gotowaną w kociołku na ognisku , rekreacje i odpoczynek. Odbyło się też obrzędowe ognisko harcerskie, na którym przyrzeczeni harcerskie złożyła Justyna Molęda.
Wyjazd maił bardzo duże znaczenie nie było on bowiem tylko rekreacją i wypoczynkiem – uczył z jednej strony konieczności przełamywania własnych słabości i upartego dążenia do celu a z drugiej strony odpowiedzialności za bezpieczeństwo osób które wspinając się swoje życie i zdrowie powierzają asekurującemu go od dołu koledze.

"Gazeta Miechowska" - czerwiec-lipiec 2008r
I Powiatowy & XV Harcerski Rajd Kościuszkowski

Impreza harcerska została zorganizowana 30 – 31 maja, przez Liceum Ogólnokształcące w Miechowie i DW „3DSH” im. R. Baden Powella pod patronatem Starosty Powiatu Miechowskiego Mieczysława Bertka. Był to już piętnasty Rajd Kościuszkowski, a udział w nim wzięły również inne grupy: Drużyna z Gimnazjum w Charsznicy oraz 11 Drużyna Wędrownicza z Technikum im. T. Zawadzkiego. Harcerze wyruszyli o godzinie 9 spod Dworka Kościuszki, zaś celem marszu były oczywiście Racławice, miejsce związane z patronem rajdu. Trasa, którą przemierzali uczestnicy bynajmniej nie biegła główna ulicą, tylko skrajem lasu i okolicznymi polami. Dla urozmajcenia co pewien czas harcerze musieli odmeldowywać się w tzw. punktach kontrolnych, gdzie też ich obowiązkiem było wykonywanie przeróżnych zadań, typu: rzucanie do siebie mokrym mydłem czy układaniem z siebie liter. Po dotarciu na miejsce harcerzom przygotowano nocleg w SP w Racławicach. Uczestnicy mieli także okazję zjeść pyszny żurek przygotowany przez harcerzy z LO.
Później pozostał już tylko wieczór pełen zabaw i rozrywek, wśród których znalazły się: występy karaoke, przeciąganie liny na folii zmoczonej wodą i płynem, bitwa na martymoliery. Natomiast wieńczącą program akcją był zjazd na tyroce pod Kopcem Kościuszki.
Około godziny 11.30 odbył się pożegnalny apel po czym uczestnicy wrócili do domu we własnym zakresie. Serdeczne podziękowania w imieniu DW „3DSH” należą się wyżej wymienionym organizatorom imprezy, jak również Dariuszowi Marczewskiemu za zorganizowanie transportu z Zarządu Dróg Powiatowych oraz Pani Dyrektor SP w Racławicach H. Kawiorskiej za gościnę i opiekę. Jak twierdzi Komendant – pwd. Mariola Paterek „ -Owy rajd należy zaliczyć do udanych, ponieważ wszystko odbyło się w miłej i przyjaznej atmosferze, a i pogoda nam dopisała”.

Roksana Rał

"Wieści Miechowskie" - czerwiec 2008r
Piechotą do lata

Od 5 do 8 czerwca harcerze z drużyny wędrowniczej 3 DSH, działającej przy LO w Miechowie ruszyli na świętokrzyskie szlaki. Tym razem gościły ich trasy jubileuszowego 50. Harcerskiego Rajdu Świętokrzyskiego, organizowanego przez Hufiec Starachowice.

Ośmioosobowy patrol pod przewodnictwem drużynowej pwd. Marioli Paterek wybrał najliczniejszą, piątą trasę, której komendantem od lat jest hm. Tomasz Łebek – dobry znajomy członków 3 DSH z wielu wspólnych imprez harcerskich.
Cztery dni wędrówki z plecakiem to nawet w niewysokich Górach Świętokrzyskich duży wysiłek. Zwłaszcza, jeśli dodatkowo trzeba wykonywać czasami bardzo trudne zadania na punktach kontrolnych. Mimo to na ogniskach i wieczornych spotkaniach przy gitarze nikomu nie brakowało sił. Tym razem patrol z Miechowa zajął 6. Miejsce, ale najważniejsza była dobra zabawa i spotkania z przyjaciółmi.
Harcerze już planują kolejne wyjazdy. Najbliższy, to jeszcze czerwcowy wyjazd na wędrówki i wspinaczki. Bazę stanowić będzie stanica Hufca ZHP Zawiercie w Kostkowicach w Jurze Krakowsko - Częstochowskiej.

ArAt

"Wieści Miechowskie" - maj 2008r
Na szlaku Kościuszki

W dniach 30-31 maja po raz kolejny harcerze i uczniowie wyruszyli na szlaki ziemi miechowskiej i racławickiej, aby uczestniczyć w XV Harcerskim Rajdzie Kościuszkowskim. W tym roku patronat nad rajdem objął starosta Mieczysław Bertek. Dlatego był to także pierwszy Powiatowy Rajd Kościuszkowski.

Wszystkie grupy startowały sprzed Dworku Kościuszki w Miechowie. Punkty kontrolne czekały ich już w lesie Gawroniec, gdzie Justyna Dudzińska i Agata Pasek przygotowały pierwsze konkurencje. Trzeba było szukać ukrytych w lesie przedmiotów, przechodzić między zasiekami zrobionymi z ledwo widocznych nitek, a także sprawnie rzucać i łapać mokre, więc bardzo śliskie mydło. Kolejny punkt kontrolny w okolicach lasu klonowskiego sprawdzał umiejętność udzielania pierwszej pomocy. Punktem tym kierowały Justyna Molęda i Joanna Dudek, które jesienią ukończyły specjalny sześciodniowy kurs ratownictwa przedmedycznego. Kolejny i ostatni punkt znajdował się przy rezerwacie Sterczówka - prowadziły go Lena Konieczna i Małgorzata Byszewska. Trzeba było wykazać się sprawnością fizyczną i umiejętnością odczytywania napisów, które z własnych postaci układali uczestnicy rajdu. Na miejscu, w Szkole Podstawowej w Racławicach drużyny czekała miła niespodzianka w postaci domowej roboty żurku. Potem w punktowanych konkurencjach uczestnicy walczyli o zwycięstwo w rajdzie. Było przeciąganie liny, ale zawodnicy bez butów ustawieni byli na polanej wodą z mydłem folii... Ciekawa też była konkurencja z łapaniem jajka rzuconego przez kolegę z drużyny. Liczyła się odległość pod warunkiem, że jajko się nie rozbiło… Był też konkurs na celność strzałów z paintballa. Tu najlepszym wynikiem popisał się ksiądz Radosław, reprezentujący ekipę z ZS nr 2.
Po takich zabawach miło było usiąść na wieczornicy przy rozpalonych świecach i posłuchać gawędy komendantki rajdu druhny przewodnik Marioli Paterek. W wieczornicy uczestniczyli także przedstawiciele komendy hufca: harcmistrz Leonard Mazur i podharcmistrzyni Zofia Piechowicz.
Po północy harcerzy z drużyny wędrowniczej 3DSH czekało jeszcze jedno ważne wydarzenie. Przy niewielkim ognisku przyrzeczenie harcerskie złożyła Joanna Dudek, a naramiennik wędrowniczy otrzymał oboźny rajdu Wojtek Tkaczewski. Rankiem obsługa rajdu pod kierownictwem Klaudii Pluty powitała uczestników smacznym śniadaniem. Potem odbył się konkurs historyczny prowadzony przez zastępczynię komendanta do spraw programowych Kasię Piechowicz. Pierwsze miejsce zajęły ex aequo Beata Pietrzyk i Agata Cygnarowska z gimnazjum w Charsznicy, a trzecie Katarzyna Adamek z miechowskiego gimnazjum. Otrzymały one nagrody książkowe ufundowane prze LO w Miechowie.
Następnie wszyscy ruszyli w pobliże Kopca Kościuszki, gdzie mogli skorzystać z tyrolek przygotowanych przez Andrzeja Śliwińskiego, Martynę Nowak i Adama Kanię.
Rajd zakończył uroczysty apel, w którym uczestniczyły nie tylko patrole rajdowe, ale także zaproszeni goście: dyrektor Liceum im. Tadeusza Kościuszki w Miechowie Zygmunt Dróżdż, członek Zarządu Powiatu Dariusz Marczewski oraz radny Gminy i Miasta Miechów harcmistrz Ryszard Chwastek. Puchar Dyrektora Liceum dla zwycięzców rajdu, a jednocześnie dla najlepszej drużyny harcerskiej otrzymała 11 DW z Zespołu Szkół nr 2 w Miechowie, której opiekunem była Anna Wysocka. Najlepszym zespołem szkolnym okazała się grupa z gimnazjum im. A. Malatyńskiego z Charsznicy prowadzona przez Tomasza Rogowskiego, która otrzymała puchar Starosty Miechowskiego.
Organizatorem rajdu było Liceum Ogólnokształcące im. Tadeusza Kościuszki w Miechowie. Kadrę stanowili nauczyciele, absolwenci i uczniowie LO oraz członkowie Drużyny Wędrowniczej 3 DSH działającej przy szkole: Mariola Paterek, Katarzyna Piechowicz, Adam Kania, Wojciech Tkaczewski, Justyna Molęda, Joanna Dudek, Małgorzata Byszewska, Lena Konieczna, Agata Pasek, Justyna Dudzińska, Bogdan Cichy, Klaudia Pluta i Norbert Lasak.
Szczególne podziękowania należą się osobom, które pomogły w organizacji rajdu: dyrektor Szkoły Podstawowej w Racławicach Halinie Kawiorskiej, naczelnikowi Wydziału Oświaty przy Starostwie Powiatowym Leonardowi Mazurowi, członkowi Zarządu Powiatu Dariuszowi Marczewskiemu, dyrektorowi LO Zygmuntowi Drożdżowi oraz Andrzejowi Śliwińskiemu i Markowi Paskowi.

ArAt

"Wieści Miechowskie" - marzec 2008r
Czarnym Szlakiem

W dniach 29.02-2.03.2008 odbył się Zimowy Rajd Wędrowników „Czarny Szlak”. Od 4 lat jest on organizowany prze harcerzy z 8 Kieleckiej Drużyny Harcerzy im. Zawiszy Czarnego. W tym roku po raz pierwszy wziął w nim udział patrol z 3 DSH działającej przy LO w Miechowie w składzie: Justyna Nocoń, Justyna Molęda, Asia Dudek, Kasia Jeżów i Adam Kania wzbogacony o druhnę Anię Wrześniak z hufca Szczekociny.
W pierwszy dzień rajdu to trasa wiodąc po Kielcach. Należało odnaleźć i odwiedzić jak najwięcej miejsc zaproponowanych przez organizatorów. Na trasie znalazło się miedzy innymi muzeum zabawek, Kadzielnia, stadion sportowy, Muzeum Miasta Kielce i wiele innych atrakcji. Wśród zadań pierwszego dnia było także zrobienie zdjęć ilustrujących podane przez organizatorów cytaty, odszukanie pierwsze symptomy wiosny, rozwiązanie krzyżówki z haseł odszukiwanych na tablicach pamiątkowych, szyldach sklepów i instytucji a także ułożenie wiersza oraz okrzyku.
Ten dzień zakończył się w Oblęgorku zwiedzeniem muzeum Henryka Sienkiewicza. Na wieczornicy każdy patrol z aż 27 które przybyły z całej Polski na rajd prezentował swoje środowisko. Ale dopiero drugi dzień był wielkim wyzwaniem dla patroli. Ponad 20 kilometrów marszu w strugach deszczu i porywistego wiatru. A jeśli ktoś nie trafił idealnie w punkt kontrolny na niełatwej trasie to nadrabiał biegiem kilka kilometrów. Na punktach kontrolnych czekały liczne atrakcje mimo, że trzeba się było napracować. Pokonywanie toru przeszkód w OP1, przebijanie balonika szpilka przymocowaną do tylnego zderzaka samochodu, przeprawa bo moście linowym z tacą pełną piłeczek tenisowych, składanie komórki na czas i wiele innych ciekawych zadań. Najfajniejsze jednak były kłady. Każdy uczestnik mógł popróbować sił na tych czterokołowcach. Punktowanym zdaniem po kilku próbnych przejazdach było przewiezienie kładem tacy z piłeczkią pingpongową po bardzo nierównym i wyboistym terenie.
Zmęczeni harcerze na miejscu biwaku i rzeźbili z mydła kolejne zadnie czyli wędrowniczą watrę a inni rozwiązywali wcale nie proste „sudoku”. Wieczorem koncert zespołu "Fok" , a potem do samego świtu zabawy i śpiewanie przy dźwiękach gitary – jak to u harcerzy. I blues o czwartej nad ranem…
W niedzielę rano polowa msza święta, potem sprzątanie i apel kończący. Wszyscy żałowali ze czas tak szybko minął. Pewnie na wiosnę znów większość uczestników spotka się ze sobą na innych harcerskich rajdach. Rajd był bardzo trudny, ale tym większa satysfakcja pięciu śmiałków z Miechowa, którzy pokonali go od początku do końca.

ArAt

"Wieści Miechowskie" - luty 2008r
Udany biwak,

czyli odpoczynek po harcersku!

W dniach 30.01.08- 01.02.08 korzystając z gościnności Pani Dyrektor Szkoły Podstawowej w Mostku- Edyty Midro, harcerze mogli uczestniczyć w trzydniowym biwaku. W środowe przedpołudnie do szkoły w Mostku przybyli pierwsi uczestnicy warsztatów. Byli to uczniowie miechowskiego Liceum Ogólnokształcącego, przedstawiciele hufców Busko, Kielce i Szczekociny oraz harcerze z Zespołu Szkół Nr 2. Rozpoczęła się świetna przygoda. Instruktorzy w dość nietypowy, ale profesjonalny sposób przekazywali harcerzom arkana wiedzy o historii ZHP. Druhna Agnieszka Zielińska dbała o sferę emocjonalną i poprzez liczne zabawy pomagała nam poznać samych siebie. Jedną z atrakcji był konkurs na najlepiej pomalowaną twarz biwaku. Myśl o nagrodzie skłoniła uczestników do wytężenia wyobraźni i stworzenia pięknych i zabawnych wzorów. Dzięki doświadczeniu hm. Adama Kani poznaliśmy wiele sposobów spędzania wolnego czasu. W przerwach pomiędzy zajęciami wolne chwile umilał nam dźwięk gitary połączony ze śpiewem uczestników i licznymi zabawami harcerskimi. Kwintesencją próby wędrowniczej, o której również mówiliśmy na zajęciach, było otrzymanie naramienników wędrowniczych przez Katarzynę Piechowicz, Olgę Wawrzak i Annę Wrześniak. Ważnym momentem czwartkowego apelu nocnego było złożenie Przyrzeczenia Harcerskiego przez Justynę Nocuń i Wojciecha Tkaczewskiego. Piątkowym apelem pożegnalnym zakończyliśmy pobyt w Mostku. Nad całością czuwała opiekuńcza kadra w składzie hm. A. Kania, phm. A. Zielińska, pwd. M. Paterek, pwd. M. Lewicka, pwd. S.Wójcik oraz czteroosobowa obsługa.

Agata Pasek

www.miechow.eu - czwartek, 20 grudzień 2007
"Młodzież i Gmina z tymi, którym jest trudniej"

Z myślą o tych rodzinach z naszej gminy, które znajdują się w trudnej sytuacji finansowej w środę w sali konferencyjnej Urzędu Gminy i Miasta odbyło się świąteczne spotkanie pn „ Młodzież i gmina z tymi, którym jest trudniej” . Organizatorem spotkania był Burmistrz Gminy i Miasta w Miechowie Krzysztof Świerczek oraz Drużyna Harcerska 3 DSH działająca przy Liceum Ogólnokształcącym prowadzona przez phm Adama Kanię. Licznie przybyłym uczestnikom bożonarodzeniowe życzenia złożył Ksiądz Maciej Radej życząc przede wszystkim Bożego pokoju, tego, który od tysiącleci buduje atmosferę nadziei, szczęścia i miłości wśród ludzi.
Betlejemskie Światło Pokoju jest symbolem - ciepła, miłości i pokoju. Światło to dla mieszkańców Gminy przekazane zostało na ręce Burmistrza przez Harcerzy z Drużyny 3 DSH działających w LO Miechów. To także oni czynnie wspierali tę inicjatywę. Harcerze wręczali zaproszonym rodzinom świece z Betlejemskim Światłem Pokoju by jego blask znalazł się w ich domach podczas wieczerzy wigilijnej oraz świąteczne paczki.
Część artystyczną spotkania zwieńczyło przedstawienie jasełkowe, które zaprezentowały dzieci z przedszkola Nr 2 w oraz Szkoły podstawowej Nr 1 w Miechowie. Wśród blasku wigilijnych świec z betlejemskim światełkiem, kolęd śpiewanych przez dzieci dało się zaobserwować radość najmłodszych zaproszonych z otrzymanych świątecznych paczek. Mamy nadzieję, że to świąteczne spotkanie w UGiM wpisze się w tradycję cyklicznych spotkań organizowanych wspólnie przez Harcerzy i Gminę.

"Wieści Miechowskie" - lipiec 2007r.
Zawsze w górę…

Hasło to w przenośni i dosłownie wciąż motywuje harcerzy z Drużyny Wędrowniczej 3 DSH im. Roberta Baden-Powella z miechowskiego Liceum Ogólnokształcącego do podejmowania kolejnych wyzwań.

14 czerwca dziewięć osób z LO, w tym siedmiu harcerzy, z własnym sprzętem udało się na Jurę Krakowsko-Częstochowską w okolice Rzędkowic. Każdy z nich chciał sprawdzić swoje umiejętności we wspinaczce skałkowej. Podczas gdy trójka przeszkolonych harcerzy zakładała dwa stanowiska na 15-metrowej skale, reszta uczestników, w większości nowicjuszy, obierała strategie jak dostać się na górę. Widocznie dobrze wykorzystali ten czas, gdyż bardzo szybko wszyscy przeszli obie wytyczone drogi. Kolejna droga wiodła tak zwaną studnią czyli wspinacz ze wszystkich stron otoczony był skałami. To rzadka i wielka atrakcja w rejonach wspinaczkowych. Potem jeszcze dwie drogi w tym jedna z niełatwym trawersem w powietrzu. Łącznie młodzież i ich opiekunowie wdrapali się na pięć dróg skalnych. Wszyscy stosowali się w trudnych chwilach do najprostszej techniki, znanej każdemu wspinaczowi: „ręce i nogi w górę- reszta sama pójdzie”. Przez większą cześć wyjazdu uczestnicy cieszyli się przyjemnym słońcem, dopiero po południu zaskoczyła ich burza. Ale jak stwierdziła jedna z harcerek: „ekstremalnej wspinaczce musi towarzyszyć ekstremalna pogoda”. Na koniec dnia wszyscy bardzo zmęczeni, a jeszcze bardziej zadowoleni z osiągniętych szczytów powrócili bezpiecznie do domu.
Odpoczynek i regeneracja sił nie trwały długo. Już 16 czerwca, podczas Dni Miechowa Adam Kania, Martyna Nowak i Mariola Paterek zorganizowali wspinaczkę na transportery. Dzieci miały wspaniałą zabawę wspinając się po niestabilnej konstrukcji, którą same budowały z transporterów. Niektórzy w ten sposób przełamywali swój lęk wysokości. Maksymalny wynik wyniósł dwadzieścia skrzynek. Osiągnęło go kilku śmiałków, dlatego przy równym wyniku o zwycięstwie decydował młodszy wiek uczestnika. W kategorii chłopców wygrał Marcin Michałkiewicz, a w kategorii dziewcząt Paulina Belica. Nagrody dla najlepszych ufundowali sponsorzy imprezy.
Uśmiechnięte buzie wszystkich dzieci zachęciły harcerzy z trzeciej DSH do zorganizowania podobnej wspinaczki podczas zawodów strażackich w Falniowie. 24 czerwca, współpracując z Miechowskim Domem Kultury, mogli dać niecodzienną rozrywkę kolejnym dzieciom. Na miejscu czekała ich niespodzianka: oprócz młodych śmiałków znaleźli się starsi strażacy chętni sprawdzić swoją sprawność fizyczną. Asekuracja ich nie należała do łatwych czynności, mimo to harcerki podjęły się tego zadania. Wygrana należała jednak do młodszego uczestnika. Radosław Paterek wyszedł aż na dwadzieścia dwa transportery. Wszystkim przypadła do gustu taka zabawa, a harcerze kolejny raz pokazali się z najlepszej strony. Tym razem w organizację oprócz wymienionej już trójki włączyli się także Wojciech Wypych i Kasia Adamek.
Ambicje harcerzy z LO nie kończą się. Już w lipcu planują kolejny wyjazd na wspinaczkę skałkową. Tym razem chcą zabrać na nią skautów, którzy przyjadą z Belgii. Jeśli wyjazd dojdzie do skutku na pewno będzie wart kolejnego artykułu.

Mariola Paterek

"Wieści Miechowskie" - czerwiec 2007r.

Rajd Świętokrzyski

Na świętokrzyskich szlakach

Jak co roku na początku czerwca nieliczna ale sprawna reprezentacja harcerzy z Miechowa ruszyła na szlaki już 49 harcerskiego Rajdu Świętokrzyskiego. Przemierzając Góry Świętokrzyskie można było spotkać starych i poznać nowych znajomych. W tym roku grupie z Miechowa towarzyszyła na trasie drużyna „Czeneka” z Kobyłki pod Warszawę słynna z tego że na wszelkich imprezach biorą udział wraz z psami. W tym roku przywieźli ich na rajd aż 16. Także wspomnieć należy o dwóch przemiłych ekipach z Łodzi oraz o znanej od lat obsłudze V trasy – 38 Starachowickiej Drużynie Harcerskiej.
Atrakcje rajdu były różnorodne- począwszy od pakowania bagażnika dachowego samochodu terenowego… bez dotykania samochodu a skończywszy na pożeraniu pączków bez oblizywania się. Było też strzelanie z łuków i paintball, było robienie figur akrobatycznych na 5 centymetrowej zawieszonej w powietrzu taśmie o szerokości 5 cm i inne ciekawe konkurencje. Oczywiście nie zabrakło ognisk, piosenek i zabaw harcerskich.
Mimo męczącej trasy wszyscy wrócili do domu zadowolenie i już myślą o następnych Rajdach

"Gazeta Miechowska" - czerwiec 2007r.

Rajd Kościuszkowski

Kolejna wędrówka harcerzy

Mieszkańców podmiechowskich miejscowości na trasie Miechów- Nasiechowice- Racławice wprawił zapewne w zdumienie niecodzienny widok: maszerująca drogą grupa młodzieży z ręcznie robioną osadzoną na sztorc kosą. To miechowscy harcerze z 11DW im. Tadeusza Zawadzkiego i 90 DH im. Jana Pawła, biorących udział w XIII Harc3erskim Rajdzie Kościuszkowskim. Organizowanym przez KH Miechów oraz DW 3DSH z Liceum Ogólnokształcącego. Na starcie rajdu pod Dworkiem „Zacisze” patrole przywitała komendantka rajdu Barbara Tarko, zastępca komendantki Mariola Paterek oraz członkowie „trójki” (DW3DSH). Uczestników na trasie czekały liczne konkurencje, o których przygotowanie zadbali harcerze z Liceum. Nasi „kosynierzy” musieli się zatem zmierzyć z wyścigami na dwuosobowych nartach, przechodzeniem pod „laserami” (rozpiętą w lesie wełną, której dotknięcie powodowało włączenie „alarmu”- dzwoneczka), czy też sprawdzić swoje zmysły- wzrok, węch i dotyk. W Nasiechowicach harcerze nie tylko bawili się wspinając na kontenery, ale także uporządkowali mogiłę ofiar zbrodni hitlerowskich. Wieczorem przy budynku SP (w którym, dzięki uprzejmości Dyrekcji, nocowali uczestnicy i kadra rajdu) odbyła się krótka inscenizacja pt. „Bitwa pod Racławicami” oraz wieczornica, na która przybyli zaproszeni goście, m.in. komendant Hufca ZHP Miechów Leonard Mazur oraz instruktorzy naszego hufca, którzy z łezką w oku wspominali wcześniejsze Rajdy Kościuszkowskie oraz początki swojej „przygody z harcerstwem”. Na zakończenie czekała nas także uczta dla ciała- doskonałe grillowane kiełbaski przygotowane pod nadzorem druha kwatermistrza, a także słodycze z okazji Dnia Dziecka, którymi chętnie obdarowywała harcerzy druhna Zofia Piechowicz oraz komendant Mazur. Po takiej uczcie wszyscy wstali następnego dnia pełni sił, by zmierzyć się z kolejnymi wyzwaniami na trasie. Harcerze odczytywali nadawane alfabetem Morse’a sygnały, skakali grupowo na skakance, a także ratowali rannego powstańca przy mogile w Dziemięrzycach, wykazując się znajomością zasad udzielania pierwszej pomocy. Zakończenie rajdu odbyło się 2 czerwca u stóp pomnika Bartosza Głowackiego w Janowiczkach k. Racławic. Nagrodę dla najlepszego patrolu odebrał patrolowy druh Andrzej Capiga. Jeszcze tylko wspólne zdjęcie z Bartoszem i kolejny, XIII Rajd Kościuszkowski przeszedł do historii. Pozostaje mieć nadzieję, że w następnych latach liczba uczestników rajdu wzrośnie i nie zabraknie chętnych, by tropić ślady Tadeusza Kościuszki, które są dla nas żywą lekcją historii.

Barbara Tarko

"Wieści Miechowskie" - maj 2007r.

Wspinaczka skałkowa

adrenaLINA MUSI BYĆ

W dniach 28.04 -1.05 Andrzej Śliwiński i Adam Kania nauczyciele LO w Miechowie oraz Martyna Nowak i Mariola Paterek uczennice tej szkoły uczestniczyli w kursie wspinaczki po drogach ubezpieczonych.

Kurs odbywał się w malowniczych terenach Jury Krakowsko- Częstochowskiej w okolicach Zawiercia. W kolejne dni kursanci zwiedzili Rzędkowice, Mirów, Podlesice i znów okolice Podlesic. Zajęcia prowadzone były przez instruktora PZA Marcin Księżaka. Grupa miechowska wraz z harcerzami i instruktorami ze Starachowic i Kobyłki pod Warszawą, podnosiła swe umiejętności przygotowując się do prowadzenia asekuracji wspinaczy podczas Ogólnopolskiego Zlotu ZHP w Kielcach. Koszty szkolenia w znacznej części zostały pokryte przez fundusze GK ZHP.
Sam kurs wymagał dobrej kondycji i wykazania się już pewnymi umiejętnościami, które osoby z Miechowa zdobyły na organizowanych od dwóch lat przez MDK i harcerzy z LO wyjazdach na wspinaczkę w rejony Ojcowa. Kurs wymagał także dużej dawki odwagi bowiem oprócz pierwszego dnia kiedy to wspinano się z górnym zabezpieczeniem czyli na tzw. wędkę pozostałe dni to wspinaczka z dolną asekuracją czyli z ekspresami wpinanymi w ringi osadzone na skale. Ten drugi rodzaj wspinaczki wymaga ogromnej uwagi i pewności w poruszaniu się po skale bowiem w najgorszym przypadku może się to zakończyć nawet pięciometrowym lotem zanim zadziała zabezpieczenie. A podczas tego lotu można trafić na występy skalne spotkanie z którymi do przyjemnych ani bezpiecznych nie należy.
Czwórka z Miechowa przeszła jednak pomyślenie cały kurs a loty były nieliczne i krótkie. Wszyscy także zaliczyli egzamin końcowy. Można powiedzieć ze na cztery plus bowiem taka była trudność ścian na które wspinali się uczestnicy w czasie egzaminu. Warto wspomnieć że Andrzej Sliwiński zaliczał nawet trasy piątkowe. Trudność ścian w Polsce w przytoczonej skali wynoszą od jednego(najłatwiejsze) do sześciu. Oczywiście dochodzą jeszcze szczegółowe oznaczenia trudności dla danej drogi. Zdobyte doświadczenie zaowocuje na pewno kolejnymi wyjazdami młodzieży miechowskiej na wspinaczki. Ten sport bowiem w ostatnim czasie ma coraz więcej zwolenników. Niestety jest dość drogi bowiem sprzęt do wspinaczki musi być wysokiej klasy i spełniać rygorystyczne normy bezpieczeństwa. Ale młodzi i trochę starsi fascynacji tej formy rekreacji na pewno znajdą sposób i na rozwiązanie tego problemu. Bowiem adrenalina jaką daje sport a szczególnie sporty ekstremalne to najlepsze lekarstwo na nudę i na przełamywanie własnych słabości.

AK

"Gazeta Miechowska" - styczeń 2007r.
Betlejemskie Światło Pokoju

Pośpiech, coroczna przedświąteczna bieganina, tłumy w mieście, wszechogarniający szał zakupów, a w samym środku tego zgiełku- trójka harcerzy osłaniająca lampion z Betlejemskim Światełkiem Pokoju. Spieszą, by, zgodnie z doroczną tradycją, zanieść światełko do szkół, banków i innych instytucji, życząc wszystkim, by Boże Światło płonęło w nas przez cały przyszły rok. Świece Wigilijnego Dzieła Pomocy Dzieciom Caritas, w których roznoszony był ogień, ufundował Urząd Gminy i Miasta Miechów. Światełko Betlejemskie płonie w Miechowie już po raz 14, w Polsce gościmy je 16 raz.
Delegacja Hufca ZHP Miechów - Drużyna Wędrownicza 3 DSH z LO Miechów w składzie Katarzyna Jeżów, Wojciech Wypych, Karolina Ucka, Barbara Tarko, Joanna Tarko, Anna Krupa- odebrała Światełko z rąk J.E. Biskupa Mariana Florczyka podczas uroczystej Mszy Św. w Kościele św. Józefa Robotnika w Kielcach. Harcerzy zawiózł pan Marek Skuta, dzięki uprzejmości Dyrekcji Domu Pomocy Społecznej, która zapewniła miechowskiej delegacji transport.
Betlejemskie Światło przywędrowało do Polski za pośrednictwem skautów słowackich, którzy otrzymali je od swoich druhów z Austrii. Tradycyjnie Światełko Pokoju rozpalane jest każdego roku w grocie Bożego Narodzenia w Betlejem. To niesamowite, jak bardzo tradycja zabierania Światełka do swoich domów zakorzeniła się w sercach Miechowian. Przez cały przedświąteczny czwartek mieszkańcy miasta mogli, pod czujnym okiem miechowskich harcerzy i przy ich pomocy, zapalić świece od ognia płonącego w Bazylice, by zanieść je swoim bliskim. Miejmy nadzieję, że to Betlejemskie Światełko Pokoju będzie płonąć w naszych domach i sercach dłużej, niż do 24 grudnia, a codzienność nie zdmuchnie w nas sił i nie pozbawi nas ciepła, tak bardzo potrzebnego w dni powszednie. "Pokoju promyk niech ogrzewa nas..."

Barbara Tarko



"Wieści Miechowskie" - grudzień 2006r.

Służba i przygoda w Szczepie „Gryf”

Awangarda harcerstwa

Jeszcze tylko do 20 grudnia można oglądać w galerii Miechowskiego Domu Kultury wystawę fotografii „Szczep Gryf – szlakami harcerskiej służby i przygody”.

Wernisaż wystawy odbył się 24 listopada. W galerii MDK pojawili się harcerze, instruktorzy i przyjaciele Szczepu, którzy przez ostanie 10 lat wspólnie spotykali się na harcerskich szlakach lub wspierali działalność organizacji. Szczep „Gryf” powstał przy Liceum Ogólnokształcącym w Miechowie jeszcze w latach 60. Wówczas na jego czele stał dh Tadeusz Zaich.
Na przestrzeni lat działalność harcerzy znacznie się zmieniła. Ostatnie dziesięciolecie to czas, w którym pod kierunkiem dh phm. Adama Kani, udowodnili oni, że potrafią zachować tradycyjne wartości, pokazując jednocześnie co to znaczy nowoczesne harcerstwo. –„Od trzynastu lat mojej pracy z harcerzami w LO przyświeca nam myśl, aby zerwać ze stereotypem harcerza przeprowadzającego staruszki przez jednię i budującego szałasy w lesie. Dziś promujemy nowe formy pracy i zabawy, które uczą odpowiedzialności za siebie i innych, uczą działać w grupie” – mówił dh Adam Kania, inicjator wystawy. Harcerze ze Szczepu „Gryf” nabywają nowych umiejętności przy okazji wspinaczki skałkowej, wspinaczki na kontenery czy gry w paintball. Inny wymiar ma dziś także harcerska służba. Wielu druhów ukończyło kurs ratownictwa przedmedycznego, w praktyce wykorzystując nabytą wiedzę podczas zabezpieczania pielgrzymek papieskich, czy Mistrzostw Świata w Rajdach Motocyklowych.
Nowoczesność harcerze łączą z tradycją. –„Pielęgnujemy idee skautingu, żywe od stu lat: niesienie pomocy potrzebującym, patriotyzm i służbę Bogu. Wypełniamy słowa Jana Pawła II aby nie czynić harcerstwa zbyt łatwym i stawiać sobie wciąż nowe wyzwania. Wtedy widać jak wiele mogą zrobić młodzi ludzie” – podkreślał Adam Kania. Jak wiele harcerze zrobili w ostatnich latach, jak pracowali i jak się bawili pokazała multimedialna impresja. Pokazała harcerstwo wierne swoim korzeniom, ale nowoczesne i awangardowe...
Zaproszenie na wernisaż przyjęli także goście, którzy już odwiesili mundur do szafy, ale wciąż idea skautingu jest im bliska. Był wśród nich burmistrz Krzysztof Świerczek. –„To wspomnienia mojej młodości” – mówił, mając w pamięci obozy w Jurgowie, Ochotnicy, Rajdy Świętokrzyskie czy integracje hufców z Kazimierzą Wielką. Chować munduru jeszcze długo nie zamierza natomiast dyrektor MDK Dariusz Marczewski, który podkreślał, że harcerze mimo szlachetnej rywalizacji drużyn, w której i on sam uczestniczył, zawsze stanowią wielopokoleniową rodzinę.
I właśnie taka atmosfera panowała podczas wernisażu. Dziesiątki zdjęć sprzyjały wspomnieniom, ciastka w kształcie lilijki smakowały wyjątkowo, jak i wyjątkowy był cały ten mglisty wieczór...

Małgorzata Kopeć


"Dziennik Polski" - listopad 2006r.

Szczep 'Gryf' w galerii MDK
Inny wymiar harcerstwa

Setki czarno-białych i barwnych fotografii dokumentujących liczne akcje i przedsięwzięcia złożyły się na wernisaż wystawy zatytułowanej „Szczep 'Gryf' - szlakami harcerskiej służby i przygody", który odbył się w piątkowy wieczór w galerii sztuki Miechowskiego Domu Kultury.

Tak śmiesznie wyglądamy w przyciasnych swych mundurkach... - można by sparafrazować fragment piosenki Bułata Okudżawy. Ale to właśnie wielu z tych leciwych już dziś druhów, którzy przyszli na wernisaż, tworzyło zręby miechowskiego harcerstwa. Na ich podbudowie wyrósł także Szczep 'Gryf', nierozerwalnie związany z liczącym ponad 90 lat najpierw Gimnazjum, a potem Liceum Ogólnokształcącym im. T. Kościuszki w Miechowie.
W imieniu organizatorów wystawy licznie przybyłych opiekunów gromad zuchowych i drużyn harcerskich, samych harcerzy i zaproszonych gości 'w cywilu' powitał Dariusz Marczewski, dyrektor MDK.
- Jeszcze niedawno mogliśmy oglądać wystawę 'Skarby Małopolski', prezentującą najpiękniejsze zakątki naszego województwa, w tym nasz urokliwy Miechów. Dziś mamy również zdjęcia; tym razem zdjęcia związane z harcerstwem, ze Szczepem 'Gryf' działającym przy miechowskim Hufcu ZHP. Po tym, jak wielu was tu przyszło - harcerzy i instruktorów - wnioskuję, że nadal tworzymy jedną, wielopokoleniową, wielką i silną rodzinę. Tak chyba zostało do dzisiaj, mimo iż sztafeta pokoleń harcerskich zmienia się bardzo szybko - powiedział dyrektor Marczewski, także harcerz i instruktor.
W klimat wystawy wprowadziła oczywiście piosenka harcerska. Ideę wystawienniczego dzieła przybliżył (z kartki, ale za to krócej - jak sam stwierdził) podharcmistrz Adam Kania, opiekun Szczepu 'Gryf', były wicedyrektor miechowskiego LO.
Ta wystawa powstała z myślą zaprezentowania dorobku Szczepu 'Gryf' działającego przy LO w Miechowie. Prezentuje głównie okres ostatnich 13 lat, bo tyle czasu pracuję w LO i jednocześnie działam z harcerzami ze Szczepu 'Gryf'. Myślą przewodnią tej wystawy jest przede wszystkim zerwanie z pewnymi stereotypami harcerstwa. Chciałem zerwać ze stereotypem harcerza przeprowadzającego staruszki przez jezdnię i budującego szałasy na czas... Współczesne harcerstwo to sięganie do innych, atrakcyjnych dla młodzieży form. W naszym szczepie - przykładowo - z powodzeniem funkcjonuje wspinaczka skałkowa i paintball. Są to formy pewnej zabawy, ale także uczące odpowiedzialności za innych, za drugiego człowieka. Choć nadal tworzymy klasyczne kroniki papierowe, to nie wyobrażamy sobie, aby nasza działalność nie była dokumentowana poprzez stronę internetową. Służbą harcerska też może mieć inny wymiar.
Jeżeli podejmujemy na przykład służbę w ratownictwie przedmedycznym, to po wcześniejszych kursach jesteśmy grupą, która pełni tę służbę m.in.: podczas papieskich wizyt czy na mistrzostwach świata w rajdach motocyklowych. Do tego trzeba być przygotowanym i przekonanym o swoich umiejętnościach. Taką służbę też podejmujemy.
Oczywiście wyraźnie widać te idee, które w skautingu i harcerstwie nie zmieniły się od stu lat - idee zawarte w prawie i przyrzeczeniu harcerskim. Niesienie pomocy potrzebującym, patriotyzm, ekologia, służba Bogu - to nadal zadanie i codzienna praca harcerska. W Szczepie 'Gryf' staramy się iść za słowami papieża Jana Pawła II, aby nie czynić harcerstwa zbyt łatwym. Aby stawiać sobie cały czas wyzwania Ta wystawa pokazuje także, ile mogą dokonać ludzie młodzi (szesnasto-, siedemnastoletni), jeżeli postawi się przed nimi wysokie i ambitne cele
- mówił wieloletni opiekun harcerzy, wędrowników i instruktorów z LO. Przypomnijmy, iż jednym z bardziej ambitnych, unikatowych i cennych przedsięwzięć Szczepu 'Gryf' było wydanie 'Przewodnika po kapliczkach ziemi miechowskiej', krajobrazu Bogiem pisanego. Na taki wysiłek - jak do tej pory - nie zdobyła się żadna organizacja, nie mówiąc już o jakiejś oficynie wydawniczej...
Zdjęcia, które z uwagą oglądano, potwierdzają zmianę oblicza harcerstwa w ostatnich kilkunastu latach. Jeśli się tylko pragnie, robi wiele w tym kierunku, to można je uczynić awangardowym, nowoczesnym i ciekawym bez uszczerbku dla harcerskich tradycji i korzeni. Słowa phm. Adama Kani zostały potwierdzone kilkuminutową prezentacją multimedialną. Przyszedł czas na wspomnienia i wymianę pokoleniowych doświadczeń, gdyż w galerii było wiele osób, które mogłyby się poszczycić harcerskim rodowodem. Swymi wspomnieniami z tamtych lat - z akcji, obozów i szkoleń w Jurgowie, Ochotnicy, Kazimierzy Wielkiej oraz z rajdów świętokrzyskich - podzielił się burmistrz elekt Krzysztof Świerczek.

Tekst i fot. (WOJ.)


"Wieści Miechowskie" - listopad 2006r.

Bardzo przepraszam pana Jacka Synowskiego za podanie błednie jego nazwiska i inne błędy w artykule zamieszczonym w listopadzie w Wieściach Miechowskich. Wynikły one z winy autora tekstu - Adma Kani. Poniższy tekst zawiera już poprawne informacje.

Sposób na życie

Dzisiaj gdy tak wiele mówi sie o wychowaniu, Szczep „Gryf” z miechowskiego LO daje dowody tego, że jego praca daje widoczne, pozytywne efekty.

Słowa, które padły podczas wystawy harcerskiej, zorganizowanej z koazji 90-lecia Gimnazjum i Liceum w Miechowie w czerwcu tego roku, były potwierdzeniem, że ci, których wychowało prawdziwe harcerstwo zawsze wspominają je jako dobrą szkołę życia. Także wypowiedzi, które otrzymuje szczep z LO od tych, którzy śledzą jego działania przez stronę internetową mogą stanowić potwierdzenie wyżej napisanych słów.
Oto fragment e-maila od druha Jacka Synowskiego: „To już tyle lat minęło od czasu jak należałem do Szczepu Gryf przy LO w Miechowie. Zostały trzy stare czarno-białe zdjęcia z tamtych lat. W latach 1969-72 (pierwsza klasa na Sląsku) należałem do szczepu Gryf przy LO w Miechowie. Były też koleżanki i koledzy: Czekaj Janusz -szczepowy, Mucha Andrzej, Nowak Stanisław, Regucki Marek, Gerda Marciniak, Książek Janusz,, Witek Sobala i wielu innych. Opiekunem był prof. Zaich. Byliśmy wspaniałą drużyną i szczepem. Jeździliśmy na biwaki do Tunelu i na obozy z harcerzami z podstawówki (do Bukowna). [...] Biwaki w Tunelu były rewelacyjne. Namioty z drelichu, materace napychane liśćmi a herbata parzona w wiadrze razem z igliwiem i spalonymi roślinami. Puszki pasztetu z chlebem i margaryną. W nocy rozmowy, śpiewanie przy ognisku, biwak jak sie patrzy.
Po maturze studiowałem na Wojskowej Akademii Medycznej. Od początku byłem w szczepie harcerskim. Brałem udział w szkoleniu medycznym młodych harcerzy z Łodzi. Później byłem instruktorem Chorągwi Łódzkiej inspektoratu młodszoharcerskiego w stopniu phm. Jeździłem na obozy harcerskie, biwaki i zawody. To były piękne lata, tak jak te spędzono w liceum. Teraz jako emeryt- lekarz wojskowy ratuje ludzi w karetce R i nadal spotykam się z harcerzami (zawody w LO profilowanym w Katowicach) Harcerzem zostaje się na całe życie.”
Harcerze z LO maja się czym pochwalić także i teraz. Dlatego przygotowują kolejną wystawę w Miechowskim Domu Kultury. Wystawa obejmie ostatnie 10 lat działań szczepu choć pojawią się również eksponaty bardziej historyczne. Na zdjęciach, w kronikach i na pokazie medialnym można będzie zobaczyć jak łączona jest tradycja i nowoczesne formy działania. Na uroczyste otwarcie wystawy harcerze zapraszają wszystkich do MDK 24 listopada, a do zwiedzania codziennie przez kolejne 2 tygodnie.


Akant

"Wieści Miechowskie" - wrzesień 2006r.
Na Rajd z alumnami

W sobotę 23 września 2006 reprezentacja 3 Drużyny Wędrowniczej z LO w Miechowie oraz członkowie zaprzyjaźnionego Kleryckiego Kręgu Akademickiego działającego przy Wyższym Seminarium Duchownym w Kielcach wybrali się na wspólną wędrówkę po Górach Świętokrzyskich w ramach Rajdu Świętokrzyskiego organizowanego przez kieleckie PTTK.
Ekipie harcerzy-kleryków przewodził druh Sebastian, a w skład 8 osobowej grupy wchodził między innymi były instruktor miechowskiego szczepu, druh Wojtek Oczkowicz. Patrol miechowski to w większości już absolwenci LO, tworzący jednak nadal grupę przyjaciół: Joanna Tarko, Ola Cetera, Małgorzata Deńca i Adam Kania oraz jedna uczennica LO Mariola Paterek.
Szlak wiódł od Świętej Katarzyny na Święty Krzyż. Tego dnia było tam dość tłoczno, gdyż rajd zainteresował wiele grup dzieci i młodzieży szkolnej, a także turystów, którzy dzielnie przemierzali świętokrzyskie lasy i pola. Pogoda dopisała, więc wędrówka stała się prawdziwą przyjemnością, a także okazją do nawiązywania nowych znajomości – w Kakoninie instruktorzy z Miechowa spotkali harcerzy z Wałbrzycha, którzy towarzyszyli im i alumnom prawie przez całą drogę na Święty Krzyż.
Na szczycie wszyscy mieli okazję wypocząć, napić się gorącej herbaty oraz zrobić parę pamiątkowych zdjęć. Rajd zakończył się uroczystą mszą polową przed budynkiem klasztoru.

Joanna Tarko :)




"Wieści Miechowskie" - marzec 2005r.
Kadra z dyplomami

Dobiegł końca Kurs Drużynowych organizowany przez Komendę Hufca ZHP im. Partyzantów Ziemi Miechowskiej w Miechowie. Trwał on od października 2004 roku i składał się z czterech weekendowych spotkań. Kurs ukończyło 18 osób z pośród 27 uczestniczących. Świadczy to o wysokich wymaganiach nakładanych na uczestników przez Kadrę kursu. Osoby z dyplomami ukończenia są teraz przygotowane do prowadzenia drużyn harcerskich. I już zaczęły to robić. Wojciech Oczkowicz wraz z Ewą Borzęcką i Pauliną Łącką prowadzą drużynę przy SP w Książu Wielkim, Anna Manterys z przybocznym Bartłomiejem Wypychem prowadzą drużynę przy SP w Pojałowicach, Barbara Tarko i Joanna Tarko odbywają zbiórki z 97 DH działająca w Szkole Podstawowej nr 2 w Miechowie, Aleksandra Cetera prowadzi zajęcia z próbną drużyną przy SP nr 2 w Miechowie, drużynową 22 DSH im. Andrzeja Małkowskiego działającą przy LO jest Katarzyna Gach.
Wśród absolwentów kursu są także uczniowie miechowskiego gimnazjum i członkowie 11 DW działającej przy Zespole Szkół nr 2 w Miechowie. Kurs miał jednak o wiele szerszy zasięg – dyplom ukończenia otrzymały także dwie druhny z Hufca Końskie i uczestniczka z Buska Zdroju. Słowa uznania należy skierować do Komendantki Kursu podharcmistrzyni Anny Pardały – członka kadry kształcącej ZHP. Mimo, iż obecnie studiuje na Uniwersytecie Łódzkim znalazła czas na to aby przygotować i przeprowadzić ten kurs. Pomogła jej w tym oczywiście kadra. W jej skład weszli prowadzący zajęcia: Marek Jedynak – hufiec Końskie, Agnieszka Bełza – hufiec Bochnia, Jakub Juszyński – hufiec Kielce, Wojciech Leszczyński - hufiec Busko, oraz Edyta Midro, Agnieszka Zielińska, Dorota Kurpios i Adam Kania z hufca Miechów a także oboźni poszczególnych biwaków kursowych – Paweł Pasek, Tomasz Pieszczyk i Piotr Książek.
Kurs nie odbyłby się bez pomocy wielu ludzi. Szczególne podziękowania należą się komendzie hufca ZHP w Miechowie raz dyrektorom szkół w Antolce, Bukowskiej Woli, Prandocinie i Pojałowicach za serdeczne przyjęcie harcerzy.

/AK/




"Wieści Miechowskie" - marzec 2005r.
Drużynowi powracają...

Niezapomniane przeżycie, nauka poprzez zabawę, ciekawie, jednocześnie przydatne tematy zajęć, masa wspaniałych ludzi, nieprzespane noce, magiczna atmosfera...-tak w wielkim skrócie można opisać kurs drużynowych harcerskich zorganizowany przez Szczep GRYF.
Już po raz trzeci mieliśmy okazję uczestniczyć w kursie drużynowych harcerskich, który tym razem odbył w Zespole Szkół w Prandocinie (gmina Słominki) w dniach 18-20 lutego 2005r. Pierwsze dwa spotkania odbyły się w październiku. Od tego czasu wiele się zmieniło w życiu niektórych kursantów. Zaczęli wykorzystywać w praktyce wiedzę, którą zdobyli na poprzednich kursach, poprzez prowadzenie drużyn harcerskich. Podczas weekendowego spotkania mieliśmy okazję nie tylko nauczyć się jeszcze czegoś nowego, ale także wymienić się swoimi spostrzeżeniami na temat swoich drużyn i tego co się w nich dzieje. Kadra, którą stanowili Ania Pardała (będąca komendantką kursu), Agnieszka Bełza, Edyta Midro, Dorota Kurpios, Wojtek Leszczyński, Adam Kania, Piotrek Książek, Kuba Juszyński i Marek Jedynak, jak zwykłe zadbała o urozmaicony program kursu. I tak na pierwszych zajęciach poprowadzonych przez dh Edytę Midro poznaliśmy masę pląsów, zabaw i piosenek, które niewątpliwie niejednokrotnie zostaną przez nas wykorzystane na zbiórkach. Dzięki dh Dorocie Kurpios dowiedzieliśmy się wiele ciekawych rzeczy na temat komunikowania się, asertywności, funkcjonowaniu grupy, byciu liderem i rozwiązywaniu konfliktów. Nie zapomniane na pewno pozostaną zajęcia o motywowaniu, poprowadzone przez dh Agnieszką Bełzę. A przydały się na pewno zajęcia na temat promocji drużyny, statutu i hufcu jako wspólnocie drużyn.
Oprócz tego co działo się podczas zajęć kadra dostarczała nam wielu innych atrakcji. Choćby takich jak zniesienie naszych karimat i śpiworów o piętro niżej czy zrobienie naprawdę imponująco wyglądającej ściany złożonej z ...powiązanych butów. Jedną z głównych atrakcji kursu okazały się być po raz kolejny...frytki, jedzone podczas każdej wolnej chwili, tych chwil na szczęście dla naszego zdrowia nie było wiele, ale i tak frytki spożywaliśmy w ilościach niemal nieograniczonych. Nie zabrakło także chwil refleksji i zastanowienia się nad swoim dotychczasowym harcerskim życiem. Doskonałą okazję ku temu stwarzała wieczornica zrobiona z okazji zbliżającego się Dnia Myśli Braterskiej, święta skautów na całym świecie. Za trzy tygodnie w tym samym składzie spotkamy się po raz czwarty i...już po raz ostatni na kursie drużynowych. Na nim okaże się kto zasłużył na patent drużynowego/drużynowej drużyny harcerskiej. Wierzę mocno w to, że „nie zgaśnie tej przyjaźni żar, co połączyła nas” i że jeszcze kiedyś się spotkamy na jakiejś innej równie fantastycznej harcerskiej imprezie...

Katarzyna Gach

Serdeczne podziękowania składamy dyrektorowi Zespołu Szkół w Prandocinie, Panu Kazimierzowi Maciaszkowi, za gościnę i udostępnienie szkolnego budynku.


"Wieści Miechowskie" - luty 2005r.
Biwak w Strzeżowie

Już od kilku miesięcy harcerze ze Szczepu ZHP Gryf, którzy uczestniczyli w kursie drużynowych prowadzą na terenie powiatu miechowskiego próbne lub reaktywowane drużyny harcerskie. Wiele uwagi poświęcane jest na prowadzenie drużyn zgodnie z nową metodyką harcerską. Bardzo ważne staje sie stosowanie odpowiednich instrumentów metodycznych, bowiem zdobywanie stopni harcerskich i wędrowniczych na terenie naszego hufca stało się ostatnio rzadkością. Nadszedł wreszcie czas na pierwsze podsumowanie ich pracy i integrację świeżo upieczonych harcerzy. Odbyło się to w dniach 1 i 2 lutego w Strzeżowie, gdzie na wspólnym biwaku spotkały się cztery drużyny: dwie z Miechowa, jedna z Pojałowic i jedna z Książa Wielkiego. Komendantką biwaku została Ewa Borzęcka, a jej zastępcą Paulina Łącka. Czas młodych harcerzy był wypełniony po brzegi. Mieli oni okazję poznać swoich rówieśników z innych miejscowości, wziąć udział w biegu patrolowym, familiadzie, podchodach, wieczornicy, samodzielnie stworzyć teatrzyk kukiełkowy, nauczyć się harcerskich piosenek i napisać własną baśń. Wszystko po to, by przybliżyć im nieco harcerskie życie i zachęcić do dalszego działania w drużynach. Zajęcia te zorganizowali harcerze - opiekunowie drużyn: Ewa Borzęcka, Paulina Łącka, Barbara Tarko, Katarzyna Gach, Joanna Tarko, Aleksandra Cetera, Anna Manterys, Bartłomiej Wypych i Wojciech Oczkowicz. Nie zabrakło również wykwalifikowanej kadry w osobie phm. Adama Kani, który czuwał głównie nad kwestiami logistycznymi. Jako opieka na biwaku znalazły się również hm. Małgorzata Banasik i Joanna Filipek, uczące w SP nr 2 oraz Krystyna Wypych nauczycielka ze szkoły w Pojałowicach. Podczas wieczornicy sześcioro młodych ludzi z Książa Wielkiego złożyło Przyrzeczenie Harcerskie, dołączając tym samym do grona pełnoprawnych harcerzy. Na pewno więc była to dla nich impreza szczególna, o której będą zawsze pamiętać. Harcerze przez te dwa dni znakomicie się bawili, wykazując niezwykły zapał do działania. Wielu z nich nie może się już doczekać następnej tego typu imprezy i zapowiadają czynny udział w zbiórkach. Efekt ten cieszy wszystkich, którzy wzięli udział w przygotowaniu biwaku i daje im motywację do dalszej pracy. Organizatorzy chcieliby serdecznie podziękować pani dyrektor szkoły w Strzeżowie, mgr Grażynie Krzywda za udostępnienie pomieszczeń, a także panu Tomaszowi Bujakowi za pomoc w transporcie sprzętu oraz Komendzie Hufca ZHP w Miechowie za wypożyczenie materaców.

Joanna Tarko


P.S.

W czasach, gdy pomoc innym i praca wolontariacka potrzebuje specjalnej ustawy sejmowej warto zwrócić uwagę na tych młodych ludzi, którzy mimo własnych obowiązków znajdują czas na pracę dla innych. Smutnym natomiast jest fakt, że w zamian za to częściej spotykają się z oporem i brakiem wsparcia niż pomocą tych, którzy pracują w różnorodnych instytucjach i strukturach powołanych do wychowywania. Jako nauczyciel i instruktor harcerski z wieloletnim doświadczeniem byłbym zachwycony gdyby wszyscy nauczyciele i instruktorzy przejawiali tyle zapału do działania i tak perfekcyjnie przygotowywali i prowadzili zajęcia jak harcerze z LO.

Adam Kania



"Wieści Miechowskie" - grudzień 2004r.
Betlejemskie Światło Pokoju

Co roku, tuż przed Bożym Narodzeniem przekazywane jest Betlejemskie Światło Pokoju. Światło to zapalane jest w Grocie Narodzenie Pańskiego w Betlejem, za pośrednictwem skautów dociera do niemal każdego zakątku w Europie, dociera do wszystkich potrzebujących i czekających na Płomień miłości, pokoju i nadziei. Polscy harcerze od lat odbierają Światło od skautów słowackich na przejściu w Łysej Polanie. 12 grudnia minionego roku Ogień betlejemski dotarł do Kielc. W kościele w kościele pw. Miłosierdzia Bożego, odbyła się uroczysta msza, w której uczestniczyli harcerze z całej chorągwi kieleckiej. Oprawę do mszy przygotowali harcerze, dlatego nie zabrakło typowo harcerskich elementów. Moment oddania Światła w ręce odprawiającego msze kapelana chorągwi był wzniosły i zapewne na długo zapadnie w pamięci uczestników mszy. Chwile później, każda z osób zgromadzonych w kościele mogła poczuć ciepło bijące od tego szczególnego ognia. Wraz ze znakiem pokoju, przekazywaliśmy sobie ogień, rozpalony od świecy trzymanej przez księdza biskupa Mariana Florczyka, poprzez wzajemne zapalanie otrzymanych wcześniej małych lampionów, do momentu aż dotarł on do wszystkich... Wtedy naprawdę mogliśmy poczuć wielką jedność... Msza zakończona była harcerskim kręgiem wszystkich osób będących w kościele, czasem ludzi zupełnie niezwiązanych z harcerstwem. Delegacje z Miechowa, którą stanowili: Agnieszka Socha, Joanna Tarko, Katarzyna Gach, Bartłomniej Wypych i Adam Kania otrzymała od biskupa Mariana Florczyka lampion z Betlejemskim Światłem Pokoju. Światło to początkowo trafiło do hufca, następnie zostało zaniesione do kościoła. Harcerze pełnili w kościele warty strzegąc ognia oraz roznosili go do instytucji działających w Miechowie. Delegacja harcerzy z LO przekazała ogień wraz z życzeniami świątecznymi miedzy innymi do Starostwa Powiatowego. Przez kilka dni każdy mógł zabrać światło z kościoła i zanieść do swego domu, by płonęło przy wigilijnym stole, niosąc pokój i dobro oraz „stanowiło przesłanie światłości, która przebije się przez mroki grudniowych nocy do naszych serc”.

Katarzyna Gach


"Wieści Miechowskie" - grudzień 2004r.
Wieczornica Wigilijna

To już tradycja, że w przeddzień Wigilii członkowie szczepu Gryf spotykają się z zaprzyjaźnionymi harcerzami i instruktorami na uroczystej wieczornicy. Tak było i tego roku. 23 grudnia w budynku LO odbyło się spotkanie, na którym przy akompaniamencie klarnetu i gitary wspólnie śpiewano kolędy oraz łamano się opłatkiem, życząc sobie wszystkiego najlepszego na święta i nadchodzący rok. Co prawda czas przedświątecznych przygotowań nie pozwolił części z nich na odwiedziny ale nie zabrakło przedstawicieli komendy hufca w osobach: phm. Haliny Krzyżkiewicz i phm. Dariusza Marczewskiego, przedstawicieli kadry kształcącej: podharcmistrzyń Edyty Midro i Anny Pardały oraz innych miechowskich instruktorów. Atrakcja wieczoru było ubieranie „żywej” choinki, a nawet trzech choinek – w tej roli wystąpili harcerze szczepu Gryf. Po wielu wysiłkach ze strony zebranych, „drzewka” wyglądały naprawdę imponująco – przystrojone w papierowe girlandy, bombki ze sreberka, pawie oczka, szpice, gwiazdy… Miało się wrażenie, że za chwilę zaświecą się na nich również kolorowe lampki, których, niestety, zabrakło. Mimo tego, wszyscy ( z „choinkami” włącznie) bawili się doskonale. Po części oficjalnej nastąpiła część mniej oficjalna – wszyscy zebrani zostali zaproszeni na herbatę i paluszki. Można było również ( a nawet trzeba było) konsumować jabłka, choć należały one do elementów dekoracji… Instruktorzy szczepu, na wieczornicy reprezentowani przez Agnieszkę Zielińską, Anię Pardałę, Dorotę Kurpios, Adama Kanię i Pawła Pardałę, naprawdę się postarali, by sala, w której odbywało się spotkanie, pełna była świątecznego nastroju. Wszędzie wokół znajdowały się jabłka, orzechy, lampiony i gwiazdki, które niosły ze sobą świąteczny zapach i poruszały w nas te struny, o których zwykle przypominamy sobie raz do roku w ten niezwykły wieczór… W czasie wieczornicy odbyło się również uroczyste wręczenie naramienników wędrowniczych. Do grona 19 wędrowników szczepu Gryf dołączyły kolejne osoby: Monika Tochowicz, Marta Karwat, Bartłomiej Wypych i Krzysztof Zieliński. Przy płonącym na dziedzińcu szkolnym ognisku odczytano im Kodeks Wędrowniczy. Gwałtowny wiatr targał płomieniami i rzucał w niebo snopy iskier, a w naszych sercach robiło się coraz cieplej i cieplej…

Joanna Tarko



"Wieści Miechowskie" - listopad 2004r.

Kurs drużynowych harcerskich

Będą trzymać władzę

W dniach 22-24 października Szkoła Podstawowa w Bukowskiej Woli została opanowana przez ludzi w szarych mundurach, uzbrojonych w ogromną energię, zapał, poczucie humoru i masę, czasem szalonych, pomysłów. To ludzie, którzy w niedalekiej przyszłości będą trzymać władzę... w drużynach harcerskich.
Mowa o drugiej części kursu drużynowych harcerskich, w którym wzięli udział harcerze z Końskich, Buska Zdroju oraz Miechowa. Kadrę stanowili doświadczeni szkoleniowcy z chorągwi kieleckiej i krakowskiej: Anna Pardała (pełniąca funkcję komendantki kursu), Agnieszka Bełza, Agnieszka Zielińska, Marek Jedynak, Adam Kania, Kuba Juszyński, Wojciech Leszczyński, Paweł Pasek i Tomasz Pieszczyk.
Podczas tych kilku dni była okazja, by zdobyć informacje niezbędne przy prowadzeniu drużyn harcerskich. Mimo że tematy zajęć nie brzmiały zbyt zachęcająco, instruktorzy potrafili z nich uczynić niezapomniane przeżycie... Strukturę ZHP poznawano poprzez zaplatanie sznurów funkcyjnych z bibuły i kręcenie filmu, w którym należało pokazać na czym polega pełnienie danej funkcji i co się z tym wiąże. Zaprezentowano najważniejsze Programy ZHP z ostatnich lat, nie zabrakło też „ulubionej” przez uczestników musztry. Uczestnicy poznawali tajniki pisania planu pracy drużyny, na zajęciach z rozwoju psychofizycznego, bezpieczeństwa oraz roli osobistego przykładu drużynowego uświadamiali sobie jak wielka ciąży na nich odpowiedzialność i jaki wpływ mają na życie dziecka.
Wszystkie zajęcia przeplatano pląsami, piosenkami, ale nie zabrakło chwil refleksji nad tym, czym jest wędrownictwo i jaką funkcję odgrywa w życiu każdego harcerza. Na specjalnej wieczornicy dzielono się rozważaniami na temat Prawa Harcerskiego. Te dwa weekendy, jak twierdzą uczestnicy, wiele zmieniły w ich życiu. Dowiedzieli się wielu interesujących i niezbędnych do prowadzenia drużyny harcerskiej informacji, a przy okazji świetnie się bawili. Nawiązali znajomości, które pewnie przetrwają nie tylko do następnych spotkań. Kolejne dwie części kursu odbędą się w lutym.

Katarzyna Gach

Serdeczne podziękowania harcerze składają dyrektorowi Szkoły Podstawowej w Bukowskiej Woli, Panu Janowi Manterysowi, za gościnę i udostępnienie szkolnego budynku.


"Wieści Miechowskie" - październik 2004r.

Gdzie młodzi ludzie mają okazję biegać w nocy z latarkami po lesie, ukrywać się w rumuńskich torbach, mówić w różnych językach, czytać szyfry, uczyć się nowych piosenek i pląsów? Oczywiście na Kursie Drużynowych Harcerskich, zorganizowanym przez szczep ZHP Gryf. Pierwsza część tego kursu odbyła się w dniach 8-10 października w Antolce.
Wszystkie wyżej wymienione metody miały na celu przeszkolenie przyszłych drużynowych do pracy w drużynach harcerskich. Kadra kursu, Jakub Juszyński, Wojciech Leszczyński, Agnieszka Bełza, Marek Jedynak, Adam Kania, Paweł Pasek i Tomasz Pieszczyk, wraz z komendantką, Anną Pardałą założyli, że najlepszym sposobem przyswajania wiedzy jest nauka poprzez zabawę, a także udział w dyskusjach i ćwiczenia praktyczne. Były też oczywiście elementy czysto teoretyczne, lecz starano się, by nie zdominowały one zajęć. Uczestnicy kursu na samym wstępie podzieleni zostali na dwie grupy, które równolegle uczestniczyły w zajęciach. Te grupy z kolei dzieliły się na jeszcze mniejsze, o ile wymagał tego profil zajęć.
Choć w kursie uczestniczyli harcerze z różnych środowisk: Miechów, Busko-Zdrój, Kielce i Końskie, bardzo szybko się zintegrowali i nawiązali między sobą znajomości, które z pewnością przetrwają dłużej niż czas trwania kursu. Mimo napiętego harmonogramu zajęć, znaleźli oni czas na wspólne śpiewanie przy akompaniamencie gitary, rozmowy, pląsy.
W ciągu trzech dni przyszli drużynowi poznali formy pracy w drużynie harcerskiej, zasady dobrej zbiórki, instrumenty metodyczne, zapoznali się z obowiązkami drużynowego wobec dzieci, rodziców, hufca i szkoły, deklaracją ideową ZHP, a także dowiedzieli się, jak tworzyć dokumentację drużyny. Pod koniec każdego dnia (przy czym okazało się, że dzień ma bardzo płynną granicę – zwykle była to jedenasta lub dwunasta w nocy) wszyscy uczestnicy wypełniali ankietę, w której mogli napisać, co im się podobało lub nie podobało podczas zajęć. Miało to na celu pomoc w lepszym planowaniu ich w przyszłości.
Gdy w niedzielę przyszedł czas odjazdu, nikt nie miał świadomości, że coś się kończy, ponieważ już 22 października wszyscy uczestnicy mają nadzieję spotkać się w tym samym gronie na drugiej części kursu, tym razem w Bukowskiej Woli.

Joanna Tarko



"Dziennik Polski" - wrzesień 2004r.
Wspinaczka po paczkach

Niezgorszą frajdę zgotowali amatorom mocnych wrażeń pracownicy Miechowskiego Domu Kultury, Komenda Hufca ZHP oraz miechowskie Liceum Ogólnokształcące. Po raz pierwszy zorganizowano w parku miejskim zawody we wspinaczce na plastikowe opakowania zwane potocznie kontenerami.
Linę na wysokości ok. 15 metrów - na jednej z gałęzi - zamocowali strażacy z Komendy Powiatowej PSP, odpowiedni sprzęt, zabezpieczenia i asekurację zapewnili: wicedyrektor LO, opiekun licealnego Szczepu "Gryf" Adam Kania oraz anglista tej szkoły Andrzej Śliwiński. Po wakacyjnym treningu w nadmorskich Dąbkach faworytem była mieszana drużyna z ogólniaka. Ale u rywali także nie w było widać żadnego lęku.
Pierwsze tego typu zawody rozegrano w 5 kategoriach, a nagrodami były puchary burmistrza, dyrektora LO, naczelnika Komendy Hufca ZHP i dyrektora MDK. Zwycięzcami w poszczególnych kategoriach okazali się: gimnazja: dziewczęta - Klaudia Zdeb, chłopcy - Tomasz Urbański, szkoły średnie: dziewczęta - Anna Manterys LO, chłopcy - Wojciech Oczkowicz LO, kategoria open - Dariusz Piech MDK.
- Była to wspaniała, podnosząca poziom adrenaliny zabawa. Bo odpaść "od ściany" i zawisnąć na linie asekuracyjnej było niezmiernie łatwo. Szkoda tylko że oryginalna wspinaczka spotkała się z niewielkim zainteresowaniem niektórych szkół. Ale początki zawsze są trudne, jak - nie przymierzając - wejście na niestabilne kontenery - podsumował wczorajszą imprezę w parku miejskim dyrektor MDK Dariusz Marczewski.

Tekst (WOJ.)



"Wieści Miechowskie" - październik 2004r.

„Możemy być dumni, że zawody będące najważniejszą imprezą obchodów jubileuszu 100-lecia Międzynarodowej Federacji Motocyklowej, odbywać się będą na ziemi świętokrzyskiej. Dla Polski to ogromny zaszczyt i wyróżnienie...” takich słów użył Aleksander Kwaśniewski w przemówieniu skierowanym do zawodników, publiczności i organizatorów 79 Sześciodniówki Motocyklowej- Enduro 2004, imprezy, w której wzięli ludzie z całego świata, także liczna grupa harcerzy z miechowskiego Szczepu „Gryf”.... Naszym zadaniem byłam pomoc w organizacji tych zawodów Polskiemu Związkowi Motorowemu.
W tej imprezie wzięło udział 15 harcerzy i instruktorów ze szczepu oraz dwójka „sympatyków” szczepu pod opieką instruktorów Anny Pardały, Agnieszki Zielińskiej i Adama Kani. 11 września zostaliśmy rozdzieleni i zakwaterowanie w dwóch rożnych miejscach: jedna część w domkach campingowych w Bobrzy, pozostali zaś w Domu Harcerza w Białogonie. Organizatorzy zadbali o pierwszy dzień pełen atrakcji. Okolica, w której przyszło nam zamieszkać była naprawdę piękna. Wieczorem natomiast udaliśmy się na kielecka Kadzielnie, aby uczestniczyć w oficjalnym otwarciu International Six Days’ Enduro, a także obejrzeć koncert Maanamu. Kolejny dzień spędziliśmy odpoczywając i przygotowując się do pracy. Pierwszego dnia zawodów- 13 września 2004r. ze startu w Miedzianej Górze wyruszyło aż 417 zawodników, pochodzących z 21 ekip narodowych. Mieli oni do pokonania ok. 250 km trasę po rejonie gór świętokrzyskich, urozmaiconą licznymi odcinkami specjalnymi. Już po pierwszym dniu kilku zawodników odpadło: trasa, którą mieli przebyć była bardzo wyczerpująca zarówno dla zawodników, jak i ich motorów. Z dnia na dzień do mety udawało się dotrzeć coraz mniejszej ilości zawodników, do samego końca dobrnęło zaledwie 354. My harcerze, wykonywaliśmy tam szereg zadań wspomagając głównego organizatora- PZMot. Spora część spośród nas stała na tzw. Punktach Kontroli Czasu, gdzie praca polegała na współpracy z sędziami przy odnotowywaniu czasu na kartach które posiadali zawodnicy. Kilka osób znajdowało się na starcie i mecie. Męska część szczepu wyznaczała i poprawiała trasy odcinków specjalnych i odcinków terenowych. Pozostałe osoby stanowiły zabezpieczenie medyczne, były protokolantami i koordynatorami. Nasz praca była męcząca /czasami trwała po 12/, dostarczała jednak wielu wrażeń. Mieliśmy także okazję nawiązać kontakt (w różnych językach i z różnym skutkiem) ze startującymi w zawodach motocyklistami. Chyba nikt z nas nie żałuje, że znalazł się na takiej imprezie, dzięki niej mogliśmy poznać, dowiedzieć wiele nowych rzeczy. Były także problemy, ponieważ organizator nie zawsze pamiętał że obsługa trasy tez powinna czasami coś zjeść a powrót pieszo nocą do oddalonego o 8 km miejsca noclegu nie jest najprzyjemniejszy. Za to współpraca z sędziami była doskonała – okazali się oni wspaniałymi ludźmi i bardzo doceniali naszą pracę /no może z jednym wyjątkiem/. Mamy nadzieję, że współpraca ZHP z PZM nie zakończy się na tych mistrzostwach, bo przecież za rok samochodowe mistrzostwa Europy...

Katarzyna Gach.



"Wieści Miechowskie" - wrzesień 2004r.

Od obozu w Dąbkach minęły już prawie dwa tygodnie, a my, harcerze ze szczepu Gryf, postanowiliśmy spotkać się ponownie w tym samym gronie, aby powspominać chwile spędzone wspólnie nad morzem. Na miejsce spotkania wybraliśmy Konaszówkę koło Książa Wielkiego, gdzie „ksiąska” część naszego szczepu przygotowała miejsce i drewno na ognisko. Reszta harcerzy przyjechała do Książa busem, co nie było wcale takim łatwym zadaniem, ponieważ każdy zabrał ze sobą plecak, karimatę, śpiwór, a niektórzy namiot. Impreza trwać miała bowiem całą noc. Dlatego zajęliśmy w busie wszystkie wolne miejsca, zarówno siedzące, jak i stojące, z czego nie wszyscy pasażerowie byli zadowoleni, gdyż nie było łatwo z niego wysiadać na przystankach. Podróż odbyła się jednak bez większych przygód i wszyscy szczęśliwie dotarliśmy do Książa. Tam czekał nas mały spacerek do Konaszówki, gdzie od razu zajęliśmy się rozbijaniem namiotów. Gdy zrobiło się nieco ciemniej i ognisko już miało zapłonąć, zaczął padać deszcz. Harcerz jest jednak na wszystko przygotowany – drewno zostało szczelnie otulone „pokrowcem” zrobionym z foliowych reklamówek. Na szczęście nie padało długo i już po chwili mogliśmy wyjść z namiotu, w którym się schroniliśmy. Przy rozpalaniu ognia wynikły małe problemy, gdyż okazało się, że „pokrowiec” nie był idealny i drewno nieco nasiąkło deszczówką. Ktoś stwierdził nawet żartem, że jest ono nie tylko wodoszczelne, ale również ognioodporne… Po kilku próbach udało się je jednak rozpalić i usiedliśmy wokół niego, piekąc kiełbaski, śpiewając harcerskie piosenki i opowiadając sobie dowcipy. Wspominaliśmy wieczorne apele na obozie, po raz pierwszy wykonana została piosenka obozowa, w tekście której zawarta była swojego rodzaju kronika naszego pobytu w Dąbkach. Dopiero około drugiej w nocy wszyscy poczuliśmy się nieco senni i, zapominając o postanowieniu wytrwania przy ognisku przez całą noc, udaliśmy się do swoich namiotów. Nie od razu poszliśmy jednak spać, jeszcze długo rozbrzmiewały nasze rozmowy. Rano, nieco niewyspani, ale zadowoleni rozeszliśmy się (lub rozjechaliśmy się) do swoich domów, obiecując sobie, że musimy to jeszcze kiedyś powtórzyć…

Joanna Tarko


Dzień 9 sierpnia stał się ważną datą dla rozwoju ruchu wędrowniczego w harcerstwie. Właśnie tego dnia zakończyła swą próbę wędrowniczą druhna Ewa Augustynowicz z Lubartowa i otrzymała pagon wędrowniczy z rąk zastępcy komendanta Kieleckiej Choragwi ZHP Adama Kani, który był również opiekunem jej próby (sprawował opiekę drogą elektroniczną, co oznacza, że XXI wiek zawitał również do harcerstwa, w co niektórzy wątpią). Ewa jest pierwszą osobą z hufca Lubartów, która złożyła i zakończyła tę próbę i teraz ona z kolei może czuwać nad zdobywaniem naramiennika wędrowniczego przez innych harcerzy. Z pewnością przyczyni się to do upowszechnienia idei wędrownictwa na ziemi lubelskiej. Pagon wędrowniczy został wręczony Ewie w dość niecodziennych okolicznościach. Brała ona akurat udział w Pieszej Pielgrzymce Lubelskiej, której uczestnicy zatrzymali się w poniedziałek na nocleg w Dyminach. Tam również przyjechał druh Adam Kania wraz z czterema harcerzami szczepu Gryf: Joanną Tarko, Agnieszką Naziemiec, Katarzyną Gach i Piotrem Mazurem. Po krótkim rozpoznaniu terenu wybraliśmy teren na ognisko i punkty, na których mieli stać harcerze z pochodniami. Gdy słońce skryło się już za horyzontem i wokół panował łagodny wieczorny półmrok, rozpoczęła się uroczystość. Ewa przejść musiała przez dwa punkty, gdzie odczytano jej kodeks wędrowniczy i wręczono trzy drewienka, które miały symbolizować trzy polana wędrowniczej watry – „służbę na rzecz społeczeństwa i organizacji”, „szukanie swojego miejsca w społeczeństwie” i „samodoskonalenie”. Następnie Ewa podeszła do ogniska, gdzie znajdowali się również jej koledzy i koleżanki, harcerze z Lubartowa. Przypomniała wszystkim warunki swojej próby. Jej służbą było prowadzenie drużyny harcerskiej oraz zdobywanie znaku służby dziecku, a wyczynem przejechanie jednego dnia 100 km na rowerze. Potem wrzuciła ona symboliczne polana do ognia, a zebrani zaśpiewali „Szarą lilijkę” oraz „Ogień”. Wreszcie nastąpił uroczysty moment wręczenia jej naramiennika wędrowniczego. Wszyscy zgromadzeni przy ognisku gratulowali jej tego wyróżnienia, a wśród nich z pewnością było wielu przyszłych wędrowników. Na zakończenie stanęliśmy w tradycyjnym kręgu i przez nasze dłonie przebiegła iskra przyjaźni, przypominająca nam, że wszyscy harcerze są braćmi, nieważne do jakiej drużyny należą i gdzie mieszkają. Po uroczystości wszyscy wrócili do swoich spraw. Ewę i jej znajomych czekał kolejny męczący dzień pielgrzymki, przed którym należało wypocząć, my musieliśmy wracać do Miechowa, ale pamięć o takich chwilach pozostaje, przypominając nam, że życie to nie tylko szara codzienność. Jej w nim również parę niezwykłych momentów, do których zawsze można i warto wrócić, choćby tylko w myślach.

Joanna Tarko

W ramach akcji „Spędź wakacje z MDK”, 5 sierpnia harcerze ze szczepu Gryf pod kierownictwem komendanta Adama Kani przygotowali turniej paintballa dla osób, które zapisały się na listę chętnych w Domu Kultury. Paintball jest grą paramilitarną, w której dwie dwuosobowe drużyny strzelają do siebie kulkami wypełnionymi farbą, na specjalnie do tego wyznaczonym terenie. Turniej odbył się w lesie w Antolce, gdzie grupa harcerzy przybyła godzinę przed planowanym rozpoczęciem, aby przygotować grę i rozciągnąć taśmy wyznaczające granice boiska i strefy wokół niego. Do gry przystąpiło kilka drużyny, w tym jedna złożona z pracowników MDK. Przed rozpoczęciem rozgrywek każdy uczestnik musiał założyć ubranie ochronne, które przynajmniej w części osłaniało przed skutkami uderzenia kulką. Niektórzy dziwnie wyglądali, a jeszcze dziwniej się czuli, ubrani w spodnie maskujące przypominające kozackie szarawary i tak samo obszerne bluzy lub nosząc wełniane czapki w samym środku lata. Po zażartej walce, po której niektórym zostały „pamiątki” w postaci siniaków (niestety, nawet ubranie ochronne nie zabezpiecza uczestnika w stu procentach), zwycięzcami zostali NIE MAM ICH NAZWISK!!!. Ma je Darek Mardczewski. Otrzymali oni okolicznościowy puchar, wręczony im przez dyrektora Miechowskiego Domu Kultury, Dariusza Marczewskiego. Wszyscy uczestnicy dostali także słodkie upominki, które tym przegranym osłodzić miały gorycz porażki. Niektórzy z nich zasługiwali na miano bohaterów, tak dzielnie bronili się w czasie gry, nie sprzedając tanio swej skóry. Nie każdy może jednak wygrać… W nagrodę zwycięska drużyna mogła zagrać kolejno z dwoma zespołami organizatorów. W pierwszym pojedynku potwierdziła ona swoją przewagę, w drugim, niestety, poniosła klęskę, co może stanowić przykład, jak zmienny potrafi być los i jak blisko czasami od chwały do porażki. Wszyscy byli jednak zadowoleni, a chociaż większość uczestników grała w paintball po raz pierwszy, zgodnie oświadczyli, że na tym jednym razie z pewnością się nie skończy.

Joanna Tarko

"Wieści Miechowskie" - sierpień-wrzesień 2004r.

11 lipca 2004r.- to dzień, na który harcerze ze Szczepu Gryf czekali z utęsknieniem; to dzień, z którym było związanych tak wiele planów i marzeń; to dzień, który stał się początkiem wspaniałej przygody... Właśnie tego dnia rozpoczynał się obóz harcerski . Wczesnym rankiem (dla niektórych to był środek nocy), bo już o 4 30 odbyła się zbiórka uczestników obozu. Godzinę później spod gimnazjum na os. Sikorskiego aż trzy autobusy zapełnione pełną energii i zapału młodzieżą wyruszyły na podbój wybrzeży Morza Bałtyckiego do Dąbek położonych koło Darłowa. Atmosferę panującą w początkowych odcinkach drogi można określić jako senną. Na szczęście, później podróż upływała znacznie przyjemniej, bo umilana była grą na gitarze i śpiewem, który przerywały jedynie wybuchy śmiechu i liczne postoje autobusu. W międzyczasie dokształcaliśmy się w dziedzinie „sznurologii”, czyli uczyliśmy się jakie węzły można wyczarować za pomocą jednej lub dwóch sznurówek. Późnym popołudniem dotarliśmy do celu naszej podróży. Mimo zmęczenia długą drogą podczas upalnej pogody i irytacji, że Dąbki powitały nas deszczem pałaliśmy chęcią życia i optymizmem. Po dojściu na teren naszego podobozu, 19 uczestników obozu ze Szczepu zostało rozlokowanych w czterech namiotach. Piąty namiot oraz przyczepę campingową wyposażoną w podłączenie do prądu elektrycznego otrzymała kadra, którą tworzyli: Agnieszka Zielińska, Ania Pardała, Jola Deńca i Adam Kania. Gdy zobaczyliśmy namioty, w których mieliśmy spędzić dwa najbliższe tygodnie, to przeżyliśmy lekkie rozczarowanie. Chyba każdy spodziewał się nieco lepszych warunków. Namiot pełen dziur, delikatnie mówiąc dziwnie pachnący, z kanadyjkami całymi w piasku nie zachęcał do słodkiego snu, a łazienka oddalona spooory kawałek od naszego podobozu też nie budziła zachwytu. No, ale w końcu sami tego chcieliśmy. Wszak obóz harcerski to nie kolonia dla przedszkolaków. Pierwszego poranka nie zostaliśmy obudzeni przez promienie słońca. O pobudkę, a następnie gimnastykę zadbała druhna komendantka Agnieszka. Co do pogody to, no cóż, niebo było pełne chmur, z których od czasu do czasu spadały mniej lub bardziej obfite krople deszczu. Na długo przed pobudką okazało się, że namioty przeciekają , niektórzy odczuli to na własnej skórze. Podobnie wyglądały poranki przez cały tydzień. Mimo nieudanej pogody nie mieliśmy najmniejszych powodów, by narzekać na nudę. Pewnie nawet gdyby było upalnie nie mielibyśmy czasu na słodkie lenistwo na plaży nad samymi brzegami Morza Bałtyckiego. Kilka pierwszych obozowych dni to głównie porządkowanie naszego terenu. Trudno uwierzyć jak wiele rzeczy udało nam się stworzyć za pomocą drewna, trawy i sznurka. Wkrótce mogliśmy być dumni z efektów naszej pracy. Pięknie wykonaliśmy ogrodzenie, bramę i maszt, na którym trzeciego dnia zaczęła powiewać biało-czerwona flaga. W namiotach po załataniu dziur i zakupie choinek zapachowych (o zapachu morskim) zrobiło się znacznie przyjemniej. Nie było łatwo: nawet o rzeczy niezbędne do przetrwania musieliśmy ostro „walczyć”. Już drugiego dnia kilku uzbrojonych i zamaskowanych osobników ze szczepu wtargnęło na teren podobozu hufca Miechów i brawurowo wykonało powierzone zadanie. Jakże ambitny cel został osiągnięty- udało się zdobyć aż jedną rolkę papieru toaletowego! Oczywiście cała akcja była tylko kolejną pełna humoru atrakcją, która rozbawiła nie tylko harcerzy ale także komendanta podobozu Miechów – Leonarda Mazura który czynnie włączył się do zabawy dzielnie broniąc swego obozu i pertraktując z „napastnikami”.
W nocy z 13 na 14 lipca ogłoszono alarm mundurowy dla harcerzy z podobozu Szczepu Gryf i podobozu hufca Miechów. Podczas niego okazało się, że założenie munduru w ciągu pięciu minut, gdy w namiocie jedynym źródłem światła są latarki, nie jest wcale takie proste. Nie znaczy to oczywiście, że niewykonalne! Zarówno podczas tego alarmu jak i kolejnych ( a było ich troszkę), niektórzy mieli szczególnie problemy ze znalezieniem elementów swojego munduru, bo czy wszystkie wywijki (dla niezorientowanych nie-harcerzy: to takie coś białego przy „skarpetkach”) muszą być do siebie takie podobne i tak niewielkie, że można je bardzo łatwo gdzieś zgubić?... Gdy już wszyscy byli w pełni umundurowani, zrobiono zbiórkę. Następnie udaliśmy się na leśną polanę, gdzie prze świetle płomieni ogniska Ewa Deńca, Wiola Borzęcka, Magdalena Krawiec oraz Tomasz Stefański złożyli zobowiązanie instruktorskie, jednocześnie otrzymując stopień przewodnika. Podczas tej uroczystości panował podniosły, poważny nastrój. Chyba każdy poczuł niezwykłość tej chwili i myślę, że na długo zostanie ona w pamięci nie tylko nowej czwórki instruktorów harcerskich hufca Miechów. 14 lipca, dzień przed rocznicą bitwy pod Grunwaldem, mieliśmy swoją własną „Bitwą pod Grunwaldem w stylu New Age” , czyli rozegraliśmy turniej paintballa. Zwycięzcami zostali przedstawiciele kadry instruktorskiej Ania Pardała i Adam Kania, natomiast spośród obozowiczów najlepszym był zespół w składzie: Basia Tarko i Bartek Wypych. Kilka dni później podczas kolejnego turnieju mistrzem po raz drugi okazał się być Bartek Wypych grający tym razem wspólnie z Joasią Tarko. W paintball mieli także okazję pograć uczestnicy obozu z hufca Miechów. W tej grze uderzenie kulką bywa bolesne i czasem pozostawia niezbyt przyjemna pamiątkę w postaci siniaków. Ale dla prawdziwych „twardzieli” z Dąbek nie było to nic przerażającego. Za to można było poćwiczyć nie tylko celność strzałów, ale także strategię i taktykę pola bitwy. Przyszli instruktorzy ćwiczyli także umiejętnośc pracy z dziećmi. Dla młodszych uczestników obozu zorganizowaliśmy zajęcia rekreacyjno - wychowawcze. Nasi młodsi koledzy, w zdecydowanej większości nie-harcerze mogli nieco dowiedzieć się o ZHP, poznać kilka zabaw, pląsów, piosenek, cześć z nich zobaczyła jak wygląda mundur harcerski, a także dowiedziała się co kryje nasza szczepowa apteczka. Myślę, że wspólnie spędzone przedpołudnie wszyscy będę mile wspominać. My mogliśmy się sprawdzić w rolach opiekunów. Niektórzy spośród nas odkryli nowe talenty, choć chyba nie wszyscy... Natomiast „młodsza młodzież” mogła jeszcze bardziej poznać harcerstwo, a spodobało się ono przynajmniej kilku osobą, które kiedyś zostaną harcerzami, może nawet naszego szczepu? Mieliśmy okazję wykorzystać nowo poznane sposoby wiązania węzłów podczas wspinaczki na transportery. Druh Adam nie ufał nam zbytnio i sprawdzał, czy na pewno prawidłowo wykonaliśmy węzeł mający nas chronić przez upadkiem- i bardzo dobrze, bo gdyby było inaczej, to dla niektórych (np. niżej podpisanej) ta wspinaczka nie skończyłaby się dobrze... Bo przecież po transporterach można się był wspiąć „niemal do wierzchołków sosnowych drzew” Podczas pierwszego tygodnia naszego pobytu nad morzem udaliśmy się na pieszą wędrówkę do oddalonego o 11 km od Dąbek Darłówka. Tam obejrzeliśmy latarnię morską, co prawda z pewnej odległości, ale wszyscy mogli zobaczyć jej zarys na tle zachodzącego słońca. Ten „spacerek” był jedynie niewielkim ćwiczonkiem przed kolejnym rajdem... Komendant hufca Miechów druh harcmistrz Leonard Mazur zapewniał wszystkim obozowiczom z Miechowa wiele atrakcji. Podczas pierwszego słonecznego dnia na naszym obozie odbyła się wyprawa na żaglówkach po jeziorze Bukowo. Cześć osób płynęła z młodym żeglarzem, który okazał się także być harcerzem i jego marzeniem jest założenie drużyny harcerskiej o specjalności żeglarskiej- oby się spełniło. Szkoda, że w naszej okolicy nie ma jezior... Niemal cała godzina na żaglówce „CERTA”( tak nazywa się ryba z rodziny karpiowatych) Bartek nam opowiadał o żeglowaniu, jak byliśmy już daleko od brzegu, to wyznał, że on się dopiero od niedawna żegluje. Przez chwilę ogarnęła nas lekka panika, ale Bartek pocieszył stwierdzając nie do końca skromnie, że jest w tym zupełnie dobry, a nawet bardzo dobry. Chyba miał rację, bo dopłynęłyśmy do brzegu cało i zdrowo. Tego dnia po raz pierwszy mogliśmy poopalać się na plaży i popływać w Bałtyku. Wieczorem na plaży podziwialiśmy piękny zachód słońca. Chyba każdy kto go zobaczył na długo pozostawi go w swej pamięci. Następnego dnia zachód słońca mieliśmy podziwiać na pełnym morzu. Niestety, słońce skryło się za chmurami, gdy wchodziliśmy na statek, który miał niezwykle piękną nazwę „KASIEŃKA II”, nadaną pewnie na cześć i chwalę jakiejś kobiety noszącej to wspaniałe imię. W niedzielę, kilka minut po północy mieliśmy alarm mundurowy, nie było on dla zdecydowanej większości z nas żadną niespodzianką. Chyba tylko jedna osoba nie wiedziała o nim wcześniej- tą osobą była Asia Tarko, która właśnie 18 lipca skończyła osiemnaście lat. Oczywiście był tort owocowy (a może to był jeż?), życzenia, śpiewanie „Sto lat” i toast wzniesiony z kubkami pełnymi napoju z bąbelkami, czyli PEPSI. W niedzielę umundurowaną kolumną udaliśmy się do miejscowego kościoła. Odprawiający liturgię miejscowy proboszcz bardzo ucieszył się z wizyty harcerzy i zaproponował abyśmy czynnie wzięli udział w zapewnieniu uroczystej oprawy mszy. Włączyliśmy się wiec w czytania oraz śpiew liturgiczny. Dzięki temu mogliśmy usłyszeć potem wiele miłych słów od mieszkańców i wczasowiczów przebywających w Dąbkach. W niedzielę wieczorem zaczęła się nasz służba obozowa. Funkcję instruktora służbowego pełniły na zmianę nowe instruktorki naszego szczepu: Ewa Deńca i Wiola Borzęcka. Jednym z naszych zadań było nieustanne pełnienie warty przez cała dobę. Inne to przygotowanie stołówki do posiłku, podczas jedzenia dbaliśmy, aby nikomu nie brakowało chleba, margaryny, herbaty, itd., itp., gdy wszyscy wyszli ze stołówki to musieliśmy ją posprzątać. Byliśmy chyba jedynym w pełni harcerskim podobozem i na pewno jako jedyni całą służbę pełniliśmy w swoich mundurach. Budziło to zainteresowanie i sympatię innych. Chyba wszyscy tę służbę będą wspominać miło, pomimo tego, że musieliśmy się troszkę napracować, ale w końcu jesteśmy harcerzami. Po południu odbył się Festiwal Piosenki Obozowej, w którym zajęliśmy pierwsze miejsca w dwu kategoriach! Wykonaliśmy wspólnie piosenkę „Strumień”, natomiast w kategorii indywidualnej Ania Manterys zaśpiewała „Trzej wodzowie”. Drobny szczegół, że pierwsze miejsca zdobyliśmy na równi z podobozem Miechów, i Turek, i Ostrów, i Częstochowa, i Opatów nie może oczywiście wpłynąć na ocenę naszych zdolności artystycznych. Po prostu wszyscy przebywający w Dąbkach na naszym obozie byli niezwykle wszechstronnie uzdolnieni. Wszechstronnie - bo kilka dni później odbyła się Obozowa Olimpiada Sportowa i tam okazało się, że mamy samych prawdziwych sportowców. Co prawda konkurencje były bardzo niekonwencjonalne ale to nie zmienia faktu że w większości znaleźliśmy się w pierwszej trójce. A trzeba było między innymi kręcić hula-hopem, „wyławiać” bez pomocy rąk tonącego w misce banana czy przebiec wielce skomplikowaną sztafetę to biegnąc tyłem, to skacząc na jednej nodze czy też kozłując piłkę.
Byliśmy także jedynymi na całym obozie, którzy postanowili odbyć całodniową wędrówkę dookoła jeziora Bukowo. Niektórzy nieco w nas wątpili, sam Komendant Zgrupowania Dariusz Bińczak przyznał, że nikt wcześniej nie podjął się tego wyznania i stwierdził że autokary są w pełnej gotowości aby zwieź nas z trasy gdy już zupełnie opadniemy z sił. A jednak się udało! Nie do końca świadomi tego co nas czeka wyruszyliśmy we wtorek już o 9 00 rano z naszego obozu. Początkowo szliśmy drogą biegnącą przez las pomiędzy morzem a jeziorem. Następnie kilka kilometrów pokonaliśmy maszerując plażą. Później mijaliśmy kolejne miejscowości, z każdą chwilą byliśmy coraz bardziej zmęczeni bo pogoda była idealna, ale bardziej do smażenia się na plaży, niż do wędrówki. Około 17, po przejściu prawie 40 km, dotarliśmy do Dąbek. Byliśmy bardzo zmęczeni, ale jeszcze bardziej szczęśliwi, bo przecież jezioro Bukowo do nas należy!!! Całą grupą poszliśmy zaprezentować się druhowi Darkowi. Komendant docenił nasz wysiłek i postawę obdarowując nas szczerymi gratulacjami i ... drożdżówkami. Następnego dnia do południa odpoczywaliśmy po wczorajszym ekstremalnym rajdzie, a po południu większość z obozowiczów przystąpiła do konkurencji związanych ze zdobywaniem Odznaki Sprawności Obronnej. Na wieczornym apelu okazało się, ze rzeczywiście z nas nieźli sportowcy, bo przyznano aż 7 złotych odznak i 9 srebrnych. Wynikiem na „złoto” mogło się poszczycić jeszcze kilka osób, ale niestety nie wszyscy są pełnoletni, a właśnie taki jest wymóg do tej najważniejszej odznaki. Dzień później podczas przygotowań do wystawienia własnej interpretacji bajki o Czerwonym Kapturku został ogłoszony alarm przeciwpożarowy. Polegał on na tym, że w ciągu kilkunastu minut musieliśmy spakować wszystkie niezbędne rzeczy do plecaków (i jednej walizki na kółkach). Następnie nasze plecaki przechodzą próbę wytrzymałości czyli są potrząsane w nadziei, że coś z takiego biednego plecaka wypadnie. Okazało się, że wszystkie plecaki są dobrze spakowane (nikt nie sprawdził co z jedną walizką). Za to uwidoczniły się braki „niezbędnych przyborów”. Co prawda brak ręczników uzupełniony został chusteczkami higienicznymi ale brakujące przybory do jedzenia i do mycia trudno było zastąpić np... tuszem do rzęs czy suszarką do włosów. Kolejny dzień był pełen urozmaiconych zajęć. Rano zwiedzaliśmy ratowniczy helikopter w Darłówku. Ponieważ większość harcerzy ze szczepu Gryf odbyła już kurs ratownictwa przedmedycznego z zainteresowaniem wysłuchaliśmy opowiadań jak to robię profesjonaliści i jakiego sprzętu używają.
Po obiedzie odbył się chrzest obozowy 13 osób, które na obozie harcerskim były po raz pierwszy. Ku rozczarowaniu niektórych nie był on taki straszny. Zostaliśmy wyczesani bardzo niewielkim grzebykiem, którego nie powinno braknąć w żadnej podręcznej torebce czyli grabkami. Ponieważ pogoda nie dopisywała abyśmy byli nieco bardziej opaleni wysmarowano nas rewelacyjnym samoopalaczem czyli czarnym błotkiem. Zmuszono nas do zjedzenia mikstur o niezwykłym smaku i aromacie (składu tego co jadłam wolę nie znać). Wieczorem zaś wystawiliśmy trzy wersje bajki o Kapturku. Każda z wersji była inna i żadna nie była poważna. I tak jeden Kapturek został napadnięty przez mafię, inny Kapturek „szedł do babci z czerwono kosmetycką i łaził se po skałkach” , a kolejny Kapturek był z lekka różowy i wystawiony z czerwonym kwadracikiem w rogu sceny. Ale ile radości artystom i widzom przysporzyły te inscenizacje wiedzą tylko uczestnicy obozu w Dąbkach. Sobota minęła na pakowaniu się i zwijaniu obozowiska. Ostatniego wieczoru wybraliśmy się na „święto ryby”, później mieliśmy ognisko z harcerzami z hufca Turek. Komendant hufca bardzo się ucieszył, że może gościć tak doskonale umundurowanych i zorganizowanych harcerzy. Po wspólnym ognisku zostaliśmy obdarowani prezentami i folderami dotyczącymi powiatu tureckiego. Mamy nadzieją że kontakt nie urwie się na jednym spotkaniu, bowiem mamy już zaproszenie do Turku i zapewnienie druha komendanta że zawsze będziemy tam mile widziani. Późna nocą czyli około godziny drugiej udaliśmy się na plaże aby pożegnać się z morzem. Było miło, choć każdy już trochę żałował, że obóz się kończy i czas wracać do domu. Przywykliśmy bowiem do naszego przytulnego obozu i do wspaniałego , serdecznego klimatu jaki stworzył masz szczep. Całą niedzielę spędziliśmy w autobusie w większości odsypiając poprzednią noc i... wróciliśmy do domów. Po raz pierwszy od wielu lat środowisko szczepu Gryf mogło tak licznie uczestniczyć w obozie harcerskim. Niektórzy z nas mogli wziąć udział w tym obozie dzięki temu, że część kosztów obozu pokryła komenda miechowskiego hufca, a część dofinansowania pochodziło z Funduszy Europejskiej Fundacji Skautowej z Genewy. Te dwa tygodnie tak prędko minęły... Na pewno nie zapomnimy o nich szybko. Wiele chwil spędzonych w Dąbkach było naprawdę niezwykłych. Trudne chwile nas zahartowały , radosne pogłębiły przyjaźnie. Wieczorne spotkania, ogniska, nocne warty, alarmy, służby, a przede wszystkim ta atmosfera, ci ludzie... Żal nam było opuszczać obóz.

Katarzyna Gach

P.S.

W tym miejscu chcemy przekazać szczególne podziękowania tym, którzy pomogli nam w zorganizowaniu i w prowadzeniu tego obozu czyli Komendantowi Hufca Miechów harcmistrzowi Leonardowi Mazurowi, Wójtowi Gminy Książ Wielki panu Markowi Szopie, Komendantowi zgrupowania obozów w Dąbkach harcmistrzowi Dariuszowi Bińczakowi, Europejskiej Funadacji Skautowej, druhnie podharcmistrzyni Zofii Piechowicz – zastępczyni komendanta obozu hufca Miechów, druhom: podharcmistrzowi Pawłowi Paskowi i przewodnikowi Tomaszowi Pieszczykowi, oraz instruktorom szczepu Gryf, którzy przygotowali program i opiekowali się harcerzami – podharcmistrzyni Annie Pardała, podharcmistrzyni Agnieszce Zielińskiej i podharcmistrzyni Jolancie Deńcy. Dziękuję również wspaniałym uczestnikom obozu: Ewie i Wioli Borzęckim, Oli Cetera, Ewie i Gosi Deńca, Kasi Gach, Paulinie Łąckiej, Ani Manterys, Piotrkowi Mazurowi, Agnieszce Naziemiec, Wojtkowi Oczkowiczowi, Asi i Basi Tarko, Monice Tochowicz, Sylwii Uchto, Bartkowi Wypychowi, Krzyśkowi Zielińskiemu, Kasi Poniewierce i Marcie Karwat za prawdziwie harcerska postawę podczas całego obozu.

Adam Kania

"Wieści Miechowskie" - lipiec 2004r.

Relacja z obozu w Dąbkach

Łatwo się zakochać... w harcerstwie.

Kiedy w niedzielę 11 lipca wysiedliśmy z autokaru na terenie obozu w Dąbkach, niektórych ogarnęło przerażenie, ile mamy tam do zrobienia. Dostaliśmy kawałek terenu i cztery namioty, z czego należało zrobić obóz harcerski z prawdziwego zdarzenia. Nie było łatwo, ale gdy wzięliśmy się wszyscy razem do pracy, wyniki przeszły nasze najśmielsze oczekiwania. Posprzątaliśmy wokół namiotów, zrobiliśmy ogrodzenie, świetlicę na wolnym powietrzu, stanął maszt i brama, przez którą co dzień przechodziliśmy z dumą. Bo to wszystko było naszym dziełem, nikt nie zrobił tego za nas. A co najważniejsze, podczas tej pracy staliśmy się jednym, zgranym zespołem. Zniknął nawet podział na dwie drużyny – 22DSH i 3DSH, wszyscy byliśmy po prostu członkami jednego szczepu, szczepu „Gryf”.

Przez kolejne dni, realizując nasz program, pokazaliśmy, na co stać prawdziwych harcerzy. Niejednokrotnie wyróżnialiśmy się na tle innych podobozów, będąc, jak to kiedyś powiedział druh komendant szczepu, awangardą. To my pierwsi postanowiliśmy wybrać się na wędrówkę wokół jeziora Bukowo (ok. 35 km), my przypuściliśmy szturm na podobóz Miechów, w wyniku którego zdobyliśmy jedną rolkę papieru toaletowego, my w jeden dzień przygotowaliśmy i wystawiliśmy aż trzy wersje bajki o Czerwonym Kapturku, my zajmowaliśmy pierwsze miejsca na Festiwalu Piosenki Obozowej i Obozowej Olimpiadzie Sportowej. Ale nie popadaliśmy w samouwielbienie. Organizowaliśmy zajęcia dla innych podobozów pamiętając, ze dla wędrowników, służba stanowi jeden z filarów rozwoju duchowego. I chociaż nie zawsze było idealnie, ponieważ warunki były naprawdę ciężkie: czasami lało nam się na głowy przez dziury w namiotach, a kolejki do stołówki i do prysznica były naprawdę długie, ale o takich rzeczach szybko się zapomina, a pamięć o tych dobrych chwilach pozostaje na zawsze. Pamiętamy też o tych, którzy byli nam zawsze życzliwi: Komendancie Zgrupowania Dariuszowi Bińczakowi, Komendancie podobozu Miechów Leonardowi Mazurowi i wielu innych wspaniałych instruktorach.
Wielu członków naszego szczepu było na takim obozie po raz pierwszy i z pewnością było to dla nich wielkie przeżycie, gdyż dopiero na takich imprezach widać jaką siłą jest harcerstwo i jak łatwo zakochać się w nim na całe życie. Na pewno zapamiętają go na zawsze Ewa Deńca i Wioleta Borzęcka, które na jednym z nocnych alarmów złożyły zobowiązanie instruktorskie, dołączając tym samym do kręgu instruktorów szczepu „Gryf”.
Kto ani razu nie stanął na baczność w harcerskim mundurze, nie ujrzał twarzy swych kolegów w blasku harcerskiego ogniska i nie zaśpiewał „Szarej lilijki”, ten nie zrozumie, co dzieje się w sercu każdego z nas, kiedy zbliża się dzień, gdy spakujemy plecak i wyjedziemy razem na obóz, biwak, czy rajd. A gdy nieuchronnie zbliża się godzina odjazdu, smutek ogarnia nas tylko przez chwilę, gdyż zaraz potem zaczynamy odliczać dni do kolejnej imprezy. To pierwsze na gorąco spisane wrażenia.

Zapraszam do czytania kolejnych bardziej szczegółowych relacji z obozu Szczepu ZHP „Gryf” z Miechowa, które, mam nadzieję, pojawią się w kolejnych numerach „Wieści Miechowskich”.

Joanna Tarko

"Wieści Miechowskie" - maj 2004r.

Kurs wspinaczki skałkowej dla miechowskiej młodzieży

Skauci na skałkach

Zapewne żaden przechodzień nie zwróciłby uwagi na kilkoro młodych ludzi, którzy 25 kwietnia, w chłodny, niedzielny poranek, wyczekiwali na różnych przystankach powiatu miechowskiego, pomimo nieustającej mżawki. Zniknęli także niemal w jednym momencie. Chwilę później podążali już do lasów w Udorzu, a tam, po dwukilometrowym biegu, po którym zrobiło im się cieplej Andrzej Śliwiński, Paweł Pardała i Adam Kania wiązali już mocne liny...
Pierwsi na szczycie ok. 15-metrowych skałek stanęli instruktorzy: P. Pardała i A. Śliwiński. Po nich przyszła kolej na uczniów miechowskiego LO. Do wyboru mieli dwie drogi: jedną, bez wystających fragmentów skał oraz drugą, nieco łatwiejszą. Zaczął Piotrek Mazur, który wspiął się na samą górę. Z powrotem było już łatwiej, można było zjechać na linie w dół. W ślady Piotra poszła Marta Karwat, Agnieszka Naziemiec i Ewa Borzącka. Jako ostatni zmierzył się ze ścianą Wojtek Oczkowicz, którego systematycznie i skutecznie podmywała woda, spływająca ze skał. Silny deszcz uniemożliwił dalszą wspinaczkę. Tu wspomnieć należy, że po trudniejszej drodze wspinali się zawodowcy: Andrzej i Paweł Śliwińscy oraz Paweł Pardała. Dla nich, ta z pozoru gładka, kamienna ściana miała wystarczającą ilość wgłębień i występów, aby zapewnić sobie oparcie dla rąk i nóg.
Wspinaczkę uwieczniono na kasecie video, którą przechowuje komendant Szczepu „Gryf”. A kopia filmu pojedzie aż do Szwajcarii. Tam bowiem ma siedzibę Europejska Fundacja Skautowa, która jest sponsorem kursów wspinaczki skałkowej dla miechowskiej młodzieży.
Ziemia miechowska skrywa jeszcze wiele ciekawych miejsc do odkrycia i jest gotowa się nimi podzielić. Harcerze z 3 i 22 DSH, działający przy LO obiecują jej w tym pomóc.

Ewa Borzęcka

"Wieści Miechowskie" - maj 2004r.

Harcerze z Liceum Ogólnokształcącego w Miechowie


Wiedza dla życia

Harcerze z liceum nie próżnowali tej zimy. W lutym i marcu odbyły się dwa trzydniowe spotkania Kursu na Brązową Odznakę Ratownika Medycznego ZHP. Komendantem biwaku kursowego był phm. Adam Kania a instruktorami pwd. Krzysztof Gajom i pwd. Tomasz Jędrychowski. Zabezpieczenie logistyczne stanowili przeszkoleni w ubiegłym roku ratownicy: Małgosia Deńca, Wiola Borzęcka, Piotr Mazur i Agnieszka Naziemiec. Ponad dwudziestoosobową grupę harcerzy w tym pięcioro gości z Pińczowa szkolili wykładowcy z Ostrowca, Kielc i Skarżyska. Kurs obejmował nie tylko teoretyczną wiedzę, ale także dużą ilość praktycznych symulacji. Ponadto można było prowadzić ćwiczenia z resuscytacji krążeniowej oddechowej na specjalnym fantomie. Zajęcia odbywały się w szkołach podstawowych w Pstroszycach i Strzeżowie dzięki uprzejmości obu pań dyrektor: Anny Gawin i Ewy Kowar-Pogoń. Oczywiście harcerzom z LO nie wystarczył sam kurs. W dniach 16 i17 kwietnia grupa ze szczepu „Gryf” zorganizowana przez Annę Manterys pod opieką druhny phm. Anny Pardały wybrała się na manewry ratownicze do Kielc. Uczestniczyli oni tam w wielu ciekawych zajęciach doskonaląc swe ratownicze umiejętności.
Oprócz zdobywania tak cennych w ratowaniu życia i zdrowia innych ludzi umiejętności harcerze podejmują także inne zadania W ramach wychowania duchowego w dniu 26 marca szczep pod kierownictwem Małgosi Deńcy i Wojtka Oczkowicza przygotował oprawę do drogi krzyżowej i mszy świętej w Bazylice Grobu Bożego w Miechowie. A ponieważ harcerstwo to wielka służba kontynuujemy cały czas współpracę z Zespołem Placówek Opiekuńczych Wychowawczo Miechowie. Członkowie drużyn nie tylko organizują gry i zabawy dla dzieci ale także bardzo często odwiedzają podopiecznych placówki pomagając im w odrabianiu lekcji.
W życiu każdego harcerza starszego – wędrownika oprócz służby jest miejsce na wyczyn. Dlatego mimo niesprzyjającej pogody w dniu 25 kwietnia rozpoczęliśmy sezon wspinaczki skałkowej, o którym więcej będzie można przeczytać w relacjach uczestników. Większość tych przedsięwzięć finansowana jest ze środków Europejskiej Fundacji Skautowej z Genewy. Do końca czerwca harcerze mają zakończyć realizację programu „Active and Open to the World”.

ArAt

"Dziennik Polski" - kwiecień 2004r.

U harcerzy w ogólniaku


Ratownicy i skałkowcy

Za nami pracowita zima – mówi komendant szczepu „Gryf” podharcmistrz Adam Kania. Czas w którym nie można chodzić na rajdy i biwaki harcerze spożytkowali na podnoszenie swoich kwalifikacji. W dniach 27-29 kutego w Pstroszycach a od 12 do 14 marca w Strzeżowie odbywał się kurs ratownictwa przedmedycznego. Wiedzę z zakresu udzielania pomocy ofiarom wypadków, zatruć, poparzeń i innych niebezpiecznych zdarzeń zdobywało 18 uczniów Liceum Ogólnokształcącego Miechowa i 5 gości z drużyny wędrowniczej z Pińczowa. Zajęcia były prowadzone przez specjalistów Ostrowca, Kielc i Skarżyska. Jest to już kolejna po ubiegłorocznej grupa posiadająca podstawową wiedzę do udzielania pierwszej pomocy. Niejako kontynuacją kursu można nazwać udział reprezentacji szczepu w manewrach ratowniczych w Kielcach, które odbyły się w dniach 16-17 kwietnia. Brały w nich udział drużyny z terenu całej chorągwi kieleckiej, która obejmuje nie tylko województwo świętokrzyskie, ale także cześć województw śląskiego i małopolskiego. Już wkrótce zostaną wykorzystane ich umiejętności. Grupa harcerzy z Miechowa będzie stanowiła, bowiem 1 i 2 maja zabezpieczenie Mistrzostw Polski w Rajdach Motocyklowych we wrześniu sześciodniowych Mistrzostw Świata w tej samej konkurencji.
Harcerze nie zapominają także o służbie. Regularnie uczestniczą w spotkaniach z dziećmi Zespołu Placówek „Integracyjny Dom”. Pomagają im w odrabianiu lekcji a także organizują im gry i zabawy. W miarę posiadanych środków staramy się aby zajęcia kończyły się słodką niespodzianką.
Wiosna będzie na pewno czasem kolejnych wyzwań. W kwietniu instruktor ze szczepu Gryf przewodnik Paweł Pardała ukończył kurs wspinaczki skałkowej w słynnej w małopolsce szkole wspinaczki Piotra Drobota. Dzięki temu kursowi 25 kwietnia grupa uczniów LO pod opieką Andrzeja Śliwińskiego Adama Kani i Pawła Pardały wybrała się na „skałki” do Udorza. Mimo kropiącego deszczu wszyscy mogli zmierzyć się z wapienna ścianą i zweryfikować swoje „taternicze” umiejętności. Wkrótce przewidywane są kolejne „pełne adrenaliny” wyjazdy dla młodzieży. Trzeba tu koniecznie dodać, że środki na szkolenia i zakup części sprzętu pozyskane zostały z środków Europejskiej Fundacji Skautowej z Genewy w ramach realizacji programu „Active and Open to the World”.

WOJ

"Wieści Miechowskie" - styczeń 2004r.

Wieczornica wigilijna w LO


Służba i przygoda

23 grudnia o godzinie 16.00 w budynku Liceum Ogólnokształcącego w Miechowie odbyła się uroczysta harcerska wieczornica wigilijna. Organizatorzy postarali się o bogaty program, w którym m.in. znalazło się przyrzeczenie harcerskie, wręczenie naramienników wędrowniczych, dzielenie się opłatkiem oraz prezentacja multimedialna dotycząca działalności Szczepu „Gryf”.
Część oficjalną rozpoczęła druhna phm Agnieszka Zielińska, która w imieniu organizatorów powitała wszystkich gości. Na wieczornicy obok obecnie działających harcerzy i instruktorów hufca znaleźli się także byli członkowie szczepu, którzy przez ostatnie dziesięć lat działali w jego strukturach i tworzyli jego świetność. Panował szczególnie podniosły nastrój, na którego stworzenie wpływ miał niewątpliwie zespół w składzie: Ewa Deńca, Małgosia Deńca i Barbara Tarko, wspomagany dodatkowo przez Joannę Tarko. Ich kolędy przeplatały się z odczytami na temat tradycji Świąt Bożego Narodzenia, którym cały czas towarzyszyły dźwięki gitary.


Po raz pierwszy

Dalsza część spotkania miała miejsce na placu przed budynkiem LO. Tam odbyło się przyrzeczenie harcerskie a także przyznanie naramienników wędrowniczych, które wręczył druh Adam Kania.–„Jest to pierwszy przypadek w całej naszej chorągwi, kiedy naramienniki wędrownicze uzyskują harcerze, nie posiadający uprawnień instruktorskich” – mówił z dumą podczas przekazywania naramienników wędrowniczych. Taki właśnie zaszczyt spotkał Ewę i Małgorzatę Deńcę, Wioletę Borzęcką oraz Wojtka Oczkowicza. Uroczyście odczytano jakimi umiejętnościami musieli się wykazać młodzi ludzie, aby na takie wyróżnienie zasłużyć. Tego dnia przyznano także odznaki „Jodła”. Nie zabrakło wśród poważnego nastroju, również i momentów wesołych, do czego walnie przyczynił się phm Dariusz Marczewski, z radością wypuszczający sztuczne ognie.

Życzenia i wspomnienia

Już w budynku wszyscy podzielili się opłatkiem i złożyli sobie nawzajem świąteczne życzenia. Było przyjaźnie i wesoło, a na koniec organizatorzy przygotowali niespodziankę. W sali informatycznej odbyła się prezentacja multimedialna pod tytułem Szczep Gryf 1994-2003 – dziesięć lat służby i przygody. Została ona przygotowana przez dh Wioletę Borzęcką, Agnieszkę Naziemiec oraz Adama Kanię. Doświadczeni harcerze mogli powspominać dawne rajdy, biwaki, zaś młodzi zobaczyć jak wyglądał ich szczep zanim się do niego przyłączyli. Zdjęcia i filmy wraz z komentarzem budziły różne uczucia – raz dumę, innym razem przyjazny śmiech. To właśnie prawdziwe harcerstwo – jest czas na służbę, ale i na przygodę i zabawę...

Tomasz Micyk

Dołem głowa, górą nać – promocja zdrowej żywności w LO


Zimowy sen o ogrodzie

120 kg marchwi i 80 kg jabłek zjadła młodzież Liceum Ogólnokształcącego w Miechowie. Nie startowali przy tym w żadnym konkursie, ale wzięli udział w organizowanej przez Szczep ZHP „Gryf” akcji promującej zdrową żywność: „Marchewkowe pole i jabłkowy sad”.
Koordynujący przedsięwzięcie wicedyrektor Adam Kania nie krył zadowolenia. –„W przygotowania zaangażowało się około 30 osób, a zainteresowanie akcją wśród uczniów było ogromne” – mówi. I rzeczywiście, nikt nie przeszedł obojętnie obok stoiska, na którym można się było napić marchwiowego soku, czy spróbować jabłkowego przecieru. Zachęcały do tego specjalne plakaty oraz nadawana przez szkolny radiowęzeł audycja, w której nie tylko można było posłuchać „Marchewkowego pola” Lady Pank, ale i dowiedzieć się o zdrowotnych właściwościach warzyw i owoców. W społeczeństwie, w którym ich spożycie wciąż jest o wiele za niskie, to szczególnie cenna inicjatywa.
Finał przedsięwzięcia poprzedzony był niemałą pracą... –„Marchew i jabłka kupiliśmy od zaprzyjaźnionych rolników. Chcieliśmy mieć pewność, że uprawiane są ekologicznie w małych, przydomowych gospodarstwach” – mówi Adam Kania. Później pracę rozpoczęli harcerze, ucierając surówki i wyciskając soki. Nie zabrakło ich dla nikogo. Pozostaje mieć nadzieję, że nie będzie to jednorazowa akcja, a zdrowa żywność zastąpi tak chętnie spożywane półprodukty.
Akcja „Carrot Fields and Apple Orchard” jest elementem programu grantowego „Active and Open to the World”, sponsorowanego przez Europejską Fundację Skautową z Genewy. Kolejnymi elementami programu będą m.in. szkolenia i pokazy ratownictwa przedmedycznego, zajęcia ze wspinaczki skałkowej i biwak z elementami survival’u.

(mk)

"Wieści Miechowskie" - grudzień 2003r.

Wizyta w Bukowej

W dniu 29 listopada delegacja Szczepu ZHP „Gryf” w składzie Ewa Deńca, Ewa Borzęcka, Alicja Otak i Katarzyna Gach uczestniczyła w spotkaniu zorganizowanym przez Kielecką Komendę Chorągwi w Bukowej koło Małogoszczy. Spotkanie to związane było z przyznaniem odznaki chorągwianej „Jodła”. W roku 2003 do zdobywania tej odznaki z tereniu hufca Miechów przystąpiła 3 DSH z miechowskiego LO. Wykonując przez cały rok szereg zadań pracowali oni nad spełnieniem wymagań. Wśród zadań znalazły się między innymi: ukończenie przez harcerzy kursu ratownictwa przedmedycznego, zabezpieczenie sanitarne imprez na terenie powiatu, opieka nad pomnikiem i mogiłą powstańców styczniowych, zdobycie Regionalnej Odznaki Krajoznawczej PTTK. W sobotę z rąk zastępcy komendanta kieleckiej chorągwi, harcmistrzyni Elżbiety Kubiec, harcerze otrzymali dyplom i plakietki odznaki. Spotkania przygotowane przez drużyną z Bukowej zakończyło się andrzejkowymi wróżbami i zabawami dla zuchów i harcerzy.
W opracowaniu projektów zadań na kolejną edycję „Jodły” pomagali w tym roku instruktorzy ze szczepu „Gryf”. Dlatego na pewno miechowscy harcerzy i w 2004 roku przystąpią do rywalizacji.

Dwa dni wcześniej harcerze z miechowskiego ogólniaka zorganizowali andrzejki dla dzieci z ogniska przy zespole placówek opiekuńczo-wychowawczych „Integracyjny Dom”. Były wróżby, prezenty i dużo wesołej zabawy. Dzieci zostały także poczęstowany wypiekami samodzielnie przygotowanymi przez harcerzy. Nad całością czuwała Wioleta Borzęcka realizując w ten sposób zadanie wymagane do zdobycia stopnia instruktorskiego. W organizacje włączyło się ponad 20 harcerzy z 3 i 22 DSH. Współpraca z byłym domem dziecka a obecnie zespołem placówek ma już wieloletnią tradycję. W tym roku dodatkowo jest elementem programu „Active and Open to the World”, który realizuje szczep. Program ten zakłada wiele ciekawych przedsięwzięć i zostały na to pozyskane środki grantowe od Europejskiej Fundacji Skautowej z Genewy. Jednak samo wykorzystanie tych środków musi być związane z zaangażowaniem własnych funduszy. Stąd zabiegi harcerzy z LO o uzyskanie wsparcia od władz powiatowych i gminnych. Szkoda byłoby bowiem utracić możliwość dotacji szwajcarskiej przy możliwości znacznie mniejszego wkładu finansowego ze strony polskiej. Taka możliwość wynika z faktu, iż Genewa docenia wkład pracy własnej naszych instruktorów i harcerzy oraz ogromną rolę wychowawczą podjętych działań. Mamy nadzieję ze będzie nas wspierać Starostwo i władze gmin, które dotąd zawsze pomagały harcerzom.
W najbliższym czasie w ramach tego projektu szczep zorganizuje akcję promocji zdrowej żywności i zdrowego stylu życia pod hasłem „Marchewkowe pole i jabłkowy sad”. Na wiosnę ruszamy z kolejnymi zdaniami. Wśród nich będą szkolenia wspinaczki skałkowej, biwak z elementami sztuki przetrwania, kurs ratownictwa przedmmedycznego i wiele innych imprez.



OrOt

"Wieści Miechowskie" - październik 2003r.

Wieczornica u przyjaciół

W dniach 10-12.10.2003 -na zaproszenie druhny harcmistrzyni Teresy Lesczyńskiej i 117 Buskiej Drużyny Harcerskiej harcerze ze Szczepu ZHP „Gryf” uczestniczyli w biwaku w Busku Zdroju połączonym z chorągwianymi obchodami Dnia Papieskiego.

Podsumowaniem biwaku było spotkanie z księżmi pracującymi w Busku Zdroju. Na uroczystą wieczornicę przybyli także Kapelen Kieleckiej Chorągwi ZHP ksiądz podharcmistrz Wojciech Jurkowski i zastępca Komendant Chorągwi druhna harcmistrzyni Elżbieta Kubiec oraz instruktorzy i harcerze hufca Busko.
Część oficjalna rozpoczęła się złożeniem życzeń wszystkim pedagogom obecnym na spotkaniu z okazji zbliżającego się święta Edukacji Narodowej. Podziękowania wzbogacone tortem i różami otrzymali księża i instruktorzy harcerscy. Następnie rozpoczęły się gawędy na temat Papieża, jego pielgrzymek do Polski i osobistych spotkań uczestników wieczornicy z Ojcem Świętym. Wspomnienia przeplatane były piosenkami religijnymi i harcerskimi. Akcentem kończącym wieczornicę było przyrzeczenie harcerskie złożone przez druhnę Paulinę Futrzyńską ze 117 BDH.
Biwak przebiegał w bardzo miłej i serdecznej atmosferze. Dla wielu było to kolejne spotkanie ze znajomymi poznanymi na kursach szkoleniowych czy obozach. Miechowskimi uczestnikami biwaku byli: Piotr Mazur, Wioleta Borzęcka, Małgorzata Deńca, Agnieszka Naziemiec, Wojciech Oczkowicz, Ola Syrek, Ania Manterys, Ewa Borzęcka i Adam Kania. Wiosną zaplanowane jest kolejne spotkanie tym razem w Miechowie.
Warto pamiętać że harcerze ze szczepu "Gryf" nie ustaja w swojej działalności... Przygotowywali droge krzyżowa w bazylice Grobu Bożego, służyli pomocą medyczną podczas biegu Jaxy oraz kwestowali na rzecz zdolnej młodzieży z ubogich rodzin w Dzień Papieski.

"Wieści Miechowskie" - wrzesień 2003r.

Harcerski start Szczepu Gryf

W dniach 19-21 września odbył się VII Biwak Integracyjny-„Szybkobieżny żółw” organizowany przez Szczep ZHP „Gryf”. Jak zwykle uczestniczyły w nim drużyny działające przy Liceum Ogólnokształcącym: 22 DSH prowadzona przez Piotra Mazura oraz 3 DSH z drużynową Ewą Deńca.

Tym razem organizujący go instruktorzy postanowili zaprosić także drużyny z innych szkół ponadgimnazjalnych i z gimnazjum. Z zaproszenia skorzystały: 96 Drużyna Harcerska działająca przy gimnazjum w Miechowie –prowadzona przez pwd. Dorotę Jasińską oraz 11 Drużyna Starszoharcerska działająca przy Zespole Szkół nr 2 – prowadzona przez phm. Zofię Piechowicz.
W piątek o godzinie dziesiątej, po krótkim spotkaniu na starcie rajdu patrole wyruszyły na trasę. Grupy prowadzone przez Annę Rolkę, Jolantę Deńca, Agnieszkę Gajos, Tomasza Pieszczyka i Krzysztofa Gajosa po drodze włączyły się w akcję sprzątania świata zbierają śmieci w przylegającym do Przysieki lesie. Po dotarciu do szkoły w Przysiece odbyły się konkurencje związane ze zdobywaniem Odznaki Sprawności Obronnej. Przed zapadnięciem zmroku harcerze odbyli jeszcze ćwiczenia z musztry a następnie o godzinie 21 rozpoczęła się uroczysta wieczornica, na którą przybyli pani dyrektor szkoły Teresa Tomczuk, komendant hufca Leonard Mazur, namiestnik harcerski Zofia Piechowicz oraz zaproszeni instruktorzy miechowskiego hufca. Dobra zabawa trwała do godziny 23 a ciszę nocną głoszono dopiero o godzinie pierwszej w nocy.
Kolejny dzień rozpoczął się oczywiście jak na każdej prawdziwej imprezie harcerskiej gimnastyką. Poprowadził ją oboźny – Michała Janus. Następnie uczestnicy rywalizowali w drużynowym turnieju zdobywców proporców a o 11.30 rozpoczął się turniej strzelecki z broni pneumatycznej prowadzony przez pana Jana Ruska przy współpracy druhów Ryszarda Chwastka i Jerzego Białka. Zwycięzcami turnieju zostali w kategorii dziewcząt Karolina Maślanka z 3 DSH, w kategorii chłopców Marcin Mierzejewski z 96 DH. Po obiedzie drużyny wyruszyły do pobliskiego lasu, aby uczestniczyć w grze terenowej. Grę polegającą na ukrywaniu się w lesie i odszukiwaniu ukrytych osób – jak większość zajęć na biwaku - prowadziła druhna phm. Agnieszka Zielińska pełniąca funkcję zastępcy komendanta do spraw programowych. Kolejną bardzo atrakcyjną dla młodych ludzi formą sprawdzenia swoich umiejętności była konkurencja polegająca na wspinaczce na transportery. Na przygotowanym przez komendanta biwaku Adama Kanię i sprawdzonym przez Andrzeja Śliwińskiego stanowisku, można było bez obawy o swoje bezpieczeństwo wspiąć się na dziesięć, piętnaście a nawet jak rekordzista w tej konkurencji Wojtek Oczkowicz z 22 DSH na osiemnaście transporterów. (Pewnie Wojtek wszedłby jeszcze wyżej, ale.... zabrakło transporterów). Z lasu wspinających się harcerzy przepędził dopiero zapadający zmierzch. Stanowisko do wspinaczki demontowane było już przy świetle latarek. Na kolejnej wieczornicy również z udziałem druha Komendanta Hufca czekały uczestników poważne i radosne chwilę. Odczytany został rozkaz, w którym stopień podharcmistrzyni otrzymała druhna przewodnik Anna Pardała – sekretarz biwaku, a do przyrzeczenia harcerskiego została dopuszczona druhna Barbara Tarko z 3 DSH. Złożenie przyrzeczenia i wręczenie krzyża harcerskiego było, więc kolejnym wydarzeniem tego wieczoru. Podsumowane zostało także zdobywanie OSO. Odznakę w stopniu złotym zdobyli Magdalena Ozga z 22 DSH i Jacek Karwat z 11 DSH. Odznak srebrnych przyznano łącznie 8 a brązowych 9.
Wieczornica, (która pewnym osobom nie wiedzieć, dlaczego pomyliła się z winnicą) zakończyła się dopiero około północy a konkurs na „owocowo warzywny” strój biwakowy wywołał bardzo wiele emocji i radości. Długo jeszcze trwały dyskusje uczestników i kadry biwaku nim została ogłoszona cisza nocna. Nie przeszkodziło to oczywiście w zrobieniu pobudki o godzinie o szóstej rano. Po dokładnym posprzątaniu szkoły i apelu pożegnalny drużyny ruszyły w drogę powrotną do Miechowa. Aby podać wszystkich organizatorów i opiekunów należy do wymienionych już Agnieszki Zielińskiej, Anny Pardały, Michała Janusa, Jolanty Deńcy i Krzysztofa Gajosa dodać druhnę pwd. Dorotę Kurpios – kwatermistrza biwaku, Tomasza Jędrychowskiego – wspomagającego przy zajęciach terenowych i Magdę Krawiec, – która od soboty pełniła rolę opiekuna grupy z 11 DSH. Komendantem całości był phm. Adam Kania. Szczególne podziękowania należą się pani dyrektor szkoły Teresie Tomczk za okazaną gościnność i bardzo serdeczne przyjęcie, jakie spotkało harcerzy w Przysiece.
Jaki był ten biwak? Na pewno bardzo wesoły – roześmiani i zawsze skorzy do żartów, wspaniali uczestnicy tworzyli jego atmosferę, sprawiając kadrze wiele radości i mało problemów. Dobrze przygotowany – kadra, której średnia wieku wynosiła około 20 lat, znakomicie wypełniała swoje zdania nie pozostawiając żadnej sprawy przypadkowi. Rola komendanta została właściwie ograniczona do podziwiania perfekcyjnej pracy swoich instruktorów. Bardzo harcerski – w formach obrzędowych, w doskonałym umundurowaniu, w zdyscyplinowaniu i przestrzeganiu Prawa Harcerskiego, w postawie uczestników, kadry i gości. Był także ten biwak biwakiem rodzącym nadzieje i marzenia – na kolejne wspaniałe imprezy, na docenienie pracy instruktorów i roli wychowawczej ZHP wśród dzieci i młodzieży, na to, że nie zabraknie nowych instruktorów, którzy zrobią kolejne, jeszcze lepsze biwaki i rajdy. A ci, którzy teraz włożyli tyle sił, zaangażowania i serca w organizację będą jak komendant VII Biwaku Integracyjnego bawić się, patrzeć i podziwiać tych, których kiedyś uczyli prawdziwego harcerstwa.

Adam Kania

"Wieści Miechowskie" - Maj 2003r.


Czas szkolenia, czas działania, czas refleksji

Miesiące marzec i kwiecień to dla harcerzy czas poświęcony na doskonalenie. Nie inaczej postąpił Szczep ZHP „Gryf”. Krąg Instruktorski zorganizował w tym czasie dla harcerzy i instruktorów z Miechowa Kurs na Brązową Odznakę Ratownika Medycznego ZHP. Odbyły się dwa spotkania kursowe i dwa warsztatowe. Spotkania kursowe 7-9 marca w Pstroszycach i 4-6 kwietnia w Bukowskiej Woli prowadzili wykładowcy Harcerskiej Szkoły Ratowniczej z Ostrowca i Kielc pod kierownictwem druha harcmistrza Mariusza Jagiełły. W zajęciach brało udział 16 osób. Byli to harcerzy z Gimnazjum, 11 DSH, 3 DSH i 22 DSH oraz studenci i nauczyciele skupieni w Kręgu Instruktorskim. Brązową odznakę po zdaniu wszystkich egzaminów zdobyło łącznie 8 osób: Agnieszka Naziemiec, Agnieszka Gajos, Wioleta Borzęcka, Lucyna Bednarz, Małgorzata Deńca, Joanna Winiarska, Krzysztof Gajos i Piotr Mazur. Pozostali, którzy wytrwali do końca kursu mogli otrzymać zaświadczenia ukończenia kursu PCK i PZMot.
Przeprowadzenie tych szkoleń było możliwe dzięki pomocy wielu osób. Przede wszystkim dyrektorom szkół: pani Annie Gawin i panu Janowi Manterysowi. Pomagali także instruktorzy ZHP i ich rodzice zapewniając transport, przygotowanie posiłków, pomoc w zorganizowaniu pobytu w szkołach. Dzięki im wszystkim koszty szkolenia zostały ograniczone do minimum i bariera finansowa nie stanowiła jak w przypadku wielu projektów skierowanych do młodzieży żadnej przeszkody.
Aby doskonalenie nie było jednokierunkowe w maju kolejna grupa rozpoczęła szkolenia z metodyki pracy w harcerstwie. W kursie drużynowych organizowanym przez Kielecką Komendę Chorągwi uczestniczą tropicielka Wioleta Borzęcka, samarytanka Lucyna Bednarz i ćwik Piotr Mazur. Mają już za sobą dwa dwudniowe spotkania w Raszkowie i Sielpi a czekają ich kolejne. Jednocześnie do roli harcerskiego „nauczyciela” przygotowuje się przewodnik Dorota Kurpios uczestnicząc w Kielcach w Kursie na Brązową Odznakę Kadry Kształcącej ZHP. Wykładowca na obu tych kursach był miedzy innymi podharcmistrz Adam Kania. Po czasie szkolenia przyszedł także czas na działanie. Od kwietnia szczep rozpoczął miejmy nadzieję systematyczną współpracę z Zespołem Placówek Opiekuńczo Wychowawczych „Integracyjny Dom”. Harcerze odwiedzają przebywające tam dzieci pomagając im w odrabianiu lekcji i uczestnicząc w zabawach.
Mieliśmy także możliwość skorzystania z umiejętności zdobytych na kursach ratownictwa. Podczas uroczystości uhonorowania kawalerów Virtuti Militari, która odbyła się 9 maja w Racławicach na zaproszenie władz powiatowych pełniliśmy tam służbę sanitarną. Grupa ratowników podzielona na dwie sześcioosobowe sekcje podczas mszy polowej i kolejnych punktów programu docierała z pomocą do wszystkich zmęczonych długim przebywaniem w bardzo nasłonecznionych okolicach pomnika Bartosza Głowackiego. I jak się okazuje kubek wody przydawał się nie tylko zaawansowanym wiekowo gościom ale nawet stojącym w szyku żołnierzom i młodzieży. Podczas całej uroczystości harcerze wykazali doskonałą organizację porównywalną ze zorganizowaniem wojska. I widać było że nasza służba jest w tym miejscu i w tej formie bardzo przydatna. Podczas imprezy zostały również przez Komendanta Hufca harcmistrza Leonarda Mazura wręczone puchary dla najlepszych drużyn naszego Hufca. Całość zakończyło ognisko dla harcerzy rozpalone u stóp Kopca Kościuszki.
Jest także czas na refleksję. Uczestnicząc w uroczystościach Racławicach zastanawiałem się jak będą wyglądały takie święta za lat 20. Dziś nasi bohaterowie to ludzie którzy najlepsze chwile swej młodości poświęcili walce z hitlerowskim i radzieckim okupantem. Pragnęli aby odbudowana Polska był sprawiedliwa, demokratyczna i wolna. By rządzili nią mądrzy i dobrzy ludzie „mocni w mądrości i dobroci”. Widziałem twarze tych ludzi. Jest w nich charyzma. Są oni ciągle wzorem dla moich harcerzy. Kto jednak ich zastąpi? Kto z dzisiejszych elit zasłuży na miano bohatera? Czytając gazety uczciwych oglądając telewizję zaczyna się obawiać że za 20 lat ludzi uczciwych i prawych, docenionych przez rządzących, odwiedzać będziemy już tylko na cmentarzach?.... Mam nadzieję ze się mylę. Oby.

Adam Kania

P.S.
Spieszę wyjaśnić że ponieważ moja działalność związana jest ze Szczepem ZHP „Gryf” relacje, które zamieszczam dotyczą przede wszystkim działań Szczepu. Dlatego nie poruszam wszystkich akcji i imprez związanych z działaniem Hufca ZHP Miechów, których jest o wiele więcej. Z kontaktów z redakcją Wieści wiem, że inni korespondenci są również mile widziani. Zapraszam wiec instruktorów –piszcie o swoim hufcu.

"Wieści Miechowskie" - Luty 2003r.

Po całej Polsce o tej godzinie pala się watry i sypia skry
Z tysiąca piersi mocna pieśń płynie, harcerskie myśli, harcerskie sny.
Mienią się złotem krwawe płomienie, myśl z nimi płynie, hen w nieba próg
Pala się serca, snuje marzenie i błogosławi harcerzom Bóg.

Dzień Myśli Braterskiej

Są dni które nastrajają do wspomnień. Dla harcerzy każdego roku jest to 22 luty, w którym cały skautowy świat obchodzi Dzień Myśli Braterskiej. Data związana jest z datą urodzin twórców scoutnigu Roberta Baden-Powella i jego żony Olave St. Clair Soames. Oboje urodzili się 22 lutego a dzielił ich tylko roku urodzenia. W ten dzień wspomnieniami wracamy do najważniejszych ludzi spotkanych na szlakach harcerskich wędrówek i do chwil które na zawsze pozostaną symbolem harcerskiej przygody.
Mnie wspomnienia przenoszą na pierwszy i chyba najpiękniejszy obóz w moim instruktorskim życiu, do Jurgowa. To tam właśnie poznałem ten cudowny smak życia harcerskiego i wielu ludzi którzy dotąd są moimi przyjaciółmi. Tam uczyłem się prawdziwego harcerstwa a pierwszym wzorem dla mnie był druh Leonard Mazur - wtedy komendant obozu. To jego zaangażowanie, wiedza i postawa spowodowały, że harcerstwo stało się nieodłącznym elementem mojej pracy z młodzieżą. To tam od druhny Małgorzaty Banasik uczyłem się jak być radosnym i serdecznym wobec dzieci i młodzieży a jednocześnie odpowiedzialnym i wymagający. Na tym obozie druhna Mariola Sosnowska nauczyła mnie, że instruktor to nie dowódca i oficer lecz przyjaciel i doradca. Że można spędzić z gitarą przy ognisku długie nocne godziny i świtem ruszyć na długi szlak górskiej wędrówki. To tu poznałem oboźnego Jacka Niemca dzięki któremu wiem, że wymagać porządku i dyscypliny można tylko wtedy gdy o każdej porze dnia i nocy w moim namiocie jest ład i czystość. Tu również poznałem druha Andrzeja Midro, z którym potem organizowaliśmy wiele harcerskich imprezy i rajdów z niezapomnianym biwakiem w Antolce gdzie urządziliśmy w lesie grę nocną a dla 20 osób posiadając jedną latarkę i gdzie jedyną nieprzemakalną częścią naszego namiotu podczas nocnej ulewy okazała się... podłoga. W Jurgowie poznałem druha Krzysztofa Świerczka z którym potem przemierzałem wielokrotnie górskie trasy Rajdów Świętokrzyskich. Tam miałem okazję poznać druha Tomka Belicę – który jako mój przyboczny uczył mnie nieznanych mi dotąd tajników życia obozowego.
Nie chcę nikogo pominąć z tego pamiętnego obozu sprzed 15 lat ale nazwiska ulatują z pamięci Wspomnę jeszcze o druhnach Danucie Rzemieniec, Urszuli Wiśniewskiej i Anie Świerczek, o szefostwie kuchni państwu Gumulskich, o kierowcy panu Andrzeju Adamusie, o Pawle, Stefanie, Darku, Romku i druhu „Pociechu” i o tych których imion nie pamiętam – oni wszyscy tworzyli koloryt tego obozu. Magicznego obozu z piecem zbudowanym na środku polany, gdzie garnki szorowano piachem a piłka czasem lądowała w kompocie. Surowego obozu gdzie a zastęp służbowy od 5 rano nosił wiaderkami wodę z rzeki do namiotu sanitarnego a dwie drużyny rozplatały każdego dnia 100 m węża aby napełnić beczkę wodą.
Dziś w tym ważnym dla skautów dniu chciałem Ich pozdrowić – bo to Oni nauczyli mnie, że im więcej dobra dajemy od siebie tym więcej wraca go do nas. Pozdrawiam harcerskim czuwaj i tych, których dzięki harcerstwu poznałem przez kolejne lat mojej służby. Pozdrawiam harcerzy z moich drużyn w szkołach i poznanych na obozach. Pozdrawiam Tych, którzy mnie uczyli i tych, którzy uczyli się harcerstwa ode mnie. Niech nie dzielą nas więcej polityka, pieniądze i drobne nieporozumienia. Niech łączą nas harcerskie ideały. Niech Dzień Myśli Braterskiej przypomni wszystkim głęboką myśl BiPi: „Starajmy się zostawić ten świat choć trochę lepszym niż go zastaliśmy”. Czuwaj!

podharcmistrz Adam Kania HO

"Wieści Miechowskie" - Luty 2003r.

Obecni i nieobecni

W dniach 27 stycznia do 2 lutego odbywał się w Sielpi kurs drużynowych harcerskich. Organizatorem była Komenda Kieleckiej Chorągwi ZHP. Uczestnikami byli nauczyciele oraz młodzież szkół średnich. Niestety tym razem miechowscy instruktorzy nie wzięli w nim udziału jako uczestnicy. Przyczyn niepokojącego zjawiska polegającego na braku drużynowych, którzy chcą podnosić swe umiejętności zapewne poszuka Komenda Hufca. Za to zajęcia na kursie, oprócz kieleckich i stąporkowskich wykładowców prowadziła kadra z Miechowa: przewodnik Anna Pardała oraz podharcmistrz Adam Kania. Okazało się, że wiedza teoretyczna i praktyczna instruktorów ze Szczepu ZHP ”Gryf” działającego przy LO jest kapitałem, z którego mogą korzystać drużynowi całej kieleckiej chorągwi ZHP. Zajęcia prowadzone metodą warsztatową pozwalały zapoznać się z metodyką harcerską, ze statutem i regulaminami, z pląsami i piosenkami, z obrzędowością harcerską. Powstał także krótki poradnik zawierający „w pigułce” przekazywane na warsztatach treści. Atmosfera panująca na kursie była bardzo radosna i nikt z uczestników ani kadry nie żałuje, że znalazł się w tym czasie w Sielpi. W te ferie nie została zorganizowana na terenie Hufca Miechów żadna wyjazdowa forma wypoczynku dla harcerzy. Krąg Instruktorski przy Szczepie ZHP „Gryf” jest bowiem zaangażowany w organizację Kursu na Brązową Odznakę Ratownika Medycznego ZHP. Pierwsze wyjazdowe zajęcia odbędą się w dniach 7-9 marca, kolejne 4-6 kwietnia. Została już zaangażowana kadra wykładowców z Ostrowca Świętokrzyskiego i Kielc. Jest już także pełna lista uczestników. Trwają rozmowy z przedstawicielami władz gminnych i dyrektorami szkół dotyczące pomocy w organizacji przedsięwzięcia.

ArAt

"Wieści Miechowskie" - Listopad 2002r.

Nie zabrakło harcerzy

9 listopada instruktorzy z naszego szczepu w składzie: podharcmistrzyni Jolanta Deńca, przewodnik Anna Pardała i podharcmistrz Adam Kania jak również delegacje z pozostałych hufców ziemi kieleckiej w gościły w Domu Harcerze w Białogonie. Komenda Kieleckiej Chorągwi zorganizowała tam uroczystą wieczornicę podczas, której harcerze przedstawili montaż słowno muzyczny przedstawiający przebieg odradzania się państwa polskiego w latach 1914-1918. Podczas tej uroczystości rozdano także pamiątkowe medale wydane z okazjo 90-lecia harcerstwa na ziemi kieleckiej. Otrzymali je także instruktorzy z Miechowa: D.Rzemieniec, K.Jasińska, R.Chwastek, H.Krzyżkiewicz i Z.Piechowicz.
Nie zabrakło tez harcerzy na uroczystych obchodach Święta Odzyskania niepodległości 11 listopada w Miechowie. Wiązankę od harcerzy złożyła delegacja w składzie Leonard Mazur, Ryszard Chwastek, Julian Jasiński i Agnieszka Naziemiec.

"Wieści Miechowskie" - Listopad 2002r.

Wyrazy pamięci

Jak co roku przed świętem zmarłych harcerze ze Szczepu ZHP „Gryf” nie zapomnieli o tych, którzy odeszli. W dniu 30 listopada grupa młodzieży z LO porządkowała otoczenie znajdującego się na cmentarzy pomnika Powstańców z 1963 roku. Ten szczególnie ważny dla historii Miechowa zabytek od lat znajduje się pod opieką harcerzy z LO. Cieszy więc fakt iż w tym roku dochody z kwesty zorganizowanej przez Stowarzyszenie Miłośników Odnowy Zabytków mają być przeznaczone na odnowę właśnie tego pomnika. Jak co roku harcerze porządkowali również znajdujący obok kościoła Świętej Barbary grób zmarłego w 1920 roku uczestnika tego powstania Wincentego Szczepki. Mogiła jest bardzo zniszczona na wskutek upływającego czasu. Pęknięty betonowy murek wymaga remontu. Dodatkowo grób ten ulega ciągłemu zasypywaniu przez osuwającą się ze skarpy ziemię. Potrzebne są gruntowne roboty ziemne aby zachować tę mogiłę przed zupełnym zniszczeniem. Niestety z paruletnich obserwacji wynika, że nikt z rodziny już nie odwiedza tego grobu. Pamięta o nim już tylko gmina i harcerze. A przecież miejsce ostatniego spoczynku uczestnika Powstania Styczniowego, które dla miechowian jest na stałe wpisane w historię ich miasta, powinno zostać zachowane dla potomnych. Może wiec i ta mogiła doczeka się na renowację dzięki ofiarności mieszkańców Miechowa.
W dniu 31 października grupa harcerzy w składzie Anna Pardała, Edyta Soczówka, Izabela Jeżów, Piotr Książek, Ewa Deńca, Agnieszka Naziemiec i Piotr Mazur wraz z panem Waldemarem Korzelskim – pracownikiem Urzędu Miasta - roznosiła wiązanki kwiatów i rozpaliła znicze przygotowane przez władze miasta. Te wyrazy pamięci o ludziach którzy odeszli znalazły się na grobach żołnierzy polskich i radzieckich, pod pomnikiem powstańców na cmentarzu, pod pomnikami na Rynku, Palcu Kościuszki, przy płytach pamiątkowych na ulicach Łukasińskiego, Miechowity i Sienkiewicza, pod krzyżem na ulicy Piłsudskiego oraz na pozostałych mogiłach znajdujących się pod opieką gminy. Kwiaty i znicze w tym dniu złożone zostały także na grobie druha harcmistrza Jana Dutkiewicza, który na długo pozostanie w naszej w pamięci jako wzór harcerskiego instruktora i wychowawcy. Także nie została pominięta wspomniana już mogiła Wincentego Szczepki.
W dniu 3 listopada harcerze i instruktorzy ZHP włączyli się w obchody jubileuszu nadania miechowskiej świątyni godności Bazyliki Mniejszej. Poczty sztandarowe Komendy Hufca, Szczepu „Gryf” działającego przy Liceum Ogólnokształcącym i Szczepu działającego przy Technikum Mechanicznym oraz harcerze z miechowskiego gimnazjum wraz z innymi delegacjami organizacji i instytucji uczestniczyły w uroczystej mszy celebrowanej przez księdza arcybiskupa Józefa Kowalczyka – Nuncjusza Papieskiego. Szczególnie miłym akcentem dla druhen i druhów z ZHP był moment kiedy podczas uroczystego odprowadzenia nuncjusza po zakończonej mszy ksiądz arcybiskup przechodząc przed pocztami harcerskimi skierował do nas słowa: „dziękuję harcerzom”. Te proste słowa podziękowania, które padły z ust arcybiskupa skierowane do młodych ludzi były największą nagrodą dla uświetniających uroczystość harcerzy.

Adam Kania

"Wieści Miechowskie" - październik 2002r.

Od czterech lat jestem członkiem Szczepu ZHP Gryf działającego przy Liceum Ogólnokształcącym w Miechowie jednak dopiero w tym roku miałam okazję wzięcia udziału w naszej corocznej imprezie jako opiekun grupy.

Mowa o VI już Biwaku Integracyjnym Szczepu. Co do numeru imprezy można się spierać, ale faktem jest, że od kilku lat zawsze wraz z początkiem roku szkolnego rozpoczynają się przygotowania do biwaku. Wydawało by się, że jest to tylko jedna z wielu imprez, jakie Szczep organizuje każdego roku. Nie jest to jednak prawdą. Każdy tego typu biwak jest dla nas bardzo ważny- podczas zaledwie trzech dni staramy się pokazać młodym ludziom czym jest harcerstwo i jak wiele dobrego może ono wnieść do życia każdego z nich. W napiętym programie tegorocznej imprezy jak zawsze był czas na śmiech, zabawy i gry ale oczywiście nie brakło też miejsca na chwile poważne i nastrojowe. Wydaje mi się, że każdy harcerz wspominając takie chwile zawsze widzi przed sobą ogień. To przy ognisku lub przy blasku świec słyszymy wzruszające słowa, składamy Przyrzeczenie, Zobowiązanie. Tak było i tym razem. Patrząc w drgające płomyki świec słuchaliśmy słów komendantki biwaku, która mówiła o tym, że jeśli choć jedna osoba po tych trzech dniach spędzonych z nami zechce dołączyć do braci harcerskiej to będziemy mogli być z siebie dumni.
Jeżeli chodzi o program, to ten biwak nie był podobny do żadnego z poprzednich. Organizatorzy wymęczyli nas strasznie. Ledwie zdążyliśmy odetchnąć po poprzednich zajęciach i coś zjeść a już trzeba było biec na następne. Atrakcji było mnóstwo: od szukania zakopanych skarbów w środku nocy, poprzez tradycyjne biegi patrolowe aż do tzw. tyrloki. Myślę, że wszyscy uczestnicy zgodzą się ze mną, że program przygotowany był wspaniale.
W tym miejscu chciałam podziękować wszystkim, którzy mięli cos wspólnego z tą imprezą za wspaniała zabawę. Dziękuję organizatorom, za to, że włączyli mnie w szeregi kadry biwaku. Największe jednak podziękowania kieruję do mojej wspaniałej drużynki „Agentów do niuniania”, która pomimo tego, iż zajęła drugie miejsce i tak jest najlepsza!
Mam nadzieję, że tak wspaniale rozpoczęty rok harcerski przyniesie wiele równie udanych imprez.

Czuwaj!

dh. Dorota Kurpios

"Wieści Miechowskie" - wrzesień 2002r.

Jesienna integracja


VI Biwak Integracyjny Szczepu „GRYF” rozpoczął się w piątek 13 września o godzinie 9.40. Trzy grupy, na które zostali podzieleni uczestnicy zebrały się, aby ustalić trasę przemarszu. Uczestnikami byli uczniowie klas pierwszych i czwartych liceum ogólnokształcącego oraz uczniowie prywatnego gimnazjum „Omega”, łącznie 28 osób.
Każda z grup dysponowała otrzymaną dnia poprzedniego mapą oraz regulaminem pokonywania trasy, który między innymi wymagał potwierdzania przejścia przez mieszkańców i instytucje mijanych miejscowości. Zakazał on również odwiedzania sklepów oraz używania telefonów komórkowych. Grupy starannie wykonywały założony plan a jako potwierdzenia znalazły się np. pieczątki drużyny harcerskiej z Pstroszyc a także... lekko zielonkawa woda z zalewu w Tczycy. Grupom, które przyjęły dosyć oryginalne nazwy: „Elitarny Jelcz”, „Agenci do niuniania” i „Knoors” i przewodziły Małgorzata Piwowarczywk pwd. Dorota Kurpios pwd. Jolanta Deńca phm. Po dotarciu do szkoły w Jelczy dokładnie o wyznaczonej porze wędrowców spotkała niespodzianka. Na drzwiach szkoły znaleźli oni informację, iż nocleg przeniesiono do innej szkoły, która znajduję się kilka kilometrów dalej w kierunku południowo wschodnim. Kiedy wreszcie grupy dotarły do szkoły w Tczycy mogły chwilę odpocząć i zjeść ciepły posiłek. Następnie rozpoczął się turniej zdobywców proporców. Po turnieju rozpoczęły się bardzo integracyjne zabawy jak np. menażka czy przetaczanie. Kolejnym etapem zabawy była „wyprawa po skarb”. Zaopatrzeni w plany miejsca gdzie zostały zakopane niespodzianki biwakowicze wyruszyli o zmroku w teren. Niestety żadnej grupie nie udało się odnaleźć poszukiwanego „skarbu”. W zawiązku z tym skarby pozostaną w ukryciu czekając na kolejnych poszukiwaczy. Po kolacji odbyła się obrzędowa wieczornica. W scenerii płonących świec uczestnicy wysłuchali krótkiego programu dotyczącego prawa i przyrzeczenia harcerskiego. Oczywiście jak to na wieczornicy nie obyło się bez tradycyjnych harcerskich pląsów, gier i zabaw. Na spotkaniu tym gościliśmy druha harcmistrza Ryszarda Chwastka, panią dyrektor szkoły Janinę Karczewską, panią redaktor Małgorzatę Kopeć, druha podharcmistrza Dariusza Marczewskiego oraz druhny z 22 DSH Magdę Ozgę i Agatę Pawlik. Wieczornica przebiegała bardzo radośnie i zakończyła się dopiero po godzinie 23. Drugiego dnia pobudka obudziła słodko śpiących uczestników już o 6.00. Po 35 minutach w czasie, których zdążyli się umyć, spakować i posprzątać budynek, wyruszyli w trasę do Jelczy. Tam krótki czas na zjedzenie śniadania i dalej w drogę do pobliskiego lasu. W nim rozstawili miasteczko namiotowe i ruszyli na trasę gry terenowej polegającej na ukrywaniu się w lesie i prowadzeniu obserwacji grupy poszukującej. Kolejna gra to rehabilitacja za wczorajsze skarby. Tym razem bez mapy, licząc tylko na swoją spostrzegawczość i technikę przeszukiwania lasu należało odnaleźć metalowe krążki, których ponad 400 zostało rozrzuconych i poukrywanych w lesie. Po przyrządzonym w warunkach polowych posiłku uczestnicy ruszyli na trasę biegu patrolowego. Tam punkty kontrolne i znów konieczność wykazania się wiedzą i sprawnością fizyczną. Padający deszcz nie przeszkodził w zakończeniu zajęć. Podczas wieczornicy, w którą przerodziło się ze względu na pogodę planowane ognisko, uczestnicy prezentowali przygotowaną przez siebie „parodię” biwaku wynikłą z obserwacji zachowań kadry. Było przy tym dużo zabawy a salwy śmiechu przerywały przedstawienia przygotowane przez licealistów i gimnazjalistów. A potem kolejne nowe zabawy i gry. Cisza nocna, która została ogłoszona po wieczornicy nie trwała oczywiście zbyt długo, bo o godzinie 2 w nocy ogłoszony został alarm, na którym podsumowana została rywalizacja biwakowa. Zwycięzcami zostali członkowie ekipy „Elitarny Jelcz”.
Ostatni dzień znów dostarczył nie lada atrakcji. Dzięki pomocy profesora Andrzeja Śliwińskiego w lesie Chodówki została przygotowana „tyrolka”. Wszyscy pod fachową opieką mogli spróbować zjazdów po trzydziestometrowej linie nad leśnym wąwozem.
Biwak odbył się dzięki pomocy wielu ludzi. Szczególnie serdeczne podziękowania należą się paniom dyrektor szkół podstawowych w Tczycy i Jelczy: Janinie Karczewskiej i Ludmile Kopeć za gościnę udzieloną harcerzom oraz panom Włodzimierzowi Gąsiorowi i Andrzejowi Midro za zapewnienie transportu sprzętu biwakowego. Jesienny biwak integracyjny powoli staje się tradycją miechowskiego liceum. Przez poprzednich pięciu biwaków harcerze gościli w Mostku, Zaryszynie, Kozłowie, Pogwizdowie i Czaplach Wielkich. W tym roku kadrę biwaku oprócz wymienionych już opiekunów grup: Małgorzaty Piwowarczyk, Joli Deńcy i Doroty Kurpios stanowili: pwd. Agnieszka Zielińska – komendant biwaku, Anna Pardała pwd. – zastępca komendanta, pwd. Anna Rolka– kwatermistrz oraz pwd. Tomasz Jędrychowski i phm. Adam Kania.

Adam Kania

Gazeta Krakowska - wrzesień 2002r.


Jak co roku od 5 lat we wrześniu uczniowie starszych klas i absolwenci LO przygotowali Biwak Integracyjny. Tym razem kierowany on był nie tylko do klas pierwszych ale także do gimnazjalistów z prywatnego gimnazjum „Omega” W biwaku , który odbył się w dniach 13-15 września wzięło udział 28 uczestników i 8 osób kadry. Noclegi zostały przygotowane w szkołach podstawowych w Tczycy i Jelczy. Zajęcia były bardzo różnorodne. Obok gier i zabaw integracyjnych odbywały się zajęcia terenowe w lesie, poszukiwanie „skarbów” alarmy (w ty dwa szczególnie ciekawe: „arabski” – kiedy to na zbiórkę trzeb się zgłosić w turbanie zrobionym z ręcznika i „głodowy” - gdy trzeba przynieść ze sobą zapasy jedzenia). Uczestnicy rozstawiali namioty i kryli się w lesie przed poszukującą ich grupą. Podczas zabaw wiązano sznury z ubrań, zaplatano łańcuchy z rąk i bito rekord w przekazywaniu jabłka i pomidora „z ust do ust”. Były też inscenizacje przedstawiające biwak „w krzywym zwierciadle”, które pozwolił zobaczyć kadrze jak postrzegają ich uczestnicy. Każdego dnia uczestnicy pokonywali trasę około 20 kilometrów, a dołączając do tego gry zabawy i turnieje wymagające chodzenia i biegania wymagało to dużego wysiłku i doskonałej kondycji. Jednak nikt narzekał bo czas był doskonale zagospodarowany. Nie zabrakło oczywiście tradycyjnych harcerskich wieczornic (deszcz nie pozwolił na ogniska), piosenek, gawęd i biegu patrolowego. Młodzież pokazał również że jeśli tylko ją odpowiednio zmobilizować potrafi .... załadować kapusta przyczepę aby pomóc napotkanemu po drodze rolnikowi. Na zakończenie biwaku w niedzielę dzięki pomocy profesora Andrzeja Śliwińskiego uczestnicy mogli poznać w praktyce co oznacza termin „tyrolka”. Na nowo zakupionym przez LO sprzęcie przygotowany został zjazd po 30-metrowej linie zawieszonej nad lessowym wąwozem. Każdy uczestnik ubrany w specjalną uprząż alpinistyczną przypięty do bloczków zjazdowych mógł zakosztować smaku swobodnej jazdy nad przepaścią. Przygotowaniem biwaku, sprawnym jego przebiegiem i opieką nad uczestnikami zajęła się kadra rajdu złożona z instruktorów Szczepu ZHP „Gryf” w składzie: Agnieszka Zielińska – komendant, Anna Pardła – zastępca, Anna Rolka – kwatermistrz, Dorota Kurpios, Jolanta Deńca, Małgorzata Piwowarczyk, i Tomasz Jędrychowski - opiekunowie grup i Adam Kania – kierowca zaopatrzeniowiec.

"Wieści Miechowskie" - wrzesień 2002r.

Nietypowe zadanie

Wakacje się zakończyły i Szczep ZHP Gryf działający przy LO w Miechowie rozpoczyna kolejny rok swej działalności. Warto jednak wrócić do minionych miesięcy i przypomnieć co działo się w tym czasie. Instruktorzy podjęli bowiem dość nietypowe wyzwanie. Zamiast jechać jako uczestnicy na kolejny obóz postanowili podjąć się realizacji trudniejszego zadania. Komendant Kieleckiej Chorągwi ZHP harcmistrz Cezary Huć zaproponował poprowadzenie drugiego turnusu koloni w Raszkowie. Organizatorem i finansującym kolonię był Świętokrzyski Kurator Oświaty. Wypoczynek przeznaczony był dla dzieci z rodzin o trudnej sytuacji materialnej jak również z rodzin niepełnych. Kolonia przede wszystkim miała charakter rekreacyjno-sportowy, uatrakcyjniony technikami i obrzędowością harcerską. Komendantem koloni był podharcmistrz Adam Kania. Kadrę wychowawczą w pełni stanowili młodzi ludzie z Miechowa. Funkcję oboźnego pełnił Wojciech Madejski a wychowawcami byli Agnieszka Zielińska, Anna Pardała, Anna Rolka i Paweł Pardała. Dodatkowo skład kadry uzupełniała pani pielęgniarka Anna Rosołowicz z Secemina i ratownik WOPR Zdzisław Celniak z Kielc. Mimo niezbyt słonecznej pogody program koloni był bardzo urozmaicony. Organizowane były wyjazdy na kąpieliska w Krzelowie i w Szczekocinach, wycieczki do Częstochowy, Złotego Potoku, Olsztyna i Jedrzejowa. Sportowy program wypełniły turnieje w piłkę nożną, dwa ognie, tenis stołowy, ringo i badmintona. Były i nietypowe konkurencje sportowe np. czołganie się w tunelach foliowych, wyścigi w workach i wiele innych. Zawody strzeleckie z broni pneumatycznej zorganizował druh harcmistrz Dariusz Kwapisz, który na co dzień prowadzi Harcerski Klub Strzelecki w Kielcach. Gościliśmy także Ratowników medycznych z Ostrowca Świętokrzyskiego: druha Daniela Kulikowskiego i druhnę Annę Sulik. Wraz z nimi miechowscy ratownicy poprowadzili symulację wypadku drogowego i pokaz ratownictwa a następnie odbyło się szkolenie z metod i sposobów udzielania pierwszej pomocy przedmedycznej. Były jeszcze wiele ciekawych imprez. Z najciekawszych wymienić można: Festiwal Piosenki, śluby obozowe, minifamiliada, konkursy plastyczne. Dzieci chętnie uczestniczyły w typowo harcerskich zajęciach czyli ogniskach, wieczornicach czy grach terenowych. Aby jak najlepiej zorganizować dla nich bieg patrolowy zaprosiliśmy na dwa dni harcerki z 22DSH Agatę Pawlik i Magdę Ozgę, które bardzo pomogły w przeprowadzeniu tej imprezy. Podsumowując całe przedsięwzięcie, śmiało można powiedzieć, że praca wychowawcza i instruktorska w Szczepie Gryf przynosi oczekiwane efekty. Mimo, że średnia wieku kadry wychowawczej była około 20 lat to sposób w jaki poprowadzona została ta kolonia był doskonały. O programie już pisałem. Również opieka jaką zapewniono dzieciom nie pozostawiała nic do życzenia co potwierdziła wizytacja przedstawiciela kuratorium. Dlatego kończąc ten artykuł jako komendant tej koloni pragnę jeszcze raz gorąco podziękować tym wszystkim, którzy spowodowali, iż przez 14 dni prawie siedemdziesiąt dzieci zapomniało o swoich domowych kłopotach spędzając ten czas bezpiecznie, zdrowo i wesoło.

Adam Kania

P.S. Paweł by mi nie darował gdybym nie dopisał, że z całej tej grupy tylko on nie jest instruktorem i do tej pory miał niewiele wspólnego z harcerstwem. Ale po tej koloni zupełnie inaczej spojrzał na tę organizację i może jeszcze trochę takich przygód i zostanie z nami w ZHP. Mam nadzieję że tak!

A.

"Wieści Miechowskie" - czerwiec 2002r.

O rajdzie, którego nie było...

Planują i odwołują?

“Póki cię nie zżarła nuda, póki siłę jeszcze masz, póki ci nie straszne słońce, wielki deszcz i silny grad (...) Spakuj plecak, załóż buty, dalszy ciąg już chyba znasz (...)”. No i rzeczywiście, wydawać by się mogło, że wiadomo co dalej: wędrówki, rajdy, biwaki, obozy... to główne elementy życia harcerzy. Okazuje się jednak, że coraz trudniej jest zorganizować jakąkolwiek imprezę, choćby na skalę hufca. Nawet jeżeli po pokonaniu wszelkich przeszkód i trudności związanych z ustaleniem terminu, dojdzie do zaplanowania jakiegokolwiek rajdu (np. Kościuszkowskiego), to i tak po pewnym czasie dowiadujemy się, iż z niewiadomych przyczyn został on zamieniony na biwak... (niewtajemniczonym tłumaczę, że na rajdzie trzeba na własnych nogach i o własnych siłach pokonać jakąś trasę, natomiast na biwak zazwyczaj uczestnicy zostają dowiezieni autobusem do miejsca noclegu). Oczywiście to też nie jest duży problem, ale jeżeli w tym samym dniu, gdy impreza ma się rozpocząć, uczestnicy dowiadują się o jej odwołaniu (również z niewiadomych przyczyn), to jest to już lekka przesada. Pytania bez odpowiedzi Rozpatrzmy to z różnych stron. Najpierw najważniejsza: uczestnicy (bo to oni wbrew wszelkim opiniom są najważniejsi!). Dzieci w tzw. wieku szkolnym, które w większości po raz pierwszy zdecydowały się na taką przygodę, w chwili, gdy dowiadują się o jej odwołaniu są, delikatnie mówiąc, zawiedzione. Jest im przykro i mają uczucie niespełnienia. Ale dobrze, ktoś mógłby powiedzieć, że to drobiazg. Spójrzmy więc na to z innego punktu widzenia. To przecież rodzice decydują się na wysłanie swoich pociech na 2 lub 3-dniowy rajd. Pomimo ciągłych korekt wcześniej ustalonego terminu nie zmieniają zdania, widząc zaangażowanie swoich dzieci. Planują najbliższy czas, uwzględniając w tym daną imprezę. I co? Okazuje się, że wszystko w ostatniej chwili uległo zmianie. Być może nawet rodzice już gdzieś wyjechali, przekonani o tym, że dziecko wróci dopiero jutro. I co wtedy? Czy ktoś się nad tym zastanawia? A jak wyglądają drużynowi w oczach rodziców, zachwalając imprezę, namawiając do uczestnictwa, a potem odprawiając zawiedzione dziecko tego samego dnia do domu? Jak w takiej sytuacji rodzice mają zaufać harcerstwu i harcerzom? Za dużo pytań? Tak, jest ich dużo, a odpowiedzi niestety brak... Kończąc moje, być może niesłuszne rozważania chciałabym wyrazić nadzieję, że podobne sytuacje nie będą miały miejsca, że harcerstwo w naszym hufcu nigdy nie będzie kojarzyć się z brakiem odpowiedzialności i niesłownością. W końcu każdemu z nas – harcerzy, przez całe życie powinno towarzyszyć przesłanie twórcy skautingu Roberta Baden- Powella, abyśmy starali się zostawić ten świat choć trochę lepszym niż go zastaliśmy. Może więc choć trochę byśmy się starali...

dh. Dorota Kurpios

"Wieści Miechowskie" - kwiecień 2002r.

Harcerze w przedszkolu

BIEG PO WIOSNĘ

22 marca harcerze Liceum Ogólnokształcącego odwiedzili Przedszkole nr 1 przy ul. Powstańców. Z okazji pierwszego dnia wiosny zorganizowali oni dla dzieci bieg patrolowy. Bieg miał się odbyć w pobliskim parku, jednak niezbyt wiosenna pogoda pokrzyżowała plany i wszystko odbyło się w budynku przedszkola. Prawie 20 maluchów uczestniczyło w grach, zabawach i głównej atrakcji, jaką był bieg patrolowy. Dzieci pokonywały przeszkody, czekające na nie w poszczególnych punktach, a harcerze wcielili się w bajkowe postaci. Nieco speszone i przestraszone przedszkolaki już niebawem chętnie odgadywały zagadki i śpiewały piosenki. Na pierwszym punkcie czekał na nie strażnik Magicznej Krainy, który przepuścił dzieci przez bramę, po zaśpiewaniu przez nie piosenki. By maluchy mogły iść dalej, musiały rzucać magicznymi kulami i uśpić leśne skrzaty. Na trzecim punkcie czekały zagadki oraz owoce, których nazwy miały odgadnąć po kształcie. I tym razem przeszkoda nie okazała się trudna. Na kolejnym stanowisku przedszkolaki musiały wykazać się dobrą pamięcią, jak się okazało lepszą niż niektórzy harcerze. Wiosna została odnaleziona - dzieci uwolniły kolorowa panią,. A jeszcze bardziej ucieszyły się ze słodkości, którymi je obdarowała. Potem wszyscy bawili się w harcerskie gry, zabawy i uczyli się, znanej z harcerskich biwaków, piosenki o “Zielonych Ufoludkach”. Nie tylko dzieci dobrze się bawiły, ale i licealiści zdobyli nowe doświadczenia wychowawcze.

Karolina Zielińska

Spotkanie kadry instruktorskiej i przygotowania do harcerskich imprez

POD PATRONATEM ŚWIĘTEGO JERZEGO

15 i 16 marca br. w Sielpi odbyło się spotkanie kadry instruktorskiej hufców chorągwi kieleckiej. Wzięli w nim udział komendant hufca ZHP w Miechowie Leonard Mazur, namiestnik zuchowy hufca Halina Krzyszkiewicz, drużynowa zuchowa w SP nr 1 w Miechowie Barbara Adamska, przewodniczący zespołu kształcenia hufca Paweł Pasek i komendant Szczepu “Gryf” przy LO w Miechowie Adam Kania. Celem spotkania było doskonalenie wiedzy w zakresie profilaktyki uzależnień. Dodatkowo można było również podnieść swoje umiejętności dotyczące nauczania zintegrowanego w szkole podstawowej. Komendant chorągwi przedstawił plan najbliższych imprez chorągwianych. Najbliższa z nich odbędzie się w miechowskiej Bazylice Grobu Bożego 26 kwietnia br. Będą to obchody dnia św. Jerzego, patrona harcerzy. W tym dniu pojawią się w Miechowie przedstawiciele wszystkich hufców województwa świętokrzyskiego. 19 marca przebywająca w Miechowie delegacja z kapelanem komendy chorągwi oraz komendantem hufca ZHP w Miechowie L. Mazurem, ustaliła z księdzem proboszczem Jerzym Gredką przebieg uroczystości. Mszę św. celebrował będzie ks. biskup Kazimierz Ryczan. Impreza tej rangi odbywać się będzie w Miechowie po raz pierwszy od wielu lat. Harcerze planują już kolejną dużą imprezę, jaką będzie IX Harcerski Rajd Kościuszkowski, który rozpocznie się 24 maja i potrwa dwa dni. Obecność na nim zapowiedział już nawet przedstawiciel Rady Naczelnej ZHP hm. Tomasz Łebek. Spodziewane są również zaprzyjaźnione drużyny harcerskie z terenu całej chorągwi. Bliższe informacje na temat rajdu, jak również zbliżającej się akcji letniej można znaleźć na stronach internetowych Szczepu ZHP “Gryf”: www.zhp.miechow.pl

A. Kania

"Wieści Miechowskie" - wrzesień 2001r.

„NIEŚĆ CHĘTNĄ POMOC...”

Od 7 sierpnia w miechowskim szczepie GRYF jest już czwórka ratowników medycznych. W lutym tego roku Brązową Odznakę Ratownika Medycznego ZHP zdobyła dh. pwd. Anna Pardała i dh. phm. Adam Kania. W ślad za nimi poszła dh. pwd. Agnieszka Zielińska i dh. pwd. Dorota Kurpios uczestnicząc od 1 do 7 sierpnia w kursie organizowanym przez Chorągiew Kielecką w Międzywodziu.

Każdy młody człowiek wstępując do Związku Harcerstwa Polskiego składa Przyrzeczenie Harcerskie. Jednym ze zdań tam zawartych jest to: „ Mam szczerą wolę całym życiem (...) nieść chętną pomoc bliźnim (...)”. Harcerz jest, tak każdy inny człowiek, zobowiązany do udzielenia pomocy potrzebującym. Ja w tej chwili chcę skupić się na pomocy w granicznych sytuacjach- w przypadku zagrożenia życia. Niedawno ukończyłam kurs na brązową odznakę ratownika medycznego ZHP. Kurs ten odbywał się w Międzywodziu na obozie harcerskim. Prowadzili go dwaj instruktorzy Harcerskiej Szkoły Ratowniczej: Daniel Kuligowski i Darek Radwański. W ciągu zaledwie kilku dni starali się oni przekazać nam jak najwięcej informacji na temat zagrożenia życia człowieka i sposobów postępowania w takich przypadkach. 10 młodych ludzi starało się nadążyć za szybkim tempem kursu. Od ciągłych ćwiczeń resuscytacji krążeniowo- oddechowej na fantomie- Adasiu zrobiły nam się bolesne odciski na rękach. Nikt z nas nie szczędził wysiłku aby zaprzyjaźnić się z tym sympatycznym plastikowym przedmiotem naszych ćwiczeń. Nie mogliśmy spokojnie spać w obawie przed alarmem. Za każdym razem gdy słyszeliśmy trzy gwizdki byliśmy gotowi na wszystko: począwszy od „GUZIKA”, czyli alarmu mundurowego, przez „RATUNEK”, który zapowiadał symulację wypadku, aż po „SZANIEC”, czyli alarm obronny. No i oczywiście nie mogliśmy rozstawać się z apteczką. Nosiliśmy ją dosłownie wszędzie: na zajęcia, na stołówkę, pod prysznic, a nawet... do ubikacji. Niektórzy obawiali się, że przyrośnie ona do nas już na zawsze. Kurs ukończyli wszyscy ale nie wszyscy z wynikiem pozytywnym. Dwoje z nas nie do końca miało szczęście przy egzaminach. Wszyscy jednak wiemy, że „blacha”, czyli odznaka, nie jest najważniejsza. Ważne jest to, co jest w środku, w nas. To, co zyskaliśmy to wiedza, której choć nie chcielibyśmy wykorzystywać w praktyce na pewno użyjemy gdy będzie taka potrzeba. Jesteśmy teraz bogatsi i zarażeni wirusem, który bardzo szybko się rozprzestrzenia. Powoduje on głód wiedzy i chęć ratowania tego, co najcenniejsze- ludzkiego życia. Wirus ten wywołuje chyba jedyną chorobę w naszym kraju tak pozytywną i pożądaną w skutkach. Skończyłam kurs na Brązową Odznakę Ratownika Medycznego ZHP i mam wiedzę. Na pewno jest to wiedza minimalna ale sięgając wstecz mojego życia myślę, że gdybym potrafiła i wiedziała to co teraz to mogłabym pomóc w kilku sytuacjach ludziom mi bliskim. Wiem, że często zdarza się tak, że chroniony przez nas ogień- życie pomimo wszelkich starań gaśnie... ale wiem też, że żadna z osób, które ukończyły ten kurs nigdy się nie podda i będziemy walczyć z niebezpiecznymi podmuchami wiatru!...

Dorota Kurpios

"Wieści Miechowskie" - sierpień 2001r.

OBÓZ HARCERSKI I KOLONIA ZUCHOWA W KUCOBACH KOŁO CZĘSTOCHOWY

Komenda Hufca ZHP w Miechowie w tegoroczne wakacje organizowała dwa obozy: w Kucobach i w Dąbkach . Ja wybrałam ten pierwszy. Pełniłam na nim w dniach od 1 do 12 lipca funkcję drużynowej.

Zważywszy na to, że Kucoby nie są bardzo oddalone od Miechowa, wyjechaliśmy dopiero około godziny 10 w niedzielę. Podróż minęła dosyć szybko, choć była męcząca ze względu na pogodę. Jechaliśmy do Ośrodka Wypoczynkowego Hufca ZHP Chorzów. Nasz hufiec organizował tam wypoczynek po raz pierwszy. Okazało się, że nasze obawy dotyczące miejsca zakwaterowania były zbędne. Powierzchnie ośrodka jest bardzo duża. Centralny punkt stanowi polana, na której mieszczą się budynki kadry całego zgrupowania, stołówka, basen, świetlica, miejsce na ognisko, ściana wspinaczkowa, kilka boisk sportowych i domki kempingowe, w których mieszkały nasze zuchy. Pozostała powierzchnia to lasy, w których „ukrywały się” inne podobozy. Obóz niestety nie należał do najlepiej zorganizowanych pod względem kwatermistrzowskim. Mięliśmy problemy najpierw z namiotami, a potem z ich wyposażeniem. Sprzęt musieliśmy kilka razy wymieniać, co sprawiło, ze koniec naszej pracy nad rozbiciem obozu przesuwał się nieustannie. Ostatnie poprawki ukończyliśmy dopiero w połowie turnusu. Nie przeszkodziło nam to jednak w planach dotyczących programu. Nie obeszło się bez „Biszkoptów”, czyli chrztów obozowych dla tych którzy po raz pierwszy uczestniczą w harcerskich wakacjach. Podczas tej imprezy Neptun - Tomasz Uchto, mianował nasze ciasteczka pełnoprawnymi członkami obozu. Oczywiście były też śluby obozowe. Tę imprezę również prowadził Tomek, który wcielił się w rolę kapelana. Mimo bardzo licznego orszaku par, które wstąpiły w związek obozowy każdych nowożeńców obdarzył odpowiednią oryginalną mową ślubną. Modyfikował nawet w zależności od potrzeb i okoliczności tekst przysięgi małżeńskiej. Nie ulega wątpliwości, że był on gwiazdą obozu! Jedną z głównych atrakcji stała się „Poczta Francuska”. Każdy mógł przez nią wysłać liścik swojej sympatii. Korespondencja była tak obfita, że pojawił się nawet projekt zmodyfikowania rozkładu dnia na obozie. Miało to wyglądać tak : przed południem – rozdawanie „poczty francuskiej”, po południu – rozdawania „poczty francuskiej” wieczorem – zajęcia programowe. Pogoda często nam dokuczała ale zdążyliśmy zażyć kąpieli w basenie. To było ulubione zajęcie zarówno zuchów jak i harcerzy. Opieką podczas tych zajęć otaczał nas ratownik zgrupowania. Jego opanowanie i spokój w wykonywaniu swoich obowiązków stanowiły nieustanny temat do tworzenia humorystycznych opowieści o jego pracy. A oto przykład. Pytanie: jaka jest inna nazwa przechadzania się krokiem spacerowym? Odpowiedź: bieg ratowniczy. Organizowaliśmy w czasie turnusu wycieczki zarówno piesze, jak i rowerowe, gdyż mięliśmy możliwość wypożyczenia rowerów. Często organizowane były też dyskoteki i choć trwały tylko do godziny 22 00, to i tak czekaliśmy na nie z utęsknieniem. Mimo tych wszystkich przyjemności nie zapominaliśmy o tym, że jesteśmy harcerzami. Apele, służby na terenie obozu i podobozu, warty i oczywiście wieczornice - te elementy były stale w programie. Gospodarze przyjęli nas bardzo serdecznie ale to nie zmienia najgorszego faktu - komary bardzo nas polubiły! Nie opuszczały nas nawet na moment! Nie pomagały żadne środki przeciw ani po ugryzieniu. Na pewno każdy z nas jeszcze przez parę tygodni będzie leczył ranki po ukąszeniach!

Dorota Kurpios

"Wieści Miechowskie" - czerwiec 2001r.

WSPOMNIENIA ZE "ŚWIĘTUCHA"

Harcerski Rajd Świętokrzyski na stałe już wpisał się w harmonogram imprez naszego SZCZEPU. Od kilku lat co roku uczestniczą w nim przedstawiciele miechowskiego harcerstwa. Tak było i w tym roku na 43 już rajdzie.

Rajd rozpoczął się 31 czerwca. Sam początek był nieudany ponieważ po przemierzeniu całych Kielc (na szczęście autobusem) dotarliśmy na Górę Telegraf, która niestety nie była miejscem startu. Wbrew temu, co napisano nam na potwierdzeniu uczestnictwa w rajdzie start PIĄTEJ TRASY był na stacji PKP w Kielcach. Co za ironia, bo stamtąd przecież przyjechaliśmy! Na szczęście nie musieliśmy wracać. Ruszyliśmy na szlak przez Górę Telegraf, Górę Pierścienicę i Górę Biesak. Trasa była dosyć męcząca ale gdy tylko osiągaliśmy szczyt kolejnego wzniesienia siły nam powracały. Pierwszego dnia na miejsce noclegu dotarliśmy dwie godziny przed czasem, więc mogliśmy odpocząć. Po rozlokowaniu się w przytulnej stodole okazało się, że nie będzie dziś ogniska z prostej przyczyny- zaczął padać deszcz! W zamian tego organizatorzy kazali nam się INTEGROWAĆ. Polegało to na tym, że każdy patrol razem z dwoma innymi (wcześniej wybranymi) miał przygotować wspólną prezentację na następny wieczór. Integrowaliśmy się tak do późna i powstała z tego ZABAWNA prezentacja. Kolejny dzień był o tyle milszy, że do naszych szeregów dołączyła trójka instruktorów z naszego szczepu. Było nas więcej, więc weselej. Tego dnia szliśmy m. in. przez Górę Zalejową i ruiny zamku w Chęcinach. Wieczorem odbyło się ognisko. Atmosfera była oczywiście wspaniała. Bawiliśmy się świetnie i poznaliśmy kilka nowych pląsów i piosenek- takich rzeczy nigdy za wiele. Następnego dnia jednym z najciekawszych obiektów, przez które biegła nasza droga była Góra Miedzianka. Rozpościera się z niej wspaniały widok. Mogliśmy zobaczyć, jak dużo przeszliśmy i każdy z nas był pod wrażeniem. Ostatni już nocleg -w Bolminie - był inny, bo tego wieczoru nie spaliśmy w stodole. Oddano nam do dyspozycji na tę noc tzw. "miasteczko namiotowe". Wbrew naszym obawom wcale nie było zimno a nawet wręcz przeciwnie. Kilka połączonych ze sobą zgrabnie namiotów, jeden duży przedsionek- podsumować to można wypowiedzią jednego z druhów: Nigdy jeszcze nie spałem w takim szpanerskim namiocie! Ostatni dzień zaczął się dla nas wcześniej niż dla innych ponieważ musieliśmy oprócz codziennych porannych czynności złożyć namiot. Musieliśmy wyjść jak najwcześniej, ponieważ do przejścia mieliśmy ok. 10 km i limit czasowy do 10 30. Troszkę się spóźniliśmy.....ale nie my jedni. Od tego miejsca szliśmy już całą trasą na miejsce zlotu całego rajdu- do Parku Etnograficznego w Tokarni. Tam odbył się uroczysty apel, rozdanie nagród i dyplomów a później ... już tylko ostatnie wpisy do kroniki, pożegnanie i ruszyliśmy na stację PKP w Wolicy. Na poczekalni było tak dużo harcerzy, że z trudem mogliśmy przez nią przejść. Pomimo tego, że rajd dobiegł końca atmosfera była wesoła- wszyscy śpiewali i bawili się. Nie czekaliśmy długo na pociąg. Droga powrotna również minęła bardzo szybko. Ja byłam na Rajdzie Świętokrzyskim po raz trzeci i muszę przyznać, że z roku na rok podoba mi się tam coraz bardziej. Tego roku większość członków naszego patrolu na tym rajdzie była po raz pierwszy i mam nadzieję, że będą kontynuować tą tradycję. Teraz widzę wyraźnie, że Ci wspaniali młodzi ludzie będą godnymi następcami swoich przełożonych. Cieszę się, że poznałam lepiej harcerzy naszego szczepu i myślę, że współpraca 3 i 22 DSH będzie się rozwijać a na kolejny rajd wyślemy jeszcze liczniejszą reprezentację.

Dorota Kurpios pwd.

"Wieści Miechowskie" - maj 2001r.

Gdzie jest Marek Z.???

Dni od 27 - 29.04. 2001r. trzy harcerki ze szczepu działającego przy L.O. w Miechowie spędziły na trasie "Na ratunek" XI rajdu "Gryf" w Szczecinie. Gdyby dwa miesiące temu ktoś powiedział nam, że ostatnie dni kwietnia spędzimy na rajdzie w Szczecinie nigdy byśmy w to nie uwierzyły. Okazało się to jednak prawdą, zdecydowałyśmy się na ten wyjazd mimo zniechęcających komentarzy znajomych i na pewno tego nie żałujemy!!! Cała historia zaczęła się w ferie na kursie Ratowników Medycznych ZHP w Sielpi. Poznałyśmy tam wspaniałych młodych ludzi z całej Polski - do tej pory nie wierzyłyśmy, że tacy ludzie naprawdę istnieją. Tak bardzo się wszyscy zaprzyjaźniliśmy, że postanowiliśmy się ponownie spotkać, a rajd "Gryf" w Szczecinie był do tego wspaniałą okazją. Choć nasz patrol był mniejszy niż planowaliśmy to i tak czuliśmy się najlepsi, bo ściągnęła nas tu, na drugi koniec Polski prawdziwa przyjaźń. Rajd zaczął się tradycyjnie - apelem, na którym całą trasą uczciliśmy osiemnaste urodziny naszej koleżanki. Późniejsza wieczornica zakończyła się nietypowo - zostaliśmy poinformowani o zaginięciu chłopca. Na przygotowanie się do wyjścia na 24 godzinną akcję ratowniczą mieliśmy nie całe 3 minuty! I wtedy szef naszego patrolu, rodowity szczecinian okazał się świetnym przywódcą. Jako pierwszy patrol dotarliśmy na miejsce wskazane przez organizatorów trasy - Harcerską Grupę Ratowniczą "Pomorze". Zadaniem naszym było dokładne przeczesanie dużego obszaru lasu. Było to trudne gdyż okazało się, że na 6 osób mieliśmy tylko dwie latarki i jeden zegarek! Wcześniej wyobrażając sobie nocną wędrówkę po nieznanym lesie ogarniałby nas strach, przerażenie ale tam czułyśmy się bezpieczni, w końcu były z nami dwie "Żywe legendy"! Po wielu godzinach męczących poszukiwań Marek Z. został odnaleziony! Zmęczeni ale pełni satysfakcji z akcji zakończonej powodzeniem przemierzaliśmy o 3 nad ranem ulice Szczecina by w końcu dotrzeć na miejsce spoczynku. Kolejny dzień przyniósł równie ciekawe zajęcia m.in. pływanie łódką na czas w Wodnym Ochotniczym Pogotowiu Ratunkowym oraz akcje ratunkowe na wysokościach (ściana wspinaczkowa w Jednostce Gaśniczo Ratowniczej). Później w strugach deszczu zaliczaliśmy punkty kontrolne tradycyjnego biegu patrolowego rozproszone po całym mieście. Przemoczeni i zmęczeni po całym dniu wreszcie mieliśmy trochę czasu aby spokojnie porozmawiać, powspominać i lepiej się poznać. Tego wieczoru niestety musieliśmy pożegnać się z członkami naszego patrolu z Mińsk Mazowieckiego - Tomkiem i Patrykiem. Następnego dnia od rana wszyscy czuliśmy, że nieubłagalnie szybko nadchodzi chwila rozstania. Po apelu kończącym rajd, po rozdaniu dyplomów i nagród nadszedł moment jakże smutny i trudny dla nas wszystkich... nie obeszło się bez łez..... Mimo, że wciąż wracamy do tych chwil, które spędziliśmy razem z naszymi przyjaciółmi z całej Polski i do oczu cisną nam się łzy to pocieszamy się tym, że już planujemy kolejne spotkanie. Dziękujemy przede wszystkim Tobie Wojtku za to, że tak serdecznie przyjąłeś nas w Szczecinie, że włożyłeś całe serce w "kierowanie wycieczką" i za to, że byłeś wspaniałym szefem patrolu. To, że tam byłyśmy zawdzięczamy przede wszystkim Tobie - za co Ci jesteśmy bardzo wdzięczne. Tomku - Tobie dziękujemy za wzruszające wystąpienie na wieczornicy i za olbrzymie opanowanie na drugim punkcie kontrolnym. Bez Twojego wsparcia, dobrego humoru i miłych słów było by wszystkim o wiele trudniej. Dziękujemy wam obu za cierpliwość w stosunku do nas. Obydwoje zasługujecie w pełni na miano "Żywej legendy"! Dziękujemy również nowo poznanemu Patrykowi za miłe towarzystwo i mamy nadzieję, że to nie z naszego powodu lubi walić głową w mur. Dziękujemy organizatorom trasy i wszystkim uczestnikom - nigdy nie zapomnimy chwil spędzonych na rajdzie "Gryf". Co prawda nie zajęliśmy pierwszego miejsca ale i tak wygraliśmy - bo wybraliśmy przyjaźń!

Dorota Kurpos, Justyna Domagała, Anna Pardała

"Wieści Miechowskie" - 27 kwietnia 2001r.

Dobra kondycja harcerstwa w LO

Czasy dla Związku Harcerstwa Polskiego nie są najlepsze. Władze naczelne uwikłane w polityczne i personalne układy. Walka o stołki i lepsze posady zwłaszcza, gdy chodzi o kontakty z międzynarodowymi organizacjami skautowymi. Chorągiew jakoby zapominała o pracy harcerskiej i porzuciła idee odznaki chorągwianej "Jodła" realizowanej od lat. Zastąpiono ją niejako rywalizacją o tytuł drużyny sztandarowej, ale tam od razu na wstępie warunek liczebności drużyny i.... ładnego umundurowania. Czyżby znów harcerstwo na pokaz? Jak jest w samym Miechowie o tym może przy innej okazji. Dziś chcę napisać o kondycji Szczepu ZHP "Gryf" działającego przy Liceum Ogólnokształcącym w Miechowie. Liczy około 50 harcerzy i instruktorów i nie są to dane zawyżone. Sam byłem nimi zdziwiony. Ale potwierdzają to składni, których przecież ludzie nie zainteresowani dalszym działaniem w drużynach by nie płacili. Co prawda w tym roku opuszcza nas ósemka maturzystów a niestety nie zrobimy naboru spośród klas pierwszych, ale przecież można szukać chętnych wśród uczniów starszych klas. Wszak na około 200 osób, które są obecnie w klasach pierwszych tylko 15 jest harcerzami. Najczęściej jesteśmy oceniani przez pryzmat dużych imprez: rajdów, biwaków czy obozów letnich. To akcje rzeczywiście "pokazowe" i możemy się nimi poszczycić. Szczep w ubiegłym roku był głównym organizatorem podobozu Hufca Miechów na Światowym Zlocie Harcerstwa Polskiego w Gnieźnie. Poziom reprezentowany przez naszych harcerzy wysoko został oceniony przez Komendanta Gniazda Kieleckiego harcmistrza Piotr Prokopa. Od początku roku szkolnego organizujemy bądź uczestniczymy w wielkiej liczbie imprez. Biwak integracyjny w Pogwizdowie, biwak w Kamionce, Konferencja Wyborcza Szczepu w Sielpi, Andrzejki dla dzieci z Zespołu Placówek Opiekuńczo Wychowawczych, uliczna akcja "Rzuć palenie" to samodzielne inicjatywy Szczepu. Uczestniczyliśmy bądź pomagaliśmy w organizacji: biwaku w Raszkowie, Rajdu Szlakiem Partyzantów Ziemi Miechowskiej, andrzejkach hufcowych, Kursach Drużynowych w Miechowie i w Sielpi, Kursie Ratowników Drogowych i Medycznych, Betlejemskim Świetle Pokoju i innych mniejszych przedsięwzięciach. Jednak z metodycznego punktu widzenia najważniejsze są zwykłe zbiórki harcerskie. To na nich młodzi ludzie uczą się nie tylko dobrej zabawy i miłego spędzania czasu. Nowoczesna dydaktyka harcerskich instruktorów to zajęcia dotyczące nie tylko starych skautowych mądrości typu pionierka, terenoznawstwo czy samarytanka. To także, a może przede wszystkim, kształtowanie umiejętności asertywnego stylu bycia, eliminowania agresji, przeciwdziałania nałogom. Wszak jako jedni z niewielu, jeśli nie jedyni, mamy swój autorski program profilaktyki uzależnień "6 razy 10" realizowany w czasie całorocznej pracy Szczepu. Szkoda, że żadna inna organizacja nie realizuje tego typu przedsięwzięć. A może po prostu inni chcą tylko realizować swoje wąskie cele sportowe, przyrodnicze, sprawnościowe czy naukowe zapominając, że dobry sportowiec czy dobry strażak najpierw musi byś dobrym człowiekiem. Nie boję się tymi stwierdzeniami wywołać burzy zarzutów. Każdy sposób, który może przynieść zainteresowanie tymi tematami wśród ludzi bezpośrednio pracujących z dziećmi i młodzieżą jest dobry. A wracając do Szczepu posiada on obecnie trzech instruktorów - nauczycieli liceum oraz szóstkę instruktorek będących uczennicami naszej szkoły. Oprócz tego stale współpracują z nami nasi absolwenci pomagając szczególnie przy organizacji większych przedsięwzięć. Trzymamy się więc w dobrej kondycji. Dyrekcja liceum jest bardzo przychylna naszej działalności. Mamy też wielu przyjaciół wśród ludzi będących decydentami naszego miechowskiego środowiska. Liczymy, że za dobrym słowem pójdzie, podobnie jak w ubiegłych latach, także pomoc materialna, choć na razie jej jeszcze nie widać. Patrzymy jednak optymistycznie w przyszłość. Wszak jak mówią słowa starej harcerskiej piosenki: "...Kwasić się smutkami, któż na tym skorzysta? Skaut jest zawsze wesół i tak sobie śwista...".

Adam Kania

"Czuwaj" - marzec 2001r.

"Transatlantyki na oceanach
A krążowniki w rejsach ćwiczebnych
Każdy z nich musi mieć kapitana
Nasz Kapitan też jest potrzebny."

Otwórz oczy, czyli jak to z kursem było

Jestem instruktorem z czternastoletnim stażem. Kiedy w styczniu zgłosiłem się na kurs ratowników medycznych ZHP w Sielpi sądziłem, że będzie to kolejne 6 dni pędzonych w sali wykładowej. Jednak nikt nie jest prorokiem we własnym kraju a już na pewno we własnym związku. Gdy po przyjeździe, na pierwszym spotkaniu poinformowano nas, że na alarm pod kryptonimem "Ratunek" mamy zgłosić się w ciągu 30 sekund w dzień a w ciągu minuty w nocy, zaś po kryptonimie "Burza" mamy być gotowi w ciągu 5 minut do wyjścia na 24 godziny, zacząłem się zastanawiać czy ta zabawa to jeszcze dla mnie. Ale kurs ruszył. Wykłady, ćwiczenia, symulacje, wykłady, ćwiczenia, symulacje i zero wolnego czasu. W dzień i nocą alarmy krótsze bądź dłuższe. Pozorowany wypadek w schronisku dla psów, wynoszenie pozorantów z samochodów, porażenia prądem i na dodatek "granaty" wybuchające a to na stołówce, a to w łazience, a w zasadzie gdzie popadnie. Każde spóźnienie to "pompowanie". Na wykład w mundurze i z notatnikiem, na ćwiczenia w stroju dowolnym z apteczką. I znów tylko dwie minuty na zmianę stroju. A zajęcia kończą się między pierwszą a drugą w nocy. Na początku byłem zły. Po co tu przyjechałem? Niech takie cyrki robią młodsi, bardziej "nawiedzeni". Poza tym nie mam czasu powtórzyć tego, co było na wykładzie, pod prysznicem tylko zimna woda a na zaprawie bieganie po oblodzonych ścieżkach. Chwila zwątpienia mija jednak szybko. Zastępuje ją refleksja. Przecież od lat ja "ganiam" swoich harcerzy. Robię im alarmy, ustawiam na apelach, musztruję, wymagam, rozkazuję, rozdaję zadania. Jak ważne jest stanąć na chwilę z tej drugiej strony. Odczuć na sobie to, co narzucam innym. Dzięki temu od nowa poznaję harcerstwo i coraz bardziej zżywam się z "towarzyszami niedoli". I choć nie wszyscy są idealni a czasem zdarza się, że niektórzy mnie denerwują to jednak mi zaimponowali. Mój zastępowy Wojtek - dla mnie wzór młodego człowieka, który wie, czego chce i dąży wytrwale do celu. Miły, towarzyski, kulturalny. Jest Michał starający się zawsze być na czas, być przygotowany nie tylko fizycznie i sprzętowo, ale także taktycznie. Jest mocna ekipa trochę szalonych chłopaków z Włocławka, ze swoim hufcowym - Andrzejem. Zafascynowani są wszelkiego rodzaju ratownictwem. Są dwie cudowne dziewczyny z Miechowa - Ania i Justyna - traktowane bez taryfy ulgowej, za to najczęściej rozchwytywane do pozoracji, zwłaszcza, gdy trzeba pozoranta podnosić, przenosić lub przekręcać. Jest z nami Marek, młody nauczyciel wychowania fizycznego, który dotąd nie miał nic wspólnego z harcerstwem, ale ani na krok nie ustępuje "starym" harcerzom a dodatkowo zarzuca nas dowcipami i szokuje wiedzą zdobytą na studiach. Zaczyna być wspaniale. Mimo, że bardzo zmęczeni zarywamy jeszcze kawałek nocy, aby wspólnie pośpiewać czy pogadać. Na ostatnim apelu, z własnej woli odrabiamy zaległe pompki. A podsumowanie kursu w języku znanym tylko jego uczestnikom mogłoby brzmieć: "Zasadniczo było spoko aczkolwiek zdarzyło się parę skuch, lecz mimo to, generalnie cały brąz i biała buła są w porzo". Motorem wszystkiego jest nasza dwuosobowa kadra. Wkrótce okazuje się, że nie stoi ona po drugiej stronie barykady. Są z nami. Już po dwóch dniach widać, że w ich "szaleństwie jest metoda". Kto raz pozna Magdę - Komendantkę Kursu - ten od tej chwili wie, że chcieć znaczy móc. Zapałem swoim zaraża wszystkich i nie pomogą rękawiczki ochronne ani żadne środki septyczne. Jak sama mówi ładuje w nas wiedzę z szybkością karabinu maszynowego. Jest osobą wymagającą, ale sprawiedliwą i bardzo wrażliwą. Nie, nie - wcale nie uważam, że jest idealna. I jej zdarzały się "wpadki". Rekompensowała je swym zaangażowaniem, swymi umiejętnościami, swą wolą zmieniania świat na lepszy. Tomek jej zastępca, formalnie pełniący funkcje oboźnego, to również doskonały fachowiec ratownictwa medycznego. "Blacha", którą nosi to dowód kompetencji i umiejętności. Tak bardzo poświęcił się dla kursu, że po jednej bardzo realistycznej symulacji wybił sobie bark i każdy mógł na żywym przykładzie sprawdzić jak rozpoznać taki uraz. Siedem dni płynął nasz okręt kursowy. Mimo, iż nie wszyscy otrzymali odznaki to wszyscy bez wyjątku stanęli na wysokości zadania. Każdy zdobył swój mały Everest. Każdy wie więcej niż wiedział, umie więcej niż umiał. I choć może nasz okręt był tylko małą żaglówką na wielkim oceanie to miał swego kapitana. A każdy z szesnastki kursowiczów doda: nasz Kapitan był nam potrzebny.

ArAt.

Kurs odbył się w dniach 4-10 lutego 2001 w HODI w Sielpi Wielkiej. Komendantem całości kursu był phm. Paweł Juzal. Artykuł dotyczy grupy odbywającej szkolenie na brązowa odznakę ratownika medycznego ZHP, którego komendantką była pwd. Magdalena Stankiewicz.

"Wieści Miechowskie" - 9 marca 2001r.

Samodoskonalenie i zabawa

22 lutego to dla skautów z całego świata to bardzo ważna data. Obchodzony jest wtedy Dzień Myśli Braterskiej. Ten właśnie termin został wybrany bowiem 22 lutego 1857 urodził się założyciel skautingu lord Robert Baden - Powell zaś 32 później 22 lutego 1889 urodziła się jego żona Olave St. Clair Soames. Jak co roku i teraz wysłaliśmy wiele listów - a również SMSów i maili - do naszych przyjaciół, harcerzy z całego kraju. Sami także otrzymaliśmy wiele pozdrowień i życzeń. W piątek 23 lutego harcerze miechowscy spotkali się na uroczystej wieczornicy w lokalu komendy hufca. Imprezę przygotował i prowadził komendant, harcmistrz Leonard Mazur. Pomagali mu instruktorzy obecni na tej uroczystości. Wśród zaproszonych gości był wiceburmistrz Gminy Miechów - Zbigniew Mucha, rodzice harcerzy i zuchów oraz instruktorzy komendy hufca. Były także oczywiście drużyny harcerskie i gromady zuchowe. Na spotkaniu podsumowano zimową akcję, a zwycięzcom odbywających się w czasie ferii konkursów wręczono puchary i medale. Najwięcej "życia" w wieczornicę wnieśli harcerze z Jaksic wraz z drużynową Krystyną Jasińską prezentując bogaty repertuar nie tylko harcerskich piosenek. Ale życie harcerskie to nie tylko imprezy okolicznościowe. To także regularnie odbywające się zbiórki drużyn. W dniu 2 marca 22 DSH zorganizowała swoje spotkanie. Nie zabrakło na nim doskonałych zabaw np. "w łapki". Uśmiechnięte twarze "poważnych" szesnastolatków świadczyły o dobrej zabawie. Wszak każdy lubi chwilę luzu gdy można się bezkarnie powygłupiać. Jednak najważniejsze jest samodoskonalenie. Na zbiórce dyskutowano na temat zdobywania stopni i znaków służb. A temu celowi doskonale służy podjęte przez szczep zadanie uzupełnienia "Przewodnika po Kapliczkach Ziemi Miechowskiej". Liderzy już złożyli swoje sprawozdania z zimowych wypadów poza miasto (informacje są zbierane bardzo rzetelnie i stanowią doskonały materiał - przyp. A.K.). Inni zmobilizowani przez kolegów zrobią to w najbliższym czasie by zdążyć do następnej zbiórki. Jak każde obrzędowe spotkanie i to zakończyło się iskierką w harcerskim kręgu.

Agnieszka Mucha, Adam Kania

"Wieści Miechowskie" -23 lutego 2001r.

Nowi ratownicy medyczni i drużynowi w Miechowie

Pierwszy tydzień ferii upłynął harcerzom ze Szczepu ZHP "Gryf" bardzo pracowicie. Znów zawitali do Harcerskiego Ośrodka Doskonaleni Instruktorskiego w Sielpi. W niedzielę 4 lutego kurs ratownictwa drogowego i medycznego rozpoczęli Anna Pardała, Justyna Domagała i Adam Kania. Zajęcia prowadzone zgodnie z metodyka harcerską przy współpracy instruktorów PZM, były bardzo intensywne. Wykłady i ćwiczenia praktyczne kończyły się po północy. Podczas symulacji uczestnicy mogli sprawdzać swe umiejętności w ocenie zagrożenia, zabezpieczaniu miejsca wypadku i udzielaniu pierwszej pomocy przedmedycznej. A pozoranci byli w stanie zaaranżować każdą sytuację. Były, więc wypadki samochodowe, urazy u dzieci, które spadły z rowerka, pogryzienia przez psy, postrzelenia a nawet przedwczesny poród z panikującym przy tej okazji tatusiem. Do perfekcji należało też opanować sztukę resuscytacji krążeniowo-oddechowej, bowiem fantom "Adaś" wyposażony w elektroniczne mierniki bezwzględnie wyłapywał wszystkie błędy. Urzekająca była atmosfera kursu. Mimo późnych godzin nocnych, po zakończeniu zajęć zawsze znalazła się chwila na wspólne spotkanie przy gitarze, pełne opowieści o swych harcerskich przygodach. Ostatniej nocy nikt nie zmrużył oka aż do godziny szóstej rano, gdy trzeba było pożegnać wyjeżdżających do Szczecina i Włocławka kolegów. Doskonale pracowała kadra kursu. Magdalena Stankiewicz i Tomasz Chruścik, ludzie ze srebrną odznaką Ratownika Medycznego ZHP z wielkim zaangażowaniem traktowali swoją pracę. Tomek nawet z takim poświęceniem, iż przy jednej z symulacji wybił sobie barki i najbliższe trzy tygodnie spędzi w gipsie. Ale za to uczestnicy mogli dokładnie zaobserwować i zbadać objawy tego urazu! Ważne było także przesłanie tego kursu. Uczył on, że życie i zdrowie ludzkie, każde życie ludzkie, jest największą wartością. Jeżeli na ulicy miasta spotykasz leżącego człowieka nie możesz ominąć go jak większość przechodniów, tłumacząc sobie, że na pewno to jakiś pijaczek. Nad każdym należy się pochylić, sprawdzić, co się stało. Może to rzeczywiście ktoś pijany i wystarczy go posadzić na ławeczce obok. Ale może to ktoś chory na cukrzycę lub serce, kto bez naszej pomocy już nigdy się nie obudzi. Nikt z uczestników kursu ratowników nie tylko nie przejdzie teraz obojętnie, ale skutecznie i fachowo będzie umiał udzielić pierwszej pomocy przedmedycznej. Dzień później swój kurs rozpoczęły Dorota Kurpios - drużynowa 3 DSH i Marta Waligóra. Uczestniczyły one w szkoleniu drużynowych starszoharcerskich. Komendantką ich kursu była druhna harcmistrzyni Ewa Rogalińska. Podczas zajęć poznawali oni teoretyczne zasady, jakimi powinien kierować się w swej pracy drużynowy. Niestety ich zdaniem zbyt mało było zajęć praktycznych i warsztatów pokazujących prawidłowo przygotowane zbiórki i imprezy. Pobyt na kursie dawał jednak dużą możliwość wymiany doświadczeń i własnych pomysłów na prowadzenie drużyny. Prowadząca już swoja drużynę w ogólniaku Dorota Kurpios może poszczycić się już dużym doświadczeniem w pracy z harcerzami. Jej spostrzeżenia stanowiły, więc cenny materiał do wykorzystania na kursie. Zdobyty przez nią patent drużynowego jest tylko formalnym potwierdzenie posiadanych już umiejętności.

ArAt.

Biwak z atrakcjami

Od 15 do 17 lutego Szczep ZHP "Gryf" zorganizował biwak. Cześć czasu spędziliśmy w szkole podstawowej w Kamionce a cześć w Szkole podstawowej i Gimnazjum w Kozłowie. Ciekawych zajęć nie brakowało. Był jak zwykle bieg patrolowy, były zawody strzeleckie przeprowadzone przez harcmistrza Ryszarda Chwastka. Przeprowadziliśmy także wszystkie konkurencje wymagające zdobycia Odznaki Sprawności Obronnej. Łącznie zostało przyznane czternaście odznak w tym trzy złote i pięć srebrnych. Przez cały czas trwania biwaku uczestnicy byli "nękani" różnego rodzaju alarmami i ćwiczeniami z musztry. Jednak ich siły były niespożyte i nie pomagała nawet ponadplanowa gimnastyka o 6.30 połączona z forsownym bieganiem wokół boiska. Nie brakło typowo harcerskich wieczornic z ciekawymi zabawami. Były też dwie uroczyste chwile. Pierwsza z nich to przyrzeczenie harcerskie złożone przez siódemkę nowych członków 22 Drużyny Starszoharcerskiej. Odbyło się ono przy niewielkim ognisku rozpalonym o godzinie piątej rano w Kamionce. Drugą uroczystością było zobowiązanie instruktorskie, które złożyły Anna Pardała, Dorota Kurpios i Anna Rolka. Otrzymały one stopień przewodnika uprawniający do pełnienia wszelkich funkcji opiekuńczo-wychowawczych na obozach i innych imprezach organizowanych przez ZHP. Komendę biwaku, która wykonała wszystkie zadania logistyczne i przygotowała zajęcia stanowili: Dorota Kurpios - komendantka, Anna Pardała - zastępca ds. programowych, Justyna Domagała - kwatermistrz, Michał Janus - oboźny i Piotr Musiał. Biwak udało się przeprowadzić dzięki uprzejmości dyrekcji szkół, w Kamionce i Kozłowie, w których mieliśmy noclegi, za co im bardzo dziękujemy. Pomocą także jak zwykle służyli instruktorzy naszego szczepu. Tym razem byli to: Anna Rolka, Dorota Manterys i Tomasz Jędrychowski. Specjalnie na tę okazję Wojsko Polskie "wypożyczyło" nam druha podchorążego Krzysztofa Gajosa, który oprócz kierowania pionem transportowo-sprzętowym wspaniale urozmaicał zajęcia programowe.

"Gazeta Krakowska" - 15 lutego 2001r.

By pomóc poszkodowanym

Czas ferii dla niektórych niespokojnych duchów nie jest czasem leniuchowania. Harcerze działający w Szczepie ZHP "Gryf" przy Liceum Ogólnokształcącym w Miechowie spędzają go bardzo pracowicie. W dniach 4-10 lutego Anna Pardała - drużynowa 22 Drużyny Starszoharcerskiej i Justyna Domagała - przyboczna 3 Drużyny Starszoharcerskiej uczestniczyły w kursie ratowników medycznych ZHP. Niełatwy był to kurs. Zajęcia trwały do godziny pierwszej w nocy a potem jeszcze zdarzały się alarmy nocne. Ogromna była też ilość materiału, którą trzeba było opanować. Rozpoznawanie urazów, sposoby opatrywania ran, resuscytacja krążeniowo-oddechowa, pomoc osobom z udarem cieplnym itp. A wszystko sprawdzane w teorii (bowiem kurs kończył się trudnym testem) i w praktyce. Symulacje obejmowały bardzo szerokie spektrum przypadków. Z instruktorami PZM odbywały się ćwiczenia z pomocy udzielanej ofiarom wypadków samochodowych. Harcerscy instruktorzy przygotowali pozoracje różne rodzaju zdarzeń losowych. Były porażenia prądem, pogryzienia przez zdziczałe psy, urazy u dzieci, które spadły z huśtawki. Aby dopełnić wszystkie możliwości była nawet oczywiście trochę humorystyczna symulacja porodu. Ćwiczenia te okazały się bardzo ciężkie fizycznie. Każdy musiał umieć podnieść i przenieść samodzielnie pozoranta często znacznie cięższego od siebie. Transportowanie na noszach na odcinkach ponad 100 metrów i wchodzenie z noszami po schodach mocno forsowały młodych ludzi. Nikt jednak nie narzekał, bowiem jak wiadomo trening czyni mistrza. Bardzo pomocnym narzędziem symulacji był fantom "Adaś". Dzięki miernikom i wskaźnikom można było ćwiczyć masaż serca i sztuczne oddychanie na bieżąco kontrolując poprawność tych czynności. Na rękach wielu ratowników od długotrwałych treningów pojawiały się odciski na nadgarstkach. Motorem wszystkiego była kadra kursu. Już po dwóch dniach każdy mógł stwierdzić, że w ich "szaleństwie jest metoda". Kto raz poznał Magdę Stankiewicz- Komendantkę Kursu - ten od tej chwili wiedział, że chcieć znaczy móc. Zapałem swoim zarażała wszystkich. Jak sama stwierdzała wiedzę w harcerzy ładuje z szybkością karabinu maszynowego. Była osobą wymagającą, ale sprawiedliwą i bardzo wrażliwą. Tomek Chruścik jej zastępca, formalnie pełniący funkcje oboźnego, to również doskonały fachowiec ratownictwa medycznego. Srebrna "blacha" ratownika medycznego ZHP, którą nosi to dowód kompetencji i umiejętności. Tak bardzo poświęcił się dla kursu, że po jednej bardzo realistycznej symulacji wybił sobie bark i każdy mógł na żywym przykładzie sprawdzić jak rozpoznać taki uraz. Urzekająca była atmosfera kursu. Mimo późnych godzin nocnych, po zakończeniu zajęć zawsze znalazła się chwila na wspólne spotkanie przy gitarze, pełne opowieści o swych harcerskich przygodach. Ostatniej nocy nikt nie zmrużył oka aż do godziny szóstej rano, gdy trzeba było pożegnać wyjeżdżających do Szczecina i Włocławka kolegów. Ale najważniejszą sprawa tego kursu był jego wymiar ludzki. Uczył on, że nigdy nie wolno przejść obojętnie obok ludzkiego nieszczęścia. Jeżeli na ulicy miasta spotykasz leżącego człowieka nie możesz ominąć go jak większość przechodniów, tłumacząc sobie, że na pewno to jakiś pijaczek. Nad każdym należy się pochylić, sprawdzić, co się stało. Może to rzeczywiście ktoś pijany i wystarczy go posadzić na ławeczce obok. Ale może to ktoś chory na cukrzycę lub serce, kto bez naszej pomocy już nigdy się nie obudzi. Każdy z uczestników kursu ratowników nie tylko nie przejdzie teraz obojętnie, ale skutecznie i fachowo będzie umiał udzielić pierwszej pomocy przedmedycznej.

"Wieści Miechowskie" - 9 lutego 2001r.

Rozstanie z nałogiem

Harcerze z Liceum Ogólnokształcącego postanowili znowu zadziałać niekonwencjonalnie. Jak bowiem w obecnych czasach reaguje zwykły przechodzień gdy ktoś zaczepia go na ulicy chcąc zabrać mu chwilkę czasu. Oczywiście od razu zaczyna szukać portfela dopytując się jaki cel ma dzisiejsza akcja. Duże więc było zdziwienie mieszkańców Miechowa gdy byli częstowani przez nas cukierkami a dodatkowo jeśli mieli ochotę otrzymywali ulotki dotyczące szkodliwości palenia i zysków płynących z porzucenia tego nałogu. Podczas dwugodzinnej akcji zorganizowanej 30 stycznia w dzień targowy rozdaliśmy około 800 ulotek. Były to broszury z programu "Jestem OK. - nie palę" oraz własne materiały wypracowane przez Szczep. Ulotki były różnorodne. W zależności od odbiorcy harcerze wręczali informacje o korzyściach zdrowotnych lub finansowych płynących z rzucenia palenia. Była też grupa odbiorców (choć raczej powinienem użyć słowa odbiorczyń - ale dziwnie ono brzmi), którzy otrzymali informację na temat wpływu nikotyny na urodę. W akcję zaangażowało się 15 osób z Trzeciej Drużyny Starszoharcerskiej im. R.Baden-Powella prowadzonej przez Dorotę Kurpios. Ich odczucia po imprezie były pozytywne bowiem zasadnicza większość przechodniów bardzo życzliwie reagowała na pomysł harcerzy. I choć z góry nikt nie deklarował, że od dziś przestanie palić to znaczna część odbiorców uważnie oglądał ulotki, zwłaszcza bardzo wymowne i humorystyczne rysunki. Zdarzyły się i nieprzyjemne sytuację co potwierdza, że dobre wychowanie i kultura osobista nie jest związana, ani z wiekiem, ani wykształceniem, ani pozycja społeczną. ArAt P.S. Ponieważ dość często pojawiają się artykuły dotyczące działalności harcerzy osoby zainteresowane szerszą informacją o Szczepie ZHP "Gryf" działającym przy LO w Miechowie lub chcącym obejrzeć zdjęcia z opisywanych imprez zapraszamy na ciągle aktualizowaną stronę internetową o adresie www.republika.pl/lo3dsh

"Wieści Miechowskie" - 12 stycznia 2001r.

Ogień jak serca gorący

Do Miechowa ogień dotarł już 17 grudnia. Z Kielc został przywieziony przez delegację w skład której wchodzili zastępca komendanta hufca harcmistrz Ryszard Chwastek oraz dwójka harcerzy z LO Karolina Zielińska i Paweł Migas. Po porannej mszy świętej 21 grudnia ogień został wystawiony przy bocznym ołtarzu Bazyliki. Przez cały dzień warty honorowe pełnili przy nim harcerze. Każdy mógł odpalić od niego świecę i utrzymać ten szczególny płomień aż do wigilii. W ciągu dnia harcerze roznosili Betlejemskie Światło do urzędów, szkół i zakładów pracy. Dotarli ze swymi życzeniami do prawie wszystkich instytucji Miechowa. Dostarczyli także ogień proboszczowi parafii Gołcza, gdzie dopiero w ubiegłym roku po raz pierwszy dotarli harcerze. Jak co roku witani na ogół bardzo życzliwie i serdecznie. Nad całością akcji koordynowała Komenda Hufca w Miechowie.

"Wieści Miechowskie" - 15 grudnia 2000r.

"Tam gdzie się kończy horyzont leży nieznany ląd..."

Grudniowy wieczór, godzina 21.05. Piętnastka młodych ludzi podzielona na dwa patrole wyrusza z Miechowa. Zaopatrzeni w latarki, mapy i kompasy, w plecakach tylko najważniejsze rzeczy wybrane decyzją grupy. Ustalone szyfry i sposób łączności. Znane obiekty kluczowe i azymuty drogi, która przed nimi. A droga to przełaje przez pola i wąwozy okolic Miechowa gdzie błoto często prawie po kolana. Po półtorej godzinie pierwszy patrol dociera do miejsca przeznaczenia. Ten wstęp to nie opis kolejnego odcinak "Agenta", lecz początku drugiego etapu szkolenia na Kursie Drużynowych Harcerskich Hufca Miechów. Potrzeba organizowania czasu młodym ludziom jest powszechnie znana i tylko ciężko ją realizować, gdy brak funduszy. Ale na szczęście są jeszcze organizacje a przede wszystkim ludzie, dla których pieniądz nie jest jedynym i najwyższym dobrem. Dlatego 5 grudnia odbyło się pierwsze spotkanie kursu drużynowych. Biorą w nim udział uczniowie Liceum Ogólnokształcącego i Technikum Mechanicznego, niestety chyba Liceum Ekonomiczne całkowicie "wyzbyło się" harcerstwa ze swoich murów. Uczestnicy to liderzy grup, którzy już prowadzą drużyny harcerskie lub pełnia w nich role funkcyjnych. Teraz zdobywają w praktyce kolejne stopnie wtajemniczenia w nieprostej przecież sztuce pracy metodą harcerską. Na pierwszym spotkaniu zajęcia dotyczyły filarów tej metody, ze szczególnym naciskiem na pracę w małych grupach zwanych w ZHP zastępami. Nie było jednak nudnych wykładów i odczytów. W praktycznych ćwiczeniach młodzi ludzie sami dochodzili do wniosków, jaką przewagę może mieć działanie w zgranym zespole nad pracą indywidualną. Uczyli się sztuki dyskusji, argumentowania swoich decyzji, wymiany poglądów i przekonywania innych do swych wyborów. W dniach 8-9 grudnia odbyła się kolejna zbiórka. Tym razem po zajęciach w lokalu komendy hufca harcerze ruszyli na nocny rajd. Po dotarciu do Strzeżowa i warsztatach pokazujących rolę motywacji i umiejętnego doboru zadań dla każdego harcerza, wszyscy chętnie wylądowali w swych śpiworach i o godzinie 12.45 w nocy ogłoszono ciszę. Ale już o godzinie 1.30 po alarmie trzeba było spakować się i wyruszyć na trasę. Znów: mapa kompas i zdjęcia charakterystycznych punktów. Około 3.30 wszyscy szczęśliwie spotykamy się w szkole w Pstroszycach. Kolejny raz ogłoszona cisza nocna i tylko ta niepewność, czy jeszcze raz nie każą opuścić ciepłych śpiworów i ruszyć gdzieś w nieznane? "Po alarmie w Strzeżowie sądziłem, że przejdziemy się kilometr w kółko i wrócimy do szkoły. Gdy zobaczyłem mapę i punkty, do których trzeba dotrzeć byłem naprawdę zaskoczony" - mówi Michał, jeden z uczestników kursu. W sobotę rano pobudka o 7.30, śniadanie i zajęcia na temat organizacji rajdów i biwaków prowadzone przez zastępcę komendanta kursu, przewodnik Agnieszkę Zielińską. Tu warto wspomnieć, że druhna Agnieszka mimo, iż jest jeszcze uczennicą liceum kilkakrotnie pełniła już funkcje kierownicze na biwakach, z funkcja komendanta łącznie. Dlatego jej spostrzeżenia były poparte osobistymi doświadczeniami. Potem zaaranżowana przez komendanta kursu humorystyczna nauczka jak łatwo można dać się zmanipulować i jak temu przeciwdziałać. Jeszcze krótkie podsumowanie i pieszy powrót do Miechowa. Opisana gra terenowa, z pozoru niebezpieczna, mogła się odbyć dzięki pomocy instruktorów, którzy podjęli się opieki nad młodzieżą podczas nocnych eskapad. To Tomasz Jędrychowski, Krzysztof Gajos i Tomasz Wlazło, którzy już wiele razy udowodnili, że można na nich liczyć podczas organizowania harcerskich imprez. Sprawami logistycznymi kierował Komendant Hufca harcmistrz Leonard Mazur organizując noclegi i zapewniając pomoc techniczną. Bowiem to Komenda Hufca ZHP w Miechowie wraz z Komendą Szczepu "Gryf" przy LO są organizatorami kursu. Wkrótce dalsze zajęcia. Na razie nikt nie chce rezygnować. Obiecuję kolejne relacje. A kiedy spotkacie gdzieś na ulicy czy leśnej dróżce ludzi w harcerskich mundurach okażcie im trochę sympatii. Oni mimo otaczającej nas komercji naprawdę wierzą, że uda im się pozostawić ten świat, chociaż trochę lepszym niż go zastali.